#11 Plastikowa Buteleczka

1.1K 40 63
                                    

- Obiecuję. - powiedział. Gdy Tony się rozłączył poczułem jak całuje mnie w czubek głowy i kładzie się ze mną na łóżku. Przykrył nas kołdrą i mnie do siebie przytulił.

- Spokojnych snów chłopczyku. - wyszeptał. Chciałem coś odpowiedzieć jednak poprostu mocniej go przytuliłem. Jego reakcją był śmiech.

Tak zasnęliśmy.

Przebudziłem się przed Tony'm. Spał tak niewinnie i spokojnie że postanowiłem wyjść z pokoju żeby go nie obudzić. Delikatnie uciekłem przed cięgle obejmujacymi mnie silnymi ramionami po czym poprawiłem mu kołdrę. Wyszedłem po cichu z pokoju mojego brata. Poszedłem do siebie z zamiarem umycia się i przebrania. Po wykonaniu tych czynności zszedłem na dół, aby wziąć leki. Na moje nieszczęście albo przyszłe szczęście, w kuchni stał ojciec. Stał on tyłem do mnie i coś gotował, więc to ja postanowiłem zacząć rozmowę. Kiedyś przecież musiałem.

- Cześć. - powiedziałem z chrypką przez zapalenie krtani.

Mężczyzna lekko zdarzał i obrócił się w moją stronę. Gdy upewnił się że to ja zauważyłem błysk w jego oczach jak by jakiejś ulgi. Na jego twarzy dostrzec też było można delikatny uśmiech.

- Witaj Shane. Jak się spało? - powiedział miło.

- Dobrze. Tony jeszcze śpi - powiedziałem

- Okej.

Podszedłem do szafki w której były moje leki. Wyjąłem z pięć i szybko połknąłem. Nie powinienem brać ich bez śniadania i na pewno nie w takich ilościach. Ale chuj z tym.

- Chyba powinieneś brać mniej. - powiedział podchodząc do mnie i delikatnie wyjął małe pudełeczko z moich rąk. Po czym zaczął czytać etykietkę na opakowaniu.

- Czemu niby? - spytałem nie zbyt miło po czym zacząłem kaszleć jednak szybko mi przeszło.

- Mogą być uzależniające i łatwe do przedawkowania. Nie właściwie stosownie może prowadzić do paranoi a nawet myśli samobójczych  - przeczytał mały napis na dole pudełka. Potem odłożył go na koniec najwyższej półki tam gdzie ja niestety nie dosięgnę. - Ile powinieneś brać dziennie? - spytał krzyżując ręce i patrząc na mnie. Przeszywającym głosem przez który przeszedł mnie nie przyjemny dreszcz.

- Dwa po śniadaniu i dwa po kolacji. - powiedziałem szybko.

- To czemu bierzesz pięć z samego rana. Jeszcze na czczo. - powiedział wkurzony.

Spuściłem głowę i powoli zacząłem się wycofywać z kuchni. Jednak Cam zaczął iść w moją stronę.

- Przepraszam. - zatrzymał mnie i przytulił. - Nie powinienem tak naskakiwać na ciebie. Przechodzisz dużo w ostatnim czasie powinienem być bardziej wyrozumiały. - Zaczął głaskać mnie po plecach.

Z moich oczu poleciały łzy. Usłyszałem jak ktoś schodzi po schodach.

- Co się stało? - spytał Tony który właśnie wszedł do kuchni.

Cam mnie puścił, więc szybko przetarłem twarz ręką. Podszedł do szafki wyjął z niej pudełko po butelce i podał Tony'emu.

- Przeczytaj skutki. - rozkazał patrząc na mnie tym okropnym głosem.

- Paranoję, uzależnienie, myśli samobójcze, przedawkowanie, podrażnienia przełyku, epizody samookaleczenia, mocna gorączka, Schizofrenia, Depresja, Bulimia, Anoreksja, Alergia, zaburzenia odżywiania, zatrzymanie krążenia, zła akcja serca, nadwrażliwość na światło, nadwrażliwość na hałas, problemów z koncentracją, problemy z pamięcią lub jej zaniki, strach przed dotykiem, problem z wzrokiem. martwica brodawek nerkowych, śródmiąższowe zapalenia i niewydolności nerek, upośledzić pracę wątroby, wstrząs anafilaktyczny, obrzęk naczynioruchowy, krwotok śródmózgowy, zawał mięśnia sercowego, choroby afektywnej dwubiegunowej,
padaczki,
przerostu gruczołu krokowego, zaburzenia psychotyczne, zaburzenia afektywne, część zaburzeń psychosomatycznych, zaburzenia neurorozwojowe, zaburzenia psychiczne organiczne, zaburzenia osobowości. - przeczytał wszystkie.

Tu są dosłownie przepisane skutki uboczne moich leków przeciwbólowych. Hihi.

- No i( - spytał Cam patrząc tym razem na Tony'ego.

- Ale on bierze je dobrze. - powiedział obejmując mnie ramieniem, a pudełeczko położył na stole za nami. 
- A to występuje jak się bierze je źle.

- Czyli uważasz że pięć tabletek rano bez żadnego śniadania jest dobre? - Spytał wreszcie odrywając wzrok od nas podszedł do blatu i zaczął znowu robić śniadanie.

Zaskoczony chłopak mnie delikatnie puścił więc uciekłem do swojego pokoju. Niezauważalnie zabrałem także prawie pełne pudełko leków o które była ta cała afera.

Gdy zamykałem drzwi słyszałem ciągłą rozmowę odbywającą się w kuchni. Jednak gdy je zamknąłem do końca - oczywiście na klucz - nastała cisza. Przerwały ją dopiero głosy w mojej głowie.

Shane - wypowiedziały kobiecym głosem pięknym jednak pełnym łez i cierpienia. Był on mi dziwnie bliski ale jednak tak bardzo odległy.

- Co? - wyspałem drżącym głosem nie wiadomo do kogo zaciskając blade palce mocniej na plastikowej buteleczce. - kim jesteś? 

Polknij je a zobaczysz - wyszeptały

- Dlaczego? Pokaż mi się! - niekontrolowanie z moich oczu poleciały łzy

Jestem zbyt daleko. To ty musisz się do mnie zbliżyć. - powiedziały.

- Kim jesteś? - spytałem

Jesteś zabranym mi skarbem więc muszę cię odzyskać. Zrób to co mówię kochany. Będzie lepiej. - powiedziały z ogromnym bólem w głosie.

Podniosłem butelkę do góry i ją otworzyłem. Wyjąłem na dłoń wszystkie kolorowe pigułki i..

__ __ __ __ __
Heja moi mili! Dziś przychodzę z czymś takim. Mam nadzieję że się spodoba. Nie denerwuj cię się przez ten koniec bo niedługo wleci kolejny rozdział. Dziś jest trochę krótszy ale myślę że wyszedł super.

768 słów. 

RODZINA MONET - Smutna historia Shane'a Moneta. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz