Pov Shane.
Obudziłem się w nieznanym mi miejscu. Było ciemne przez wyłączone światło i zasłonięte zasłony. W panice zerwałem się z łóżka na którym leżałem. Przez co z niego spadłem i poczułem jak zrywam coś z swojej klatki piersiowej co sprawiło mi ogromną falę bólu. Jęknąłem z bólu i powoli postarałem wrócić się na łóżku. Pierwsza próba wstania nie wyszła za dobrze jednak druga była o wiele lepsza.
Gdy usiadłem na łóżku do sali weszła pielęgniarka która zapaliła światło. Od razu z bólu zamknąłem oczy.
- Co się Panu stało? - spytała kobieta delikatnie zapinając mi coś co wyrwałem.
- Spadłem z łóżka. - jęknąłem z bólem strasznie zachrypniętym i osłabionym głosem.
- Dobrze niech Pan się położy. - powiedziała i pomogła położyć mi się na łóżku. - Wstrzyknąć Panu leki przeciwbólowe? - spytała biorąc do rąk jakaś strzykawkę z białym mętnym płynem którą wyjęła z apteczki leżącej na szafce obok łóżka.
- Tak. - wyszeptałem z chrypą i bólem.
- Wporządku. - powiedziała kobieta i podeszła do kroplówki w którą wstrzyknęła zawartość strzykawki. - Zaraz będzie lepiej. - powiedział.
- Dzięki. - mruknąłem osłabiony.
- Nie musi pan dziękować to przecież moja praca. Niech Pan powie co pana boli? - spytała kobieta.
- Głową, nadgarstki, brzuchu, klatka. - z każdym słowem musiałem barć oddech bo każdy oddech zaczynał boleć.
- Dobrze te leki powinny pomóc. Jakby się coś działo nad panem jest guzik aby wezwać kogoś z personelu szpitala.
- Mhm Rozumiem. - mruknąłem bezwładnie.
Kocięta wyszła z sali zamykając za sobą drzwi. Wcześniej odsłoniła jeszcze rolety. Przez okno mogłem zobaczyć piękny widok morza i plaży na której bawiły się jakieś dzieci.
Teraz trzeba pomyśleć jak się tu znalazłem. Pamiętam tylko jak upadam na szafkę. Nie mam innych wspomnień. Nie pamiętam nawet jak się nazywam. Co się tu do Cholery dzieje?
- Kto mnie popchnął? - zapytałem sam siebie łapiąc się za skroń. Usiadłem i podciągnąłem nogi pod brodę.
Pamiętam jak za mgłą wszystko. A tak właściwie nic nie pamiętam.
Po jakieś dłuższej chwili do sali weszła pielęgniarka. Odłączyła mi te wszystkie druty od maszyn i wyszła. Od razu po niej do sali weszli dwaj chłopacy mniej więcej w moim wieku. Po krótkim spojrzeniu na nich spojrzałem w okno.
- Hej Shane. - zaczął jeden jednak nawet na nich nie spokrzalem.
Kim oni do cholery są? Czy to ja jestem Shane?
- Hej Chłopczyku słyszysz nas? - zaczął drugi jednak nadal nic nie powiedziałem.
Czemu on mnie nazwał chłopczyku?
- Halo? - powiedział jeden chłopak podchodząc do mnie - Nie Ignoruj nas. - powiedział z śmiechem i kucnął przede mną przez co zwróciłem na niego uwagę.
A co mam innego robić? Nawet cię nie znam!
- Czemu się nie odzywasz? - spytał drugi jednak przez brak reakcji tego pierwszego uśmiech zniknął. Bezradnie spojrzał na chłopaka który pewnie dalej stał w drzwiach.
Bo cię nie znam mordo!
Podszedł i stanął obok tego pierwszego chłopa opierając się o ścianę i spojrzał na mnie Gdy spojrzałem na niego zauważyłem smutek i ból w jego oczach
- Co cię dzieje Braciak? - powiedział ten pierwszy kładąc jedną rękę na moim obolałym ramieniu. Moja reakcja była bardzo gwałtowna. Z paniką i strachem olewając to jak mnie nazwał tak jakby był poparzony odepchnąłem od siebie obcego chłopaka uciekając na drugi koniec łóżka gdzie skuliłem się jeszcze mocniej i schowałem głowę w kolanach. Po chwili cicho pociągnąłem nosem.
-Hej chłopczyku co się dzieje? - spytał cicho ten chłopak co opierał się o ścianę.
Czemu on mnie tam dziwnie nazywa?
Poczułem jak jeden z chłopaków siada na łóżku przed mną i czułem jego wzrok na sobie . Tak jakby próbował coś ze mnie wyczytać.
- Poprosiła bym panów o wyjście. - powiedziała pielęgniarka wchodząca do sali. A on bez słowa wyszli z sali.
Moja zbawiciela podeszła do mnie i usłyszałem jak wstrzykuje coś w ten woreczek od kroplówki.
- Za tax powinien się pan uspokoić. - powiedziała i spisała jakieś rzeczy z tych wszystkich maszyn. Po czym znów mi je podłączyła.
Pov Tony.
- Co się dzieje? - spytała Hailie szybko podchodząc do Willa i go przytulając.
Chłopak jednak się nie odezwał. Tylko krótko na nią spojrzał i oddał uścisk.
- William co się dzieje? - spytał nasz najstarszy brat.
- Nie nic. - powiedział gwałtownie Will jakby wyrwał się z jakiegoś amoku.
Teraz dopiero zwróciłem uwagę na jego głos. Był osłabiony i zachrypnięty a do tego jakoś dziwnie zamyślony i zszokowany.
- Na pewno? - spytała nasza mała siostrzyczka mocno przytulając Willa do siebie.
- Tak malutka wszystko wporządku. (🧢) - powiedział Will głaszcząc ją po głowie.
__ __ __ __ __ __ __
Heja moi mili 😘! Jak się tam czujecie? Mam nadzieję że Dobrze. Dziś was będę torturować tym rozdziałem. Dziś jest trochę krótszy ale spokojnie niedługo będą wlatywać dłuższe rozdziały i co najlepsze będą one regularnie. Ponieważ w wakacje będę mieć na to wszystko więcej czasu i możliwe że więcej chceci.Ocena i pomysły > > >
Mam pytanie chcielibyście odpowiadania na temat inny niż Rodzina Monet?
780 słów.
CZYTASZ
RODZINA MONET - Smutna historia Shane'a Moneta.
Fanfictionnie wiem.. ‼️‼️‼️ PAMIĘTAJCIE ABY NIE POWTARZAĆ NICZEGO CO JEST PRZEDSTAWIONE W KSIĄŻCE. JEST TO TYLKO KSIĄŻKA NIE PRAWDZIWE ŻYCIE. TO TYLKO MOJA WYOBRAŹNIA‼️‼️‼️