#15 Przykro mi Panie Anthony.

1.1K 42 26
                                    

Pov Tony

- Tak. - powiedziałem. Widziałem że Dylan popatrzył się jeszcze na mnie aby się upewnić czy nie kłamie. A potem w ciszy pojechaliśmy do Szpitala w którym leżał nasz brat.

Wjechaliśmy na parking i znaleźliśmy jakieś wolne miejsce. Wysiedliśmy z auta i zaczęliśmy szukać reszty naszego rodzeństwa, które wyprzedziło nas podczas naszej rozmowy.

Znaleźliśmy ich po jakieś chwili przy wejściu do szpitala. I w ciszy wszyscy weszliśmy do środka.

- Dzień dobry. Mam pytanie gdzie leży Shane Monet? - spytał Vincent w recepcji.

- A kim pan niby dla niego jest? - spytała nie miło recepcjonistka.

- Starszym bratem proszę pani. - odpowiedział Vince nie zmieniając swojego tonu.

- Sala 6 7 2 na czwartym piętrze. - powiedziała niechętnie.

- Dziękuję. Dowiedzenia. - powiedział Vincent i odszedł od recepcji

Czasem zazdroszczę mu tego opanowania które bardzo by mi pomogło w tej sytuacji bo jestem poprostu kłębkiem nerwów.

- Idziemy. - rozkazał gdy do nas podszedł.

Po jakiejś chwili znaleźliśmy jego sale. Vincent postanowił znaleźć lekarza. Po chwili przyszedł z jakimś mężczyzną.

Miał on na oko tak z 60 lat. Ciemne włosy w których bardzo łatwo było znaleźć szare kosmyki. Lekko zgarbiona postawa. Miał też długą szarą brodę. Był ubrany w typowy szpitalny fartuch. Miał na nosie okulary jedno szkło dokładnie prawe było lekko zbite. Zmarszczoną ręką otworzył sale i wpuścił nas do środka. Na łóżku leżał Shane miał zabandażowaną głowę, brzuch i nadgarstki. Dookoła stały maszyny do których był podpięty mój starszy o 7 minut brat.

Podbiegłem do niego z Hailie i ostrożnie go przytuliłem.

- Jest pan jego prawnym opiekunem? - spytał lekarz Vincenta.

- Nie ale sprawuję nad nim opiekę. Jestem jego najstarszym bratem- wytłumaczył.

- Dobrze możemy rozmawiać tutaj czy woli pan w gabinecie?

- Może być tutaj. - powiedział Vincent patrząc na mnie.

- Wporządku. Pański brat ma poważne rozcięcie z tyłu głowy. Znaleźliśmy też blizny i rany po cięciu na nadgarstkach i brzuchu. Do tego musiał przejść pukanie żołądka po wzięciu jakiś dziwnych tabletek. Ma też mocno podrażniony przełyk co może równać się bulimii. Odkryliśmy też oznaki wychudzenia. - powiedział lekarz.

- Dobrze. Jaki jest jego stan? - spytał Will.

- Stabilny jednak jest możliwość że może się nie wybudzić. - powiedział lekarz.

- Jak to? - spytał zdenerwowany Dylan.

- Rozcięcie z tyłu jest mocno wgłębione przez co nie możemy stwierdzić czy mózg nie został uszkodzony. Tak samo nie wiemy jaki wpływ mogły mieć toksyny znajdujące się w tabletkach. - wytłumaczył lekarz.

- Ale jest możliwość że nie przeżyje? - spytała zapłakaną Hailie.

- Mówię przecież że jego stan jest stabilny. - powiedział lekarz dość chamskim tonem.

- Możesz grzeczniej!? - krzyknął Dylan.

- Proszę być ciszej. Dobrze to już wszystko. Okres odwiedzin kończy się o 23 .40 a zaczyna o 5 .20. - powiedział i wyszedł.

- Szmata. - przeklnał Dylan pod nosem gdy usiadł obok mnie na co się zaśmiałem.

- Jesteście głodni? - spytał Vince.

- Tak. - powiedział Dylan.

- Mhm. - rzuciła zapłakana Hailie.

- Tony, Will? - spytał Vincent patrząc na naszą dwójkę.

- Nie dzięki. - powiedział Will.

- Nie jestem głodny. - rzuciłem przytulając mocnej bliźniaka.

- Wporządku będę niedługo. - powiedział Vince i wyszedł z sali.

- Idę do kibla. - rzucił Dylan i też wyszedł.

Gdy tylko usłyszałem dźwięk zamykania drzwi za drugim bratem po prostu się rozpłakałem. Nie chciałem by ktoś widział mnie w takim stanie ale wiem że im mogę ufać. Położyłem się obok Shane'a i się do niego mocniej przytuliłem.

- Ej będzie dobrze. - rzuciła Hailie szybko podchodząc do mnie i usiadła obok mnie.

- Nie będzie. - wyszeptałem zdesperowany przez łzy.

- Będzie dobrze młody. To jest Shane. - rzucił stojący pod ścianą Will o którym kompletnie zapomniałem.

Nie odpowiedziałem nic. Po jakieś chwili się opanowałem w tym samym czasie do pokoju wszedł Dylan. Gdy jego wzrok padł na mnie widziałem ból w jego oczach.

- Tony.. - rzucił do mnie.

- Mhm - mruknąłem nie podnosząc głowy która leżała na klatce piersiowej mojego brata bliźniaka.

- To Monet da radę. - powiedział podchodząc do mnie. Wydawało mi się że chce mnie odebrać od Shane'a.

- Nie podchodź. - powiedziałem mocniej przytulając brata a Dylan stanął w miejscu.

- Dlaczego? - spytał zmartwiony.

- Nie zabierzesz mnie. Chcę tu zostać. - powiedziałem uparcie.

- Nie zabiorę cię. Wiem co przeżywasz. - powiedział patrząc przez sekundę na Willa, który odwrócił swój wzrok od niego.

- Niby skąd. - powiedziałem.

- Po śmierci mamy popadłem w zaburzenia odżywiania i wiele razy ładowałem w szpitalu. Raz jak Dylan miał już dwa albo trzy lata nie pamiętam popadłem w śpiączkę przez wykończenie organizmu. Jak się obudziłem to Vincent mi opowiadał że Dylan zachowywał się tak jak ty. - powiedział Will

Zamarłem. Chłopacy opowiadali mi jeszcze wiele historii jak Will był w szpitalu po czym postanowili zostawić mnie samego. Po godzinie bezsensownego leżenia na łóżku mojego brata do pokoju weszła pielęgniarka, która zajmowała się Shane'em.

- Przykro mi panie Anthony ale okres odwiedzin się skończył. Pański brat musi dużo odpoczywać. - powiedziała miło zmieniając kroplówkę.

__ __ __ __ __
Heja moi mili! Dziś mamy coś takiego. Mam nadzieję że się wam spodoba! Miłego dzionka!

Pomysły > > > > >

784 słowa

RODZINA MONET - Smutna historia Shane'a Moneta. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz