#8 Nigdy nie usłyszane słowa z jego ust.

1.4K 48 100
                                    

Pov Shane

Przespałem około godzinę a może i mniej. Nie wiem kiedy zasnąłem. Wiem że był u mnie tata ale udawałem że śpię. Nie chciałem z nikim gadać.

Postanowiłem sprawdzić która jest godzina jednak telefon zostawiłem na dole. Nie no kurwa super. Więc wstałem z łóżka i szybko przebrałem się w czyste ciuchy. Następnie powoli wyszedłem z pokoju. Szedłem po schodach. Gdy byłem w salonie zacząłem szukać telefonu.

Znalazłem go na stoliku obok tej okropnej książki. Jednak czy okropnej? Gdyby nie ona dalej żył bym w kłamstwie. Chociaż czy to nie było by lepsze.

- Kurwa - szepnąłem gdy poczułem łzy na moich policzkach. Zacząłem iść do pokoju aby nikt nie zobaczył mnie w takim stanie. Jednak na moje cholerne szczęście wpadłem na kogoś. Był to tata. Mam go teraz tak nazywać? No nie wiem.

Nie mruknąłem nawet przepraszam tylko spuściłem jeszcze bardziej głowę zrobił bym teraz wszystko byle ukryć te moje cholerne łzy.

- Nic się nie stało synu? - spytał z troską w głosie. TAK KURWA STAŁO SIĘ OSOBA KTÓRĄ PRZEZ CALE ŻYCIE NAZYWAŁEM OJCEM OKAZAŁA SIE MI OBCA.

- Nie mów tak do mnie. - powiedziałem wymijając go i poszedłem do swojego pokoju. Słyszałem tylko jak wzdycha. No kurwa co ja mu poradzę.

Siedział w pokoju była pora kolacji śniadanie pominąłem a obiad przespałem. Nie miałem dziś kompletnie apetytu a tym bardziej nie miałem ochoty jeść z tatą.

Leżałem na łóżku patrząc w sufit był on śnieżno biały ale wydawało mi się że to miejsce gdzie patrzę jest innego koloru. Usłyszałem pukanie do drzwi jednak się nie odezwałem. Drzwi się lekko uchyliły ale nie zareagowałem.

- Shane chodź na kolację. - usłyszałem Cam'a. Najchętniej odpowiedział bym mu spierdalaj i tak zrobiłem.

- Spierdalaj. - mruknąłem odwracając się tyłem do niego.

Cam wyszedł z pokoju. Myślałem że mam już spokój ale jednak kurwa się myliłem.

- Przyniosłem ci kolację. - powiedział Tony kładąc talerz na biurku.

- Nie chcę. - Westchnąłem. Cieszę się że to nie Cam.

- Zjedź proszę. - powiedział kładąc sie obok mnie.

- Nie chcę. - Westchnąłem przytulając się do brata. Chociaż czy mogę go tak nazywać?

- Shane proszę. Nie chcę cię stracić. - mruknął oddając uścisk.

- Nie stracisz dużo. - Westchnąłem przytulając się do niego jeszcze bardziej aby ukryć łzy.

- Shane, Kocham cię. - usłyszałem te słowa od niego pierwszy raz w życiu.

- Też cię kocham Tony. - mruknąłem i zacząłem płakać. Poczułem jak mój brat głaszcze mnie po głowie.

Tak mogę nazwać go bratem tak samo jak Willa. Może nie biologicznym ale bratem który jest ze mną i chcę mi pomóc. I których kocham ze wzajemnością.

Chłopak wstał podszedł do biurka i przyniósł mi leżący tam talerz z naleśnikami. Usiadł obok mnie i patrzył na mnie.

- Nie jestem głodny. - mruknąłem.

- Dobra zjedź dwa ja zjem resztę. -
(Na talerzu było 5 naleśników)

Położyliśmy talerz na szafce. Wziąłem jednego kęsa jednak od razu pobiegłem do łazienki i go wyplułem. Tony zerwał się z łóżka i stanął w progu łazienki opierając się o framugę.

RODZINA MONET - Smutna historia Shane'a Moneta. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz