Machnąłem głową na znak że wszystko zrozumiałem po czym obaj zostaliśmy w przyjemnej ciszy. Trwała ona około 20 minut jak nie dłużej gdy przerwał nam ktoś wchodzący do sali.
Był to wysoki chłopak o lekko przerażającej jednak zdrowie postawie. Był dość dobrze umięśniony i miał lekko długie jak na chłopaka blond włosy.
- Tony boże wszędzie cię szukam Idioto - powiedział ale gdy jego wzrok padł na mnie siedzącego na łóżku i patrzącego na niego szeroko otwartymi oczami jego wyraz twarzy z żalu czy złości zmienił się na szczery uśmiech od ucha do ucha. - Shane! - krzyknął bardzo szczęśliwy i energiczny po czym do mnie podbiegł okropnie mocno mnie przytulając.
- Dusisz go. - powiedział Tony.
- Nie prawda. - rzucił do Tony'ego pokazując mu język. - Racja Shane? - spytał mnie.
Mordo are you okej? I do not know you.
- Hej znamy się?.. - spytałem nie pewnie z chęcią przerwania ciszy po zadanym mi pytaniu.
- Co? - zaśmiał się przytulający mnie mocniej chłopak jednak jak nie uzyskał śmiechu z mojej strony szybko spoważniał. - O czym ty mówisz? - spytał
- Shane stracił pamięć. - westchnął Tony odsuwając odemnie chłopaka.
Dziękuję wybawicielu i mój bohaterze.
- Ha ha ha ha bardzo śmieszne uśmiałem się w chuj. - powiedział ale znów śmiechów z naszej strony nie uzyskał. - Czemu się nie śmiejecie! - bardziej krzyknął niż zapytał.
- Bo to nie żart Dylan! - krzyknął Tony.
Czyli ten dziwny blondyn miał na imię Dylan. Okej znam coraz więcej ludzi.
- Dobra Gdzie Vince Will i Hailie? - spytał zmieniając temat Tony.
Kim do Cholery oni są?
- Will poszedł się przejść i nie ma go od 40 minut i Vincent i Hailie poszli go szukać a ja miałem iść szukać ciebie. Nic za bardzo nie wiem ale no po prostu się zgubił i młoda zapłakaną poszła z dziadkiem go szukać bo przecież coś mu się jeszcze nie daj Boże stanie - zaczął tłumaczyć ale nic nie zrozumiałem
- yy no to Spoko? - powiedział też pewnie też nic nie rozumiejący Tony
- Ale młody jak nic nie pamiętasz? - zapytał znów zmieniając temat znowu podchodząc do mnie. Nie no ja to na policję zaraz zgłoszę obcy mi typ nie daje mi spokoju.
- No nie wiem nic kompletnie - powiedziałem zmieszany lekko odsuwając się od typa.
Pov Will
Czułem się trochę gorzej niż wcześniej. Nie wiem czy to przez ciągły badawczy wzrok Vincenta na mnie czy nadgarstki z których ciągle leciała krew. Postanowiłem że wyjdę na świeże powietrze więc zacząłem się kierować w stronę wyjścia z szpitala.
- Gdzie idziesz? - zatrzymał mnie głos mojego najstarszego brata.
- Idę się przejść. - wytłumaczyłem i już się nie oglądając wyszedłem z szpitala.
Wyszedłem z szpitala i zacząłem się kierować wzdłuż autostrady. Kilkadziesiąt lub kilka set metrów dalej znalazłem sklep.
Wszedłem do środka i kupiłem jakieś najtańsze fajki i gumy do żucia.
Zapłaciłem gotówką aby nikt się nie dowiedział.
Usiadłem na ławce niedaleko tego sklepu i odpaliłem papierosa.
Zaciągnąłem się przyjemnym dymem nie paliłem od dobrych miesięcy.
(Nie pamiętam czy wcześniej palił jak tak to nie palił)
Przyjemny dym rozpływał się w moim gardle a charakterystyczny zapach fajek drażnił moje nozdrza.
Po chwili takiego siedzenia przyszedł do mnie jakiś bezdomny.
- Dzień dobry kierowniku. - powiedział zdejmując czapkę i potem znów ją zakładając
- Dzień dobry- odpowiedziałem bez emocji.
- Co kierownik taki smutny? - spytał
- Brat leży w szpitalu. - powiedziałem.
Nie znając tego człowieka miałem do niego większe zaufanie niz do np. Vincent'a.
- Przykro mi - powiedział siadając na ławce.
- Chcę pan zapalić? - spytałem podając mu paczkę.
- Ale jaki pan. Jarek jestem - zaśmiał się wyciągając jednego papierosa z paczki na co podałem mu zapalniczkę. - Dzięki młody człowieku.
- Proszę bardzo ja jestem Will. - powiedziałem.
- Miło poznać Will. - powiedział podając mi dłoń.
- Mi również Jarek. - powiedziałem i uścisnąłem jego dłoń.
- Co się twojemu bratu stało? - spytał zaciągając się dymem.
- Upadł na szafkę i przez miesiąc był w śpiączce niedawno się obudził. - powiedziałem.
- No to zdrowia dla brata. Miejmy nadzieję że Matka Boska zdrowie mu da. - powiedział na co się zaśmiałem.
- Tak miejmy nadzieję. - powiedziałem .
__ __ __ __ __ __ __ __ __ __
Heja moi mili! Dziś przychodzę z czymś takim. Ogólnie to maraton będzie miał około 5 rozdziałów i zakończy tą książkę. Będzie on w poniedziałek i co jakiś czas będą wlatywać rozdziały. Miłego dnia!Oceny i pomysły > > >
688 słów.
CZYTASZ
RODZINA MONET - Smutna historia Shane'a Moneta.
Fiksi Penggemarnie wiem.. ‼️‼️‼️ PAMIĘTAJCIE ABY NIE POWTARZAĆ NICZEGO CO JEST PRZEDSTAWIONE W KSIĄŻCE. JEST TO TYLKO KSIĄŻKA NIE PRAWDZIWE ŻYCIE. TO TYLKO MOJA WYOBRAŹNIA‼️‼️‼️