Rozdział trzeci

1.3K 33 5
                                    




Marisol


- Kochanie, obiad! - słyszę dochodzący z dołu głos mamy.


Nareszcie. Jestem głodna jak wilk, który nie jadł tydzień. Mój brzuch podskakuje ze szczęścia. Typowo wstaję późno i zamiast jeść śniadania, czekam na obiad. Moja mama tego nienawidzi, ale nie potrafię zmienić nawyków. Niedługo już nie będzie sielanki, tylko studia. Nie będzie spania do południa, ciągłego leżenia i czytania. Zakładam na piżamę różowy szlafrok i zbiegam schodami na dół.

Mama mierzy mnie zdegustowanym wzrokiem, widząc ten strój. Tak, jest druga po południu i co? Wychodzę dopiero wieczorem i potwornie się stresuję tym spotkaniem. Znika mi całkowita chęć na ten wieczór. Jak o tym myślę, czuję znużenie.

Przed moimi oczami pojawia się talerz z jakimś paskudztwem. Wpatruję na dnie i wykrzywiam twarz. Co to jest? Zaraz nie wyrobię z głodu, liczyłam na jakieś smakołyki, coś co uwielbiam, a nie to... nie umiem nawet tego nazwać.

- Mamo, co to jest? - Pytam ją z widocznym obrzydzeniem.

Otwiera usta z zażenowania i fuka:

- Pieczeń i ziemniaki, a na co ci to wygląda? Jak ci nie pasuje, to sama sobie coś ugotuj. Jesteś podobno dorosła.

Zaciskam usta w cienką linię i nabieram to coś na widelec. Boże, wygląda obrzydliwie. Staram się znaleźć jakiekolwiek plusy tego dania, ale nic nie przychodzi mi do głowy. Kocham mięso, nie wyobrażam sobie życia bez niego, ale to? Serio, ktoś to chyba wyrzygał.

Biorę niechętnie kawałek do ust i od razu wypluwam.

- Rany boskie! - Ponownie pluję na talerz. Wystawiam język, próbując pozbyć się tego okropnego smaku. Mama zakłada ramiona na piersi i złowrogo się uśmiecha.

- Dziecko, naprawdę zrób sobie sama jedzenie. Od jutra gotujesz sama, ja się staram... a ty tego nie doceniasz! - Papla jak typowa matka.

-Nie mów mi, że tobie to smakuje - prycham. - Chciałam dać temu szansę, ale jest ohydne!

Mrozi mnie wzrokiem. Rany, nienawidzę tego spojrzenia. Naoglądałam się go w dzieciństwie i mi wystarczy.

- Mamusiu, proszę... - robię maślane oczy - ... zrobisz mi serek i frytki? Jestem naprawdę głodna, a nie chcę tego jeść.


Patrzy na mnie z politowaniem i podchodzi do lodówki. Zaczyna w niej grzebać i po chwili oznajmia:

-Nie ma serka, idź do sklepu. Jak myślisz, że ja polecę, to się mylisz

Żal. Dobra, poświęcę się. I tak robi dla mnie dużo.

-Okej. - Sapię i odsuwam krzesło od stołu.


Zostaję w piżamie, nakładam tylko na siebie bluzę, bo pogoda dziś średnio dopisuje. Do sklepu mam z siedem minut z buta, więc przynajmniej powinnam się szybko uwinąć.

Jestem już gdzieś w połowie drogi i słyszę dziewczęcy, przeraźliwy pisk. Brzmi zadziwiająco znajomo. Czy to Sofia? Przesuwam spojrzenie w stronę murku, który okala jej dom. Jakiś typek ją szarpie. Nie, nie pasuje do niego to określenie. Facet wygląda jak goryl, przez co jest jeszcze bardziej przerażający. Zaczyna się we mnie gotować. Podchodzę tam szybkim krokiem uznając, że jak zobaczy świadka to odpuści. Sofia mnie zauważa i kręci głową pokazując, że to fatalny pomysł. Kto to jest? I dlaczego się na nią wydziera!?


- Hej, Sofia! - odzywam się, ale szybko uzmysławiam sobie swój błąd, bo facet obraca się w moją stronę i gromi mnie spojrzeniem.

Zatrzymuję kroku i staję jak wryta ze strachu. Żałuję. Cały głód opuszcza mnie w mgnieniu oka.


Red Ribbon Bow 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz