Rozdział dwudziesty siódmy

1.5K 52 0
                                    


Marisol

Goście zaczynają już się powoli ulatniać, co mnie niespecjalnie cieszy. Oznacza to, że impreza dobiegła końca, czyli teraz będę skazana tylko na swojego męża. Nie umiem opisać tego, co teraz czuję. Nienawidzę go i jednocześnie pragnę. Widziałam, jak się zdenerwował, widząc mnie z Samuelem. Taki był mój cel.

   Postanawiam odnaleźć na koniec jeszcze moje przyjaciółki, ale moim oczom ukazuje się tylko jedna. Sofia, siedzi na kolanach jakiegoś faceta, który bezczelnie trzyma rękę na jej tyłku. Żarty. Podbiegam prędko w jej stronę i ciągnę za ramię. Wstaje, chwiejąc się na nogach i uśmiecha do mnie niewinnie.

- Co ty robisz? - Warczę ostrzegawczym tonem, śledząc czy aby na pewno, ten fagas nie ruszył za nami.

- No co... to miły gość.

-  Powaliło cię, idziemy - ciągnę ją mocniej za rękę, aby odejść na bezpieczną odległość i zniknąć z jego pola widzenia. - Gdzie jest Cam?

Rozgląda się po sali i wzrusza ramionami.

-  Wyszła - stwierdza.

-  Kiedy wyszła? - Pytam zdziwiona.

    Wyciągam telefon z torebki, w celu sprawdzenia, czy przyjaciółka nie napisała mi jakiejś wiadomości, ale nic.

-  No, poszła już... dawno... z jakimś mężczyzną.

   Co? Boże, czy ona nawet nie może opanować swoich żądz na moim weselu? Za cholerę teraz się nie dowiem z kim wyszła, ponieważ połowa gości już zniknęła. Ale jej się oberwie!

-   Jedziesz do domu, natychmiast i ani mi się waż wracać do tego lalusia - rozkazuję i zamawiam jej taxi.

    Patrzy na mnie mrużąc jedno oko. Pewnie nawet nie przyswoiła tej informacji, zbyt wiele wypiła. Nie zostawię jej tutaj samej, bo kto wie, co jeszcze strzeli jej go głowy albo gorzej - ktoś ją wykorzysta. Eros rozmawia właśnie ze swoim bratem i chyba wyczuwa, że na niego patrzę, ponieważ odwraca wzrok w moją stronę. Marszczy brwi, widząc moją minę i zaczyna się zbliżać. Próbuję się opanować i nie pokazać po sobie, jak niesamowicie mnie przeraża.

    Kiedy już znajduje się przy mnie, zalewa mnie nagła fala gorąca. Nie ma już na sobie marynarki i kilka guzików jego koszuli zostało odpiętych. Wygląda zbyt seksownie. Wciągam nosem jego zapach i kolana prawie się pode mną uginają.

    Wypiłam pięć szotów, dwa kieliszki szampana i przypadkowo trochę więcej wódki, myśląc że to była cola, ale jednak nie była. Jak na mnie to niewiele, ale jednak szumi mi w głowie. Mężczyzna obejmuje mnie ręką w pasie i pociera drugą dłonią mój policzek. Przez myśl mi nie przeszło, by go odtrącić ( chociaż powinnam, bo jest fiutem ). Jednak uczucia, które wzbudza we mnie jego bliskoś, cóż... są porywające.

- Wszystko w porządku? - Mruczy tuż przy moim uchu.
     Kiwam głową, próbując jakoś wyjaśnić to, co właśnie się dzieje z moim ciałem i pytam:

- Widziałeś Camilę?

Nastaje chwila ciszy, ale po chwili się odzywa:

- Nie, nie widziałem. Dobrze się czujesz?

- Mhmm.

   Krzywi się. Słyszę piknięcie telefonu, co znaczy, że pojawił się transport dla Sofii. Żegnamy się i proszę Erosa, aby bezceremonialnie ją zaprowadził na parking. Goście, którzy pozostali, zaczęli już dochodzić do wniosku, że pora się zbierać, ponieważ biba się skończyła. Ich jęki mnie o tym informują. Mnie już prawie żołądek podchodzi do gardła. Będę dzisiaj spać w domu Erosa, z nim za ścianą, nie w jednym łóżku. Kłuje mnie serce na tę myśl. Im bardziej ta chwila się zbliża, jest mi tylko ciężej.

Red Ribbon Bow 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz