Eros
Budzik standardowo dzwoni o 8:00. Szczerze, to już go nie potrzebuję, ponieważ organizm sam przyzwyczaił się do wstawania o ustalonej godzinie. Przypomina mi się, co czeka mnie w firmie. Przewracam oczami i zwlekam się z łóżka. Biorę długi prysznic i szykuję się do wyjścia. Udaję się do kuchni, witając się z moją wspaniałą gosposią.
- Witaj, Joana - uśmiecham się do niej szeroko. - O, widzę, że parzysz kawę, co ja bym bez ciebie zrobił? - Kładę dłoń na piersi.
- Dzień Dobry, Eros, będąc szczerą - zginąłby pan. - Odwzajemnia mój uśmiech, a ja rechoczę na jej słowa.
- Bardzo potrzebuję tej kawy - oznajmiam, siadając przy blacie. - Alberto napisał, że musimy poważnie porozmawiać. Ciekawi mnie, co ma dla mnie. - Patrzy na mnie marszcząc brwi. Zna mnie lepiej niż sama matka i wie jak stresują mnie takie sytuacje.
- Z pewnością nie masz się czego bać. Pan Alberto, to złoty człowiek. Nie zrobiłby ci na złość. - Kwituje, podając mi kubek z kawą.
Dziękuje jej i sięgam po iPada, leżącego na krześle obok. Dlaczego zostawiłem go na krześle? Przeglądam media, nie znajdując niczego fascynującego, poza kolejnym artykułem o sobie samym. Na ogół, nie przejmuję się opiniom i tym, że piszą o mnie w internecie. Jestem biznesmanem i współpracuję z firmą Alberto, a nie ma bardziej znanej firmy inwestycyjnej na rynku.
O nim było głośno już parę lat temu, później zaczęliśmy współpracę i ja stałem się głównym tematem. Poza tym, Alberto ma żonę i dzieci. A ja jestem „Milionerem na wydaniu", jak to opisują mnie portale plotkarskie. Jest to kłamstwo, wcale mnie jestem na wydaniu. Nie pragnę mieć żony, lecz ta informacja nie musi trafić do świata. Podsuwano mi różne kobiety, ale ja nie byłem zainteresowany małżeństwem. Brat zawsze mi powtarzał, żeby udawać zajętego, aby te wszystkie baby tak do mnie nie lgnęły. Sam tak zrobił i jemu się udało.
Jak byłem młodszy to nawet planowałem swoją przyszłość. Myślałem o założeniu rodziny... no, nie wyszło. Gdzieś w wieku dwudziestu pięciu lat, wiedziałem już, jak potoczy się moje życie. Wybrałem takie jak Helios. Życie w stanie agamii mi odpowiada. Nie zamierzam tego zmieniać.
Dojeżdżam do firmy przed dziesiątą. Nigdy się nie spóźniam - zawsze jestem wcześniej, ponieważ sam nie toleruję spóźnialstwa. Parkuję samochód i udaję się na swoje piętro. Wchodzę do gabinetu, gdzie już czeka na mnie asystentka.
- Dzień Dobry, pan Alberto oczekuje pana u siebie za... - patrzy na swój mały, złoty zegarek- ... trzynaście minut, w sali drugiej.
- Dzięki, Evo - posyłam jej niemrawy uśmiech.
- Zaparzyć kawy?
- Nie, dziękuję. Nie zdążę wypić. - Kłamię. Po prostu, nie byłbym w stanie włożyć niczego teraz do ust.
Kiwa głową i odchodzi. Wypuszczam głośno powietrze i luzuję krawat, bo nagle zrobiło mi się gorąco. Podchodzę do okna, aby je trochę uchylić, gdyż już nie mogę wytrzymać. Co z pieprzoną klimatyzacją?Mój wzrok skupia się na przyjacielu, który idzie z kobietą za rękę przez parking. To pewnie Kornelia, jego żona. Dlaczego on przychodzi z nią do biura? I to jeszcze... teraz ja spoglądam na zegarek... dziewięć minut przed naszą rozmową?
Zaczynam się pocić. Dosłownie, moje ręce są mokre. Nie mogę teraz zdjąć marynarki, ponieważ na pewno plamy pod pachami będą się odznaczać. Włączam opcje mierzenia tętna, na moim smartwatchu, żeby sprawdzić jak bardzo jest ze mną źle.
- Sto pięćdziesiąt dwa, fantastycznie - mruczę do siebie.
Zostało mi pięć minut. Wychodzę z gabinetu i ruszam w kierunku windy. Ręce mi się trzęsą, ponieważ mam złe przeczucia. Witam się z kobietami, które siedzą przy swoich biurkach i są zajęte pracą. Ich stoliki są ustawione ciągiem do ogromnym drzwi - gabinetu Alberta. Na szczęście, nie tam się kieruję. Skręcam w lewo, idąc do sali konferencyjnej numer dwa. Czemu wybrał salę konferencyjną?
CZYTASZ
Red Ribbon Bow 18+
RomansaMarisol Valentino jest dziewczyną pochodzącą z zamożnej rodziny, lecz pieniądze nie są dla niej wartością nadrzędną. Od dziecka, rodzice dostarczali jej wszystkiego, przez co nie była przygotowana do dorosłości. Nagle jej życie zostaje zaburzone, pr...