MarisolCo mnie podkusiło, żeby się zgadzać na to spotkanie? Zasadniczo co roku w wakacje zbieramy się całą ekipą i wyjeżdżamy za miasto, ale wstawanie o ósmej nie jest dla mnie.
Dzisiaj razem z Camilą, jej znajomymi i tym razem z Sof, jedziemy na obrzeża Madrytu na mały piknik. I to rowerami! Najchętniej pojechałabym tylko z moimi przyjaciółkami, ale uparły się, żeby wziąć chłopaków, a Camila jest organizatorką, więc nie miałam za wiele do gadania. Czasem trzeba się otworzyć i nie robić z siebie dzika z lasu.
Nie mogę się zwlec z łóżka. Nienawidzę wstawać tak wcześnie. Biorę do ręki telefon i marszczę brwi, orientując się, że nie podłączyłam go na noc, a siedemnaście procent z pewnością nie wystarczy na cały dzień. Natychmiast wstaję i podpinam telefon do ładowarki, dziękując Apple za szybkie ładowanie.
Nie wybieram się pod prysznic, ponieważ i tak się spocę na rowerze, a jestem wyznawcą zdania, że częste mycie skraca życie. Wiążę włosy w kitkę, tuszuję rzęsy i zabieram się za szukanie stroju. Dobrze, że jeszcze mam ogolone nogi, ponieważ ma być upalnie i wypada jakoś się prezentować . Wsuwam na tyłek ulubione kolarki, są świetne i na maksa podkreślają pośladki. Do tego jeszcze biały top na ramiączkach i jestem gotowa. Tylko ten cholerny telefon. Zgubiłam gdzieś swojego powerbanka, a przecież będę w polu, więc nie będę miała kontaktu.
Na szybkiego wbijam do sypialni rodziców w poszukiwaniu torby ojca. Boże, czy ich pokój może być jeszcze większy? Nie rozumiem na cholerę im tyle przestrzeni. Rozglądam się, ale po torbie ani śladu. Zaglądam do garderoby i odnoszę sukces. Schylam się po torbę i szperam w poszukiwaniu powerbenka. Moją uwagę przykuwa natomiast koperta, która jest zaadresowana do mamy, na nasz polski adres. Skąd ona się tu wzięła i dlaczego tata jej nie otworzył? Lepiej nie będę go o to pytać, bo pewnie się wkurzy, że bezpodstawnie grzebię w jego rzeczach. Trudno, to pewnie nic ważnego, skoro trzyma ją zamkniętą w torbie, prawda? Chwytam akumulator i wracam do siebie. Telefon zaczyna wibrować i na ekranie ukazuje się Putita.
- Jesteś gotowa? - Pyta Camila zbulwersowanym głosem. Nie zamierzam jej podjudzać, więc tylko odpowiadam:
- Tak, jestem. Za ile będziecie?
- Czekamy na Alexa, ale podobno jedzie, pewnie z dziesięć minut. Wzięłaś żarcie?
- Przecież wy mieliście się tym zająć - Sapię do telefonu.
- Do cholery jasnej! Dlaczego nikt nie potrafi się zmobilizować! Wzięliście coś? - zwraca się do znajomych, słyszę tylko ich przekomarzanie się, więc domyślam się, że przekąsek brak. - Jesteście do dupy! W takim wypadku jeszcze zaliczamy sklep, ale to już z tobą.
- Okej. Zaraz się zbieram - rzucam, rozłączając się.
Misja na teraz - odnaleźć mój rower w garażu. Będzie to trudne zadanie zważywszy na to, że tu jest wszystko i nic. Przepycham się przez zakurzone kartony, stare krzesła, narzędzia, stół, który jeszcze niedawno stał w kuchni i palety. Mijając jeden z regałów, głośno kicham. Nie mam pojęcia, jak mój ojciec się tutaj odnajduje, ani po co gromadzi te rzeczy.
Po kilku minutach szukania rower zostaje odnaleziony. Na szczęście nie trzeba pompować kół, ponieważ jeździłam już na nim w te wakacje, a i tak został przykryty tyloma badziewiami. Przecieram go mokrą szmatką, którą znajduję na starym stole, ale też wolę nie wiedzieć gdzie wcześniej była.
Zamykam garaż i wracam do kuchni, żeby zaparzyć kawę i obmyć się z tego syfu, który ze sobą przyniosłam. Rozbrzmiewają się dźwięki dzwonków rowerowych, co świadczy o przyjeździe znajomych. Kawę przelewam do kubka wielorazowego i wychodzę. Pakuję swoje graty do plecaczka, który wkładam do wiklinowego koszyka. Tylko telefon, który podłączyłam do powerbenka, wkładam do nerki i przewieszam przez ramię.
![](https://img.wattpad.com/cover/344319218-288-k889285.jpg)
CZYTASZ
Red Ribbon Bow 18+
RomansaMarisol Valentino jest dziewczyną pochodzącą z zamożnej rodziny, lecz pieniądze nie są dla niej wartością nadrzędną. Od dziecka, rodzice dostarczali jej wszystkiego, przez co nie była przygotowana do dorosłości. Nagle jej życie zostaje zaburzone, pr...