Rozdział dwudziesty trzeci

1.1K 44 0
                                    

Eros

Przez kilka dni próbowałem uzmysłowić sobie, co ja najlepszego zrobiłem. Znowu dobierałem się do Marisol. Ponownie nie wykazałem się z zbytnią mądrością. Co ona sobie o mnie myśli? Nie mam w sobie tyle samozaparcia, aby jej nie dotykać.

     Cholera, nie mam szesnastu lat, żeby być napalonym jak dziki zwierz. Nawet wtedy byłem normalniejszy! Jeszcze to jest Marisol, której oznajmiłem wcześniej, że do niczego miedzy nami nie dojdzie. Nie myślę racjonalnie przy tej dziewczynie. Kiedy tylko poczuję jej zapach, jej obecność... jestem skończony. Wszystkie moje zdrowe zmysły odchodzą. Wyszedłem z ich domu z taką erekcją, że nawet mój taksówkarz kiwał mi współczująco głową.

    Do ślubu zostało już niewiele czasu, a mam do załatwienia jeszcze masę spraw. Ściągnięcie całej rodziny, z różnych stron Hiszpanii nie będzie łatwym zadaniem. Muszę im wszystkim po kolei, znaleźć jakieś lokum. Tragedia.

     Zaraz przyjeżdża do mnie Helios, aby pomóc wybrać garnitur. Cieszy mnie fakt, że rodzina mojej narzeczonej, załatwi wszystkie organizacyjne sprawy. Ja już bym nie miał do tego głowy.

   Joana zajmie się przygotowaniem domu. Wybrałem dla Marisol sypialnie, prawie na drugim końcu korytarza, żeby przypadkiem mnie kiedyś nie podkusiło wbić do niej. Naprawdę bardzo bym chciał spać z żoną w jednym łóżku. Mieć ją ciagle przy sobie...

     Może popełniam błąd? Może nie warto od razu tego przekreślać, tylko dać szansę. Na początku byłem w stu procentach przekonany, że wszelkie zbliżenia są nieakceptowalne, natomiast teraz nie mam już pewności. To małżeństwo będzie dla mnie katorgą.

    Zmiana Joany się skończyła, więc zostaję domu sam. Robię sobie kawę i siadam w kuchni, w oczekiwaniu na brata. Co do garnituru... nie znam się jakoś specjalnie, na ślubnych ubraniach. Mam masę garniaków, ale żaden się nie nada na tę uroczystość. Dobrze, że mój starszy brat mi pomoże, bo sam bym nie podołał. Siedzę chwilę przed telewizorem i słyszę otwieranie drzwi. No tak, oni nigdy nie dzwonią, po prostu wchodzą jak do siebie.

-  Zbieraj się, wyjeżdżamy za pięć minut - mówi, uchylając drzwi.

- O tak, ciebie też miło widzieć, braciszku - odpieram zgryźliwie.

    Pokazuje mi środkowy palec, jak na dojrzałego, czterdziestoletniego mężczyznę przystało i wraca do samochodu. Zabieram najpotrzebniejsze rzeczy i wyjeżdżamy.

-  Skoczymy później na jakieś piwo - oznajmia, otwierając szybę.

- Będziemy samochodem, geniuszu.

   Patrzy na mnie spod byka i szybko odwraca spojrzenie, zaciągając się swoim elektrycznym papierosem. Świństwo.

-  Tak jakby to był problem. W porządku, wrócimy do domu i pojedziemy taxi.

    Kiwam głową i widzę przez okno, że dotarliśmy na miejsce.

    Wybranie idealnego garnituru zajęło nam dwie i pół godziny. Jezu. Kiedy kupuję sobie wdzianko do pracy, zajmuje mi kilkadziesiąt minut, ponieważ zazwyczaj, od razu jestem zdecydowany. Tym razem było inaczej.

     Wszystkie komplety były bardzo podobne. Niektóre wręcz... wyuzdane? Zdecydowałem się na taki, z lekkim połyskiem, w kolorze granatowym, tłoczeniami kwiatowymi, czarnymi klapami i kieszeniami. Muszę przyznać, że naprawdę mi się podoba. Mój brat ma świetny gust. Do tego wybrałem białą koszulę, ze srebrnymi guzikami, czarna muchę i buty oraz czerwoną poszetke - specjalnie, ponieważ to ulubiony kolor Marisol i jestem prawie pewien, że wybrała coś czerwonego do swojej kreacji.

Red Ribbon Bow 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz