Kolejnego dnia, gdy Rowena się przebudziła, zauważyła szron na oknach. Grudniowa pogoda zaczęła już powoli się odznaczać w Chicago. Był to na razie pierwszy dzień, podczas którego można było odczuć nareszcie zimę. Widocznie ta pora roku miała być dość ciepła w Illinois tego roku.
Przebrała się tego dnia wyjątkowo w błękitne, szerokie jeansy, a nie w sukienkę głównie z powodu mroźnej pogody. Ubrała białą koszulę, a na to założyła wełniany niebieski bezrękawnik. Miała zamiar tego dnia wybrać się na zewnątrz, dlatego też przygotowała już sobie na boku biały, długi, wełniany płaszcz.
Kiedy już miała wziąć się za makijaż, ktoś zapukał do drzwi jej pokoju. Szatynka cała się spięła, obawiając, że to znów Henry przyszedł ją odwiedzić. Z gulą w gardle podeszła do drzwi i przekręciła klamkę. Po chwili odetchnęła z ulgą, a uśmiech sam pojawił się na jej twarzy.
— Boże, słońce, co jesteś taka blada? — spytała lekko zmartwiona Isla, podchodząc bliżej Roweny. Położyła swoje ciepłe dłonie na jej policzkach, by lepiej się jej przyjrzeć. Obejrzała jej twarz pod kilkoma kątami, a następnie sprawdziła, czy nie ma gorączki, kładąc dłoń na jej czole.
— Nic się nie stało — zapewniła młoda Russel, uśmiechając się uspokajająco w stronę staruszki.
— No nie wiem. No nie wiem. — Pokiwała głową na boki. Chwilę później spuściła wzrok na jej sylwetkę i spojrzała na jej ubranie. — Ślicznie dzisiaj się ubrałaś, dziewczynko.
— Nie jestem już dziewczynką, Isla. — Szatynka przewróciła oczami.
Staruszka trzepnęła Rowenę lekko w ramię.
— Cicho tam. Dla mnie już zawsze będziesz małą dziewczynką — powiedziała twardo, po czym jednak się uśmiechnęła i mrugnęła do niej okiem.
— I tak dziękuję za komplement — powiedziała młoda Russell i przytuliła Islę.
— O jejku, jejku. No już, już. Bo za chwilkę się tutaj rozkleję. — Isla pogłaskała tył jej głowy. — Pamiętaj, że jesteś śliczną i mądrą, młodą kobietą. Nie daj się nikomu.
— Na pewno nie dam. Nie, gdy ciebie mam przy swoim boku — wyszeptała Rowena, lekko łamiącym się głosem. — Kocham cię, Isla.
— Ja ciebie też, słońce — westchnęła, po czym się delikatnie wysunęła z objęć młodej Russell i chwyciła ja za ramiona. — A teraz przestańmy, bo obie się popłaczemy zaraz — zaśmiała się. — Chodź teraz się pomalować, a ja zrobię ci jakąś ładną fryzurkę w tym czasie, co ty na to?
Rowena od razu przystanęła na tę propozycję. Kręcący się pod nogami Dano, przeszkadzał obu kobietom dojście do toaletki. Doberman chciwe domagał się pieszczot ze strony Isli, dlatego ta na chwilę przystanęła, by go pogłaskać. Gdy zwierzak, poczuł się wystarczająco zadowolony, zostawił kobiety w spokoju. Podreptał w stronę łóżka Roweny, wskoczył na nie, a następnie zwinął się w kulkę.
Staruszka jeszcze chwilę przyglądała się psu, a następnie podeszła do siedzącej przed toaletką młodej Russell. Isla chwyciła szczotkę, po czym zaczęła czesać jej brązowe włosy.
Gdy Rowena skończyła swój codzienny makijaż, przejrzała się w lustrze. Podziwiała piękną niebieską wstążkę na swoich włosach, którą zawiązała staruszka w kokardkę. Dziewczyna mimowolnie się uśmiechnęła, widząc jak starannie i symetrycznie kokardka została zawiązana.
Szatynka spojrzała na Isle z wdzięcznością, po czym przytuliła się do niej.
— Dziękuję ci za wszystko — wyszeptała do jej ucha.
CZYTASZ
MIDDAY [18+] | ᴅʏʟᴏɢɪᴀ ᴍɪᴅᴅʟᴇ
Romance❝A kiedy wybije południe, wspomnę cię po raz ostatni❞ Rowena niegdyś sądziła, że wystarczy złamać kilka zasad, by poczuć kontrolę nad swoim życiem. Przyszedł wreszcie czas, przez który dowiedziała się, ile prawdy w tym było. Została postawiona przed...