15. Coś się zmieniło

588 43 19
                                    

Witam,
z góry przepraszam was że na rozdział musieliście czekać dwa (albo nawet trzy) tygodnie. nie miałam jednak czasu a nie chciałam wam dawać czegoś napisanego byle jak. teraz jednak mam trochę więcej luzu więc myślę że w następnym tygodniu wpadnę nawet dwa rozdziały (ale nic nie obiecuję).

a teraz wiecie, co robić :))

Twitter: #middlewattpl
_____

Pukanie do drzwi wybudziło go ze snu. Przetarł twarzy i ze skwaszoną miną wstał z kanapy. Po drodze do drzwi szybko jeszcze wyłączył telewizor, przy którym widocznie zasnął. Gdy dotarł do wejścia, odkluczył zamek i wtedy też ktoś wpadł do jego mieszkania.

Zdezorientowany i jeszcze trochę śpiący Douglas dopiero po chwili poznał, że osobą, która wpadła jak huragan była Rowena. Zmarszczył brwi na jej widok, a przez słowotok, w który wpadła, nic nie rozumiał.

Rowena zirytowana mówiła tak nieskładnie i tak szybko, że aż sama chyba gubiła się w znaczeniu swoich słów. Mimo to nie przestawała i nawet nie patrząc na mężczyznę, dalej nawijała na jednym wdechu. Chodząc w te i z powrotem po małym salonie opierając się o laskę, nadal wyrzucała z siebie całą irytację.

—... więc w tej chwili wytłumacz się, co ty odwalasz.

Szatyn patrzył się na nią przez chwilę w ciszy.

— Że co?

Dziewczyna westchnęła, po czym zamknęła oczy, by się opanować. Wtedy też poczuła, że jedna z jej nóg drętwieje. Skrzywiła się i oparła mocniej na lasce.

— Wytłumacz się w tej chwili, dlaczego nie odbierasz telefonów, wziąłeś urlop i możliwe, że nie wrócisz do pracy. Tłumacz się — wycedziła przez zęby.

— Ze spokojem, Row. Ja...

— STOP — krzyknęła, przerywając mu. Drętwiejąca noga jeszcze bardziej jej przeszkadzała w tym wszystkim. — Nie, nie, nie... Nie podoba mi się, że nazwałeś mnie tak jak inni. Nigdy, przenigdy nie nazwałeś mnie "Row". Coś się zmieniło i nie podoba mi się to.

I wtedy też cień paniki wdarł się do jej serca. Bo Douglas nigdy, przenigdy nie nazwał jej "Row". Po prostu "Row" w jego ustach brzmiało niemalże jak obelga. Jak coś, co łamało jej serce.

Słowa Roweny w jakiś sposób sprawiły, że coś jakby złamało się w Douglasie. Nie potrafił być już taki spokojny.

— A jak niby ma być?! — krzyknął, nie dbając o to, że może obudzić sąsiadów. — Oczywiście, że coś się zmieniło. Jakbyś nie zauważyła, to zostałaś dźgnięta pod moją ochroną!

— Przestać się drżeć na mnie! — wykrzyczała jeszcze głośnie. — I zauważyłam, że zostałam zaatakowana. Dzięki za przypomnienie — prychnęła sarkastycznie.

Douglas zmarszczył brwi. Coś mu nie pasowało.

— Masz racje, coś się zmieniło. I nie chodzi tu tylko o tę sytuację. Nigdy nie krzyczałaś, nie używałaś sarkazmu, nie wkurzałaś się tak i nie chodziłaś o lasce.

Wtedy też Rowena zrozumiała, że posunęła się trochę za daleko. Nie mogła o wszystko obwiniać Castella. Tak na dobrą sprawę nie zrobił nic złego. Musiała się zreflektować.

— Wybacz — wyszeptała, wzdychając. — Zaburzenia behawioralne przez no wiesz... Przez tę narkozę.

— Że co? — zapytał zaniepokojony.

— Nie wiedziałeś? — powiedziała lekko zszokowana. — W szpitalu podali mi za dużo narkozy. Przedawkowanie nadal jeszcze trochę daje mi w kość. Zmiany zachowań, problemy neurologiczne, przez które chodzę o lasce. Ale to nie jest ważne... Tłumacz się.

MIDDAY [18+] | ᴅʏʟᴏɢɪᴀ ᴍɪᴅᴅʟᴇOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz