Minął tydzień. Boleśnie napięty tydzień, który polegał na tylko i wyłącznie na ignorowaniu się. Bo pomimo słów Roweny, że zapomną o tym po wschodzie słońce – żadne z nich nie zapomniało. Jednak nie wspominali tego na głos. Wszystkie przemyślenia zachowali w swoich głowach i nie pozwolili, by wydostały sięna głos.
Ciche dni co prawda zabijały ich oboje, ale nie mieli pojęcia, jak ze sobą rozmawiać, jak rozpocząć rozmowę. A raczej tylko Rowena. Ona jako jedyna próbowała poruszyć jakikolwiek temat, ale nie potrafiła znaleźć pasującego do sytuacji. W przeciwieństwa do Douglasa, którego nie ciągnęło do konwersacji. Zdecydowanie wolał siedzieć w ciszy, nawet jeśli była niezręczna.
Porankiem młoda Russell nie miała chęci nawet na próby rozmowy, dlatego nie odezwała się nawet w kwestii śniadania. Śniadania, którego sama zrobić nie potrafiła.
Od kiedy tylko tu byli zawsze to szatyn robił posiłki. Dogadywali się w tej kwestii tylko i wyłącznie dzięki próbom dziewczyny, których tego dnia zabrakło.
Rowena nie potrafiła gotować. Nie ukrywała nawet tego. Nie umiała zrobić sobie nawet głupiej kanapki. Przez całe swoje życie wszystko miała podstawiane pod nos, nie miała nawet szansy, by nauczyć się czegokolwiek w kuchni. I nawet nie tylko w kuchni.
W chatce to Douglas robił za pomoc domową. Sprzątał, gotował, robił pranie. Na razie nie zdarzyło się, żeby narzekał, ale przecież ze sobą nie rozmawiali, więc dziewczyna tak naprawdę nie wiedziała, jak się z tym czuł.
Russell założyła za uszy kosmyki włosów, które wypadły z jej wysokiej kitki. Tego dnia ubrała krótką, białą, plisowaną spódnicę i białą koszulę, na którą założyła sweterek w kolorze pastelowego różu. Na nogi zdecydowała się włożyć czarne botki, a szyję ozdobił delikatny naszyjnik z pereł.
Gdy podeszła do gazówki, podciągnęła rękawy swetra do łokci. Ze zrezygnowaną miną próbowała przypomnieć sobie, jak kilka dni wcześniej Castell smażył jajecznicę. Wydawała się najprostszym daniem, jakie do tej pory jadła na śniadanie w chatce. Dzięki swoim obserwacją wiedziała mniej więcej, jak to zrobić.
Wyciągnęła z szafki patelnię, a następnie postawiła na palniku, który wcześniej zapaliła. Idąc do lodówki po masło i jajka, czuła na sobie wzrok Douglasa, który dopijał kawę. Siedział przy stole, który znajdowała się zaraz za jej plecami. Nic nie robił ani nic nie mówił – tylko przyglądał się jej ruchom.
Rowena podeszła z powrotem do gazówki i obok odłożyła jajka. Gdy chciała chwycić nóż, by ukroić kawałek masła, zahaczyła materiałem swetra o patelnię. Zachwiała się ona na palniku, by zaraz z niej spaść. Wszystko potem wydarzyło się już szybko. Za szybko.
Dziewczyna próbując ratować patelnię od upadku, chwyciła ją. Gorąca powłoka poparzyła jej dłoń, przez co z sykiem prędko ją odsunęła. Patelnia z głośnym hukiem opadła na drewnianą podłogę. Rowena skrzywiła się, czując nadal palący ból.
Douglas od razu pojawił się obok niej. Chwycił jej nadgarstek i natychmiast zaciągnął ją w stronę kranu. Umieścił jej czerwoną dłoń pod zimny strumień wody. Gdy jej skóra się chłodziła, Rowena dopiero w tamtym momencie zauważyła, jak spięty i zirytowany był Castell. Teraz tylko spodziewała się jego wybuch. I długo nie musiała czekać.
— Co ty sobie myślałaś?! — krzyknął od razu, patrząc na nią. — Dlaczego w ogóle gotujesz, skoro nie umiesz?!
Rowena nawet się nie wzdrygnęła. Przewróciła oczami i całe to napięcie z poprzednich dni, nagle również zdecydowało się wybuchnąć.
— A co ja jestem laleczka, której trzeba wszystko pod nos wsuwać?! — wrzasnęła, będąc nadal blisko Douglasa, bo mężczyzna ciągle trzymał jej dłoń pod wodą.
CZYTASZ
MIDDAY [18+] | ᴅʏʟᴏɢɪᴀ ᴍɪᴅᴅʟᴇ
Romansa❝A kiedy wybije południe, wspomnę cię po raz ostatni❞ Rowena niegdyś sądziła, że wystarczy złamać kilka zasad, by poczuć kontrolę nad swoim życiem. Przyszedł wreszcie czas, przez który dowiedziała się, ile prawdy w tym było. Została postawiona przed...