❝A kiedy wybije południe, wspomnę cię po raz ostatni❞
Rowena niegdyś sądziła, że wystarczy złamać kilka zasad, by poczuć kontrolę nad swoim życiem. Przyszedł wreszcie czas, przez który dowiedziała się, ile prawdy w tym było. Została postawiona przed...
Wrzuciłam zapowiedź czarnych motyli, więc dodajcie do swojej biblioteki, żeby nie przegapić premiery. A PREMIERA JUŻ 23/02!
DO EPILOGU "MIDDAY" ZOSTAŁY: 3 rozdziały
a teraz wiecie, co robić
Twitter: #middlewattpl _____
Cały światopogląd. Wszystko się załamało. Wiara w swoją rodzinę. Wszystko. Jak kawałki porcelany wszystko się rozbijało wokół.
— Co się stało z Dallasem? — Jej głos zadrżał niebezpiecznie, jakby zaraz miał się załamać.
— Został porzucony gdzieś. Nie wiem nawet gdzie, bo mnie obchodziły tylko pieniądze, jakie miałem dostać od swojej teściowej.
— Skąd więc...
— Bo to nie byłby pierwszy raz. Nawet nie drugi. — Carol skupił swój wzrok na ptakach, które ganiały się między gałęziami pobliskich drzew. — Kilka miesięcy temu były ataki hakerskie na filie, a potem też doszło do pożaru w filii chicagowskiej. Pamiętasz? To był on. Kilka lat temu sabotażował jedną z naszych inwestycji. Straciliśmy około miliarda dolarów. Również dopuścił się włamania do jednej z will i zostawił list. On zawsze wraca. I wkrótce dostanie to, czego chce.
— A on chce zemsty.
Starszy Russell kiwnął głową, przyznając wnuczce rację. Nie mieściło mu się to w głowie. Minęło tyle lat, a on i tak tego nie pojmował.
Jego własny syn. Syn, którego porzucił; od którego ważniejsze były pieniądze. To było tak zawstydzające. Teraz z perspektywy czasu rozumiał, że miał wybór. Mógł walczyć o swojego syna. Ale nic z tym nie zrobił. Wolał skupić się tylko na bogactwach od teściowej. Teraz i tak co po tym miał? Nic. Zachciało mu się płakać.
A przecież Carol Russell mimo tego, że był zapomniany, to nigdy nie płakał.
— To, co teraz? — spytała Rowena.
— Nic.
Szatynka odwróciła gwałtownie głowę w stronę dziadka, po czym wstała natychmiast z ławeczki. Z niedowierzaniem patrzyła na staruszka.
— Jak to nic?! — niemal pisnęła obruszona. — Przecież to trzeba przekazać detektywom, policji, muszą go złapać, zanim mnie zabije i...
— Wtedy to wyjdzie do gazet wraz z innymi rodzinnymi tradycjami — wtrącił się surowo Carol. Twardo, bez emocji. Po raz pierwszy usłyszała taki głos dziadka w stosunku do niej. Złamało jej to serce po raz kolejny. — Powiedziałem ci, bo powinnaś mieć świadomość, z kim walczysz. Ale nigdzie nie możesz tego zgłosić. Jeśli brukowce nagłośnią sprawę, stracimy dobre imię, reputację, a może i nawet miliardy.
— I nawet ty dziadku dbasz o tę głupią reputację! — tym razem pisnęła, poczucie zdrady było zbyt silne. — A co ze mną? Co ze mną i z moim życiem?!
— Ty tego jeszcze nie pojmujesz, Rowena? — Tym razem to Carol się uniósł, obruszył. — Ty zostałaś urodzona, by być dziedziczką RussellCompany. Po nic więcej.
Nie zdążyło to złamać Roweny, bo podszedł do niej Nowy.
A kolejne słowa wyryły jej się w głowie jeszcze bardziej.
— Dano uciekł.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.