Rozdział I - pierwsza pomoc

500 28 48
                                    

Tu u góry macie wygląd Polski :)

Pov: Polska
"Opłacało się tu włamać, przynajmniej nikt mi nie przeszkadza" myślałem sam do siebie oglądając mury klasztoru. Mimo że byłem wyluzowany czułem że coś się stanie. Z każdym krokiem to uczucie zastało, stres powoli obejmował całe moje ciało.

Trach!

- Kurwa! - krzyknąłem gdy usłyszałem dzwięk podobny do uderzenia pioruna. Wyjrzałem za okno, zaczynało się ściemniać, ale na niebie nie było ani jednej chmurki zwiastującej burze. "Dziwne" pomyślałem. Spojrzałem na zegarek ukazywał on godzinę 19:39 "Ja to mam szczęście". Po dwóch minutach zacząłem kierować się w stronę cmentarza. Znowu mój stres się nasilił, może coś tam jest?

Patrząc w swoje stopy wyszedłem z budynku w stronę nekropolii. Poczułem dziwny metaliczny zapach, obejrzałem się dookoło.

Niedaleko mnie ktoś leżał w kałuży krwi.

Cholera.

Iść tam czy nie?

Jeśli nie pójdę mogę trafić do kicia.

Ale nie chcę mieć na pięku z jakimś terrorystą.

A cul z tym idę.

Podszedłem do ciała (a raczej podbiegłem) okazało się że to chłopak na oko trochę starszy ode mnie, tak 26/27 lat. Miał białe włosy z czerwonymi i zielonymi pasemkami związane w kucyka i był tak 20 cm wyższy ode mnie.

Kucnąłem przy chłopaku, przez co ubrudziłem się trochę krwią, odchyliłem mu głowę do tyłu i sprawdziłem czy oddycha.

Cholera nie.

Wziąłem mój telefon drżącymi rękami i wpisałem numer alarmowy, nie obawiałem się że mnie osądzą o włamanie do klasztoru ponieważ cmentarz nie był zamykany. Dałem rozmowę na głośno mówiący i zacząłem rytmicznie uderzać w klatkę piersiową chłopaka. Po kilku sygnałach usłyszałem kobiecy głos:

- Buongiorno, w czym mogę służyć? - do moich uszu dotarł miły ton kobiety.

- Dzień Dobry, nazywam się Polska, na cmentarzu Monte Cassino leży człowiek, nie oddycha, właśnie prowadzę resuscytację - powiedziałem krótko i zwięźle. "18, 19" liczyłem uderzenia.

- Dobrze za chwilę przyjedzie karetka - rozłączyła się. "25, 26" boje się że nie zdążą go uratować. Kiedy doliczyłem do 30 zatkalem mu nos i przyłożyłem swoje usta do jego, dziwne doświadczenie nie powiem, wdmuchnołem dwa razy powietrze do jego ust i znowu zacząłem uciskać jego klatkę.

Po trzech minutach przyjechała karetka. Zabrali chłopaka i wsadzili go do pojazdu, w tym czasie podszedł do mnie jeden z ratowników.

- Buongiorno - przywitał się - mógłbym prosić Pana imię nazwisko i numer telefonu? - zapytał.

- Oczywiście - skinolem głową, a ratownik wyją notes i zaczął notować - Rzeczpospolita Polska, 518 966 203 - mężczyzna podziękował i już po chwili można było usłyszeć charakterystyczny dzwięk jadącej karetki.

Wróciłem do mojego pięknego pokoiku w moim pięknym hotelu z pięknymi ścianami. Recepcjonistka trochę dziwnie się na mnie popatrzyła, do Piero po chwili zdałem sobie sprawę że mam krew na kolanach. Uśmiechnąłem się krzywo i poszedłem do pokoju.

Zamykając drzwi zdawało mi się że przez chwilę kogoś widziałem na korytarzu. Pewnie mam przywidzenia od tego słońca. Wszedłem do łazienki i zacząłem zdejmować ubrania, następnie delikatnie odwiązałem bandaż, który znajdował się na moich plecach. Zozlorzylem swoje śnieżno białe skrzydła wyglądające jakby były one samego anioła. Po wejściu pod prysznic poczułem jak ciepło woda spływa pomiędzy moimi piórami. To było takie przyjemne.

Kiedy się wysuszyłem założyłem moją piżamkę w pierogi (no ba jakże by inaczej) i położyłem się do łużka. Przed zaśnięciem myślałem o tym chłopaku którego uratowałem, przystojny był, miał taką spokojną twarz, nie żebym był gejem czy coś, po prostu stwierdzam fakt, dobra nie będę tej sprawy roztrząsał i tak się pewnie już nigdy nie spotkamy.

I w ten oto sposób zasnołem.

...................................................................................
Piosenka którą śpiewał Polska w prologu

🥀Czerwone maki na Monte Cassino 🥀 Countryhumans ItaPol  🌹Zakończone🌹Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz