Rozdział IV - uważaj

461 28 27
                                    

Pov: Włochy

Wczoraj wyszedłem ze szpitala, zaraz po tym odebrałem informacje na temat mojego wybawcy i dowiedziałem się gdzie mieszka oraz że dziś zamierza wrócić do ojczyzny. Wysłałem mu list z prośbą żeby nie jechał ale chyba nie wziął sobie go do serca, mówi się trudno, zawsze znajdzie się inny sposób. Od północy moi ludzie obserwowali trasę od jego hotelu do lotniska w Neapolu, żeby znaleźć najlepsze miejsce do przechwycenia polaka. Gdzieś za kwadrans trzecia jaden z moich ludzi zadzwonił do mnie z informacją że wroga mafia, gdzie obecnie jest Antonio, obstawia wyjazdy z autostrady, akurat tej po której jeżdżą busy z Cassino do Neapolu, przypadek? Nie sądzę.

Po dostaniu tej wiadomości niemal na tych miast kazałem mojemu kierowcy zabrać mnie na wjazd na autostradę. Pojechała że mną również mała obstawa gdyby coś. O godzinie 3:39 już byliśmy na miejscu i czekaliśmy na pojazd Polski.

Samochód w którym siedziałem to nie było to nic innego jak czarna limuzyna z trzema kanapami, małym barkiem, przyciemnianymi z tyłu szybami i lampkami LED świecącymi na różne kolory. Siedziałem na kanapie naprzeciwko wyjścia i barku. Zakładam że Polska siądzie na tej najbliżej wejście. Nalałem do dwóch kieliszków czerwone wino, odłożyłem je na stoliczek i założyłem nogę na nogę. Teraz wystarczyło czekać na autobus. Nie trwało to długo.

Jechał. Moi ludzie zaczęli zastawiać drogę samochodami. Mój kierowca - Stefano - wyszedł z pojazdu i udał się w stronę autobusu. Kierowca zaczyna zwalniać. Zatrzymuje się. Stefano wchodzi do największego pojazdu. Jeszcze ktoś otwiera siłą schowek, wyciąga z niego walizkę z napisem "Polska" i zaczyna ją wkładać do bagażnika limuzyny. A ja się siedzę jak gdyby nigdy nic i oglądam tą scenę na luzie.

Po chwili mój kierowca wychodzi a zanim Polska we własnej osobie. Szczerze na żywo jest ładniejszy niż na zdjęciach. Czuje jak policzki mu się zaczynając rumienić, kiedy przypominam sobie jego pocałunek. Jak on słodko się boi. Heh dobrze że teraz jest już praktycznie mój.

Stefano otworzył drzwi wpuszczając młodszego do środka. Chyba mnie nie zauważył. Po chwili drzwi zostały zamknięte a Polska dalej ze strachem się w nie wpatrywał. Postanowiłem się odezwać.

- Piacere di rivederti Polonia - powiedziałem do niego łagodnie. Ten się obrócił gwałtownie w moją stronę i spojrzał na mnie. Na jego twarzy dość łatwo można było zauważyć zdziwienie i zakłopotanie - Pewnie masz dużo pytań do mnie, lecz na początek ja mam jedno do ciebie - zrobiłem pauzę biorąc do ręki dwa kieliszki z winem - Napijesz się że mną? - podałem mu kieliszek do ręki, ten niepewnie ją wziął. Całe ręce mu się trzęsły, biedaczek. Alkohol pomoże mu się rozluźnić.

- K-kim jesteś i czego ode mnie chcesz? - jak słodko się zająknął, aż serce się rozpływa od środka.

- Jestem Włochy, szef jednej z największych o ile nie największej mafii na świecie. Uratowałeś mnie więc chce się odwdzięczyć ratując ciebie - no i przy okazji mieć twoją śliczną buzię tylko dla siebie, ale tego już nie musisz wiedzieć. Uśmiechnołem się do niego ciepło.

- N-nie rozumiem, przed czym ratować? - upił delikatnie łyk wina. Trzymająć kieliszek tak jakby zaraz mniał pęknąć niczym szklanki z podwójnym dnem z Biedronki.

- Cóż.. powiedzmy że przed moimi wrogami którzy chcieli mnie zabić - wstałem i podeszłem do ścianki dzielącej nas od kabiny kierowcy. Otworzyłem małe okienko i powiedziałem do kierowcy - Stefano możemy ruszać - przytakną skinieniem głowy po czym zamknąłem szybkę i wróciłem na swoje miejsce - Widzisz przez to że mnie uratowałeś stałeś się ich nowym celem - stwierdziłem że spokojem opierając się łokciami o kolana przez co zbliżyłem się lekko do Polski.

- W takim razie gdzie mnie zabierasz? - spytał się zestresowany po czym napił się alkoholu.

- Do mojej willi w lesie niedaleko Rzymu, będziemy jechać koło dwóch godzin. Prześpij się, widać że jedteś zmęczony - Polska pokiwał głową, oparł się delikatnie głową o szybę i już po chwili spał.

Wstałem i usiadłem obok polaka, wziołem delikatnie jego głowę w ręcę i położyłem sobie no ramieniu. Mama Mia, jakie on ma miękie włosy. Przytuliłem go jedną ręką w pasie, a drugą głaskałem jego mniękie włosy. To będzie bardzo przyjemna podróż.

🥀Czerwone maki na Monte Cassino 🥀 Countryhumans ItaPol  🌹Zakończone🌹Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz