Przepraszam że tak długo rozdziału nie było. To długa historia, której mi się pisać nie chce, a wam jej czytać. Za ten rozdział możecie podziękować mojemu kotu, który bezczelnie na mnie zasnął.
Pov: Polska
Już nigdy nie pije z Niemcem. Nie spodziewałem się że ktoś zdoła mnie pobić w piciu. Przecież nawet Rosja że mną przegrał. Trochę to mnie dziwi. Zaraz przyjechaliśmy tam autem... Niemcy prowadził pijany? Coś mi tu nie gra.
W każdym razie obudziłem się z strasznym bólem głowy, no cóż się dziwić po takiej ilości alkoholu. Obudziłem się w swoim łóżku i wszystko by było dobrze gdyby nie to iż na kanapie siedział sobie jak gdyby nigdy nic Niemcy i się na mnie gapi.
- Guten morgen Polen - powiedział wstając z kanapy.
- Tak buten w mordę, masz jakieś leki na ból głowy? - mój rozmówca spojrzał na mnie zdziwiony lecz po chwili na jego twarzy znów znajdował się obojętny wyraz. Po kilku sekundach rzucił mi opakowanie tabletek.
- Chciałem ci tylko podziękować za wczoraj. Mimo że nie do końca wyszło tak jak chciałem... - okey, ale co ja takiego zrobiłem? Kiedy już miałem się odezwać Szkop jak gdyby nic wyszedł z mojego pokoju rzucając szybkie "wyjeżdżam z zamku, muszę zacząć nową grę". Jaką znów grę? Nie lubię nie wiedzieć o co chodzi innym ludziom, albo jak coś przede mną zatajają.
Przez bój głowy jednak musiałem zrezygnować z dalszego myślenia i w końcu wziąć tabletki, kiedy je popijałem wodą, którą zawsze trzymam na szafce nocnej, spojrzałem na zegar ścienny. 10:29. Długo sobie pospałem. Albo i nie, nie wiem przecież o której zasnąłem.
Coś mi nie pasuje w zachowaniu Niemca. Na początku jest super, potem zaprasza mnie na nocne picie, a na końcu wyjeżdża ni z tego ni z owego i pierdoli coś o grach. Tak na logikę są trzy możliwości:
a) musiał załatwić jakąś sprawę nie związaną kompletnie ze mną, a jak skończył to sobie pojechał.
b) coś z tym konkursem picia było nie tak i miał on jakiś głębszy sens, a Szkop pojechał żeby wykonać dalsze rzeczy z swojego planu oraz żeby uciec od konsekwencji,
c) po prostu chciał odwiedzić Włochy no i po prostu musi już jechać do rodziny.To ostatnie jest najbardziej prawdopodobne.
A właśnie co z Włochami?
Dobra jeszcze trochę mnie głowa boli ale przeżyje, idę go poszukać.
Wyszedłem z mojego pokoju i skierowałem się ta gdzie mi podpowiadała intuicja - w prawo co okazało się dobrym pomysłem, ponieważ już po chwili zauważyłem Włocha idącego korytarzem.
- Dzień dobry Włochy! - krzyknąłem w jego stronę - Jak tam? - chłopak popatrzył na mnie zniesmaczony, wymruczał coś pod nosem i wszedł do jakiegoś pomieszczenia.
A jemu co jest? Może zjadł coś niedobrego, może czuje się źle? Hmmm to zdanie było chyba w jakiejś piosence.
- Hej Polsko - powiedział mężczyzna średniej wielkości. Miał on białe włosy z niebieskimi pasemkami, okrągłe drucikowe okulary, błękitne oczy i jakiś herb na środku twarzy - Jeszcze się nie przedstawiłem, San Marino - podał mi rękę, a ja jako dobrze wychowany Polak musiałem ją przyjąć.
- Hej. Czy to nie ty, eee... otworzyłeś drzwi z wielkim impetem? - spytałem się.
- Możliwe często tak robię - wzruszył ramionami - Wiesz co się stało Italia? Strasznie wkurzony chodzi od rana, a jak pytałem się go o co chodzi to stwierdził że zrozumiał prawdę o mafii, co kolwiek to znaczy - prawda o mafii? Jest szefem mafii więc co miał niby zrozumieć, to że mafia jest zła? Że zabija osoby dla kasy? Coś tu śmierdzi i to nie mąkę skarpety - W każdym razie idź do pokoju numer 33 ktoś tam na ciebie czeka - powiedział po czym wszedł do tego samego pomieszczenia co Włochy.
CZYTASZ
🥀Czerwone maki na Monte Cassino 🥀 Countryhumans ItaPol 🌹Zakończone🌹
FanfictionPolska jako młody student historii trafia do miasta Cassino gdzie ma zapoznać się z historią klasztoru i napisać na jego temat prace magisterską. Niestety los lubi płatać figle i chłopak ratuje dość ważną osobę przed śmiercią, przez co staje się now...