Pov Włochy
Kiedy miałem wychodzić złapać Maltę, San poprosił mnie jeszcze o pomoc z wciągnięciem Laufera do kantorka, bo już tam z miejscem było słabo. Przestawiliśmy więc inne śpiące ciała i odłożyliśmy Laufera na ziemię.
- Dzięki za pomoc. Możesz już iść - powiedział Marino zamykając kantorek.
- Nie ma sprawy - uśmiechnąłem się do niego. Jak dobrze mieć przyjaciela z którym możesz kraść ludzi i zamykać ich w schowkach.
Pamiętaj jak go poznałem. Stał na autostradzie i starał się złapać jakąś podwózkę. Z nudów go wziąłem do mojego auta. Po jakimś czasie zaczeła nas gonić policja. San powiedział mi w tedy że to go ścigają za to że włamał się do sieci rządowej i wykradł z niej dane. Zaintonował mi. Zgrabnie zgubiłem policję, a z powodu że akurat był mi potrzeby haker i San nie miał gdzie się podziać, to przugarąłem go do siebie. Później staliśmy się przyjaciółmi. Nigdy mnie nie zawiódł.
W całym pomieszczeniu rozległ się przeraźliwy pisk, porównywalny do tego jak ktoś przejedzie widelcem po tablicy. Następnie z głośników, które są w prawie każdym pomieszczeniu w tym zamku, rozległ się głos.
- Witaj włamywaczu... Wiem że tam jesteś... Znalazłam twojego kolegę. Jeśli chciałbyś go jeszcze kiedyś zobaczyć żywego to przyjdź proszę do MOJEGO biura, gdzie złożysz broń. Jeśli nie pojawisz się w ciągu piętnastu minut to twójemu znajomemu stanie się coś strasznego - powidziała przez głośnik moja kuzynka. Dałbym sobie dłowe uciąć że ma teraz na sobie ten swój wredny uśmieszek.
Mam tu tylko dwóch "kolegów", San Marino i...
Spojrzałem przerażony na kamery.
W pokoju Sana nikogo nie było.
Zacisnąłem pięści z złości.
Zabrała mojego Aniołka. Nie daruję jej tego.
- Włochy? - spytał cicho Marino.
- Co?! - spojrzałem na niego wściekłe. Chłopak się trochę speszył moim tonem głosu.
- Ochłoń trochę, wyglądasz jakbyś chciał przeprowadzić masową eksterminację - powiedział równie cicho.
- Jedyna osoba którą w tej chwili chce zabić to Malta - powiedziałem zimno. Wściekły skierowałem się w stronę wyjścia z ogrodu botanicznego.
- Nie możesz! To twoja jedyna rodzina! - krzyknął za mną San.
- Słuchaj mnie teraz - podszedłem bliżej niego - Nikt nie będzie mi mówił co mi wolno, a co nie! Jasne?! - powiedziałem ostro chwytając go za kołnierz koszulki.
San Marino spojrzał na mnie zlękniony.
- Jasne - odpowiedział cicho.
- Pilnuj więźniów - rozkazałem chłodni, po czym rzuciłem chłopaka na ziemie. Ponownie skierowałem się w stronę drzwi.
Nikt mi nie będzie rozkazywał. I nikt mnie nie będzie odciągał od zemsty.
Wkurzony do granic możliwości ruszyłem w stronę gabinetu.
Ta zasrana szmata pożałuje że się zbliżyła do mojego Aniołeczka.
Nigdy jej tego nie wybaczę.
Szedłem przez korytarze automatycznie. Nie obchodziło mnie czy ktoś mnie w tej chwili zobaczy. Najważniejsze jest teraz dobro Polski.
Zabije ją. Zabije ją. Zabije ją i wszystkich którzy jej pomogli.
CZYTASZ
🥀Czerwone maki na Monte Cassino 🥀 Countryhumans ItaPol 🌹Zakończone🌹
FanfictionPolska jako młody student historii trafia do miasta Cassino gdzie ma zapoznać się z historią klasztoru i napisać na jego temat prace magisterską. Niestety los lubi płatać figle i chłopak ratuje dość ważną osobę przed śmiercią, przez co staje się now...