Rozdział XI - Nowy gracz

437 22 27
                                    

Pov: Niemcy

As. Moja ulubiona karta. W klasycznej rozgrywce jest nad wszystkimi innymi kartami. Wsród społecznaści mafię są takimi asami. Ludzią wydaje się że mają demokratyczne państwa, wolne wybory itp. a tak naprawdę wszystkim żądzą zachłanni bogacze którzy nie zawahają się zabić kilka osób dla pieniędzy. Jednym z takich ludzi jest Włochy. Jest on karcianym królem, lecz niestety nie długo wkroczy na arenę As.

On gra w kilka gier na raz. Z jednej strony nieświadomie gra że mną o szefostwo. Z drugiej, gra w szachy z inną mafią i właśnie przymierza się do zbicia króla. Ciekawe jest to że każdy z nas jest częściowo w mafi, nawet o tym nie wiedząc. Tylko że większość ludzi są zwykłymi pionkami, prawie bezwartościowe, mało co mogą zrobić. Z jeszcze innej strony gra w oszusta z Polską o jego serce. Tylko że Polak nie chce oszukiwać, choć o to w tej grze chodzi. Nie strefy dla niego strasznie skupia on się na tych tylko łatwo widocznych rozgrywkach przez co nawet nie widzi tej w którą ja z min gram. Przez co najpewniej wygram. Nawet już chyba wiem jak...

Jeśli w jakiejś rozgrywce przegrywasz, to skupiasz się na niej najmocniej i zaniedbujesz inne.

Kierowałem się właśnie korytarzem do pokoju Polski. Pewnie mu się tu okropnie nudzi, więc zabiorę go gdzieś na miasto. Zapukałem delikatnie do drzwi i po chwili je otworzyłem. Wszedłem do środka pomieszczenia. Na łóżku leżał Polska i czytał książkę. Skierowałem się w jego stronę i po chwili usiadłem obok niego.

- Co czytasz? - zapytałem. Polak podskoczył na mój głos, chyba nie zauważył jak wchodziłem. Słodką na teraz minkę.

- Och, cześć Niemcy nie zauważyłem cię - złapał się za serce i się zaśmiał - "Alcatraz kontra bibliotekarze" moja ulubiona książka na początku liceum, pomyślałem że ją sobie odświeżę - uśmiechną się do mnie. Dziwnie czyta dwa razy tą samą książkę? Ja bym tak nie potrafił.

- Chcesz się przejechać? Wiem że jest już dość późno...

Nie dokończyłem ponieważ przerwał mi głos Polski oznajmiający że chętnie ze mną się przejdzie. Współczuje mu. Włochy go tu trzyma jak jakieś zwierzątko.

- To choć moje auto czeka przed drzwiami, musimy tylko uważać na Włochy żeby nas nie przyłapał - powiedziałem po czym pociągnąłem Polskę za nadgarstek w stronę wyjścia. Nie opierał się co mnie ucieszyło. Po opuszczeniu pokoju skierowaliśmy się po cichu w stronę schodów. Rozejrzeliśmy się po parterze czy nikt przypadkiem nie idzie. Na szczęście dziś los się do nas uśmiechną i nie stawiał mam przykrych niespodzianek na drodze. Zeszliśmy pośpiesznie ze schodów i przebiegliśmy do drzwi wejściowych. Nie były zamknięte więc szybko udało nam się wydostać z tego zamku. Wsiedliśmy do auta i w szybkim tempie odjechaliśmy z posesji Włocha. Czyli już pierwszy punkt mojego planu za mną.

- Jak ci się z mieszka w zamku Italien? - zapytałem z ciekawości. Polska westchnął ciężko po czym spojżeał w moją stronę.

- Sam Włochy jest w porządku... ale większość czasu go nie widzę, a w zamku nie ma nic specjalnego do roboty - uśmiechnąłęm się w duchu na te słowa. Wszystko idzie tak jak zaplanowałem.

- Wiesz gdybyś się nudził zawsze możesz przyjść do mnie do pokoju - póściłem chłopakowi oczko, przez co ten się lekko zarunienił - No, w każdym razie nie będziemy jechać długo. Normalnie zabrałbym cię do Rzymu, ale z powodu późnej pory wolę podjechać gdzieś bliżej - wyjaśniłem.

- Okey, cieszył bym się nawet gdybyś nie wziął na 10 minutowy spacer za murami - zaśmiałem się na słowa chłopaka.

- Jeśli chcesz możemy się na taki wybrać - odrzekłem - Och! Jesteśmy - zapoarkowałem auto pod jednym z praydrożnych barów - Słuszałem że Włocha w piciu pokonałeś, zobaczymy czy uda cię się pokonać mistrza, czyli mnie - posłałem chłopakowi cwany uśiech po czym wyszedłem z samochodu. Tak jak myślałem Polska od razu po mnie wysiagł z pojazdu i zucił mi wzrok mówiący "Jeszcze zobaczymy". Ruszył w stronę wejścia do baru a ja zaraz za nim.

To miejsce nie wyglądało jakoś specjalnie, zwykły barak z neonem na dachu, tak samo w wewnątrz, bar porysowane stołki i kilka starych stołów. Cały lokal był w kolorach bronzów. I dla innych to może wydawać się w 100% normalny bar, ale nie dla mnie. To był mój bar.

Znaczy bar był tylko przylrywką dla ośrodka dla niewolników. Ale innym razem o tym opowiem.

Plus tego bary był taki że kiedy był ktoś ze mnią i zamawiałem nam wódkę, to ja dostawałem zamiast mniej wodę w kieliszku.

Sprytne prawda?

- To co, zaczynamy pić? - zpytałm siadając przy jednym z barowych stołków obok Polski. On na to pytanie kiwnoł ochoczo głową na znak porozumienia - Heh. Barman, wódkę prosimy! - krzyknołem do mężczyzny za ladą, na co ten kiwnoł głową. Już po chwili otrzymaliśmy nasze zamówienie. A po tym zaczliśmy pić.

Kieliszek za kieliszkiem, butelką za byteką. Muszę przyznać że ma chłopak mocną głowę.

Mój plan był prosty. Przywieść polskę do baru. Upić go. Wrócić z nim do zamku. A na koniec sprawić że Włochy nakryje nas w dwuznacznej sytuacji. On skupi się w tedy na rozgrywce o serce Polski, a ja w tedy będę mógł wdrożyć kolejne punkty w moim planie.

Kiedy chłopak się w końcu upił, wziąłem go i przewiesiłem sobie przez ramię. Na pożegnanie jeszcze kiwnąłem głową w stronę barmana. Wyszliśmy na pole (Małopolska górą!) i skierowaliśmy się, a raczej ja się skierowałem do auta. Posadziłem Polskę na miejscu pasażera, zapiołem go pasami i sam usiadłm na miejscu kierowcy. Muszę przyznać że makaroniarz ma niezły gust do chłopaków. Może mi tego nie mówił w prost, ale wiem że Polska mu się bardzo spodobał.

- Trzymasz się jeszcze? - zapytałem chłopaka siedzącego obok.

- Tak - odpowiedział szybko lekko naburmuszonym głosem.

- Jesteś na mnie zły że wygrałem? - zaśmiałem się dźwięczne. Polak prychną pod nosem i skrzyżował ręce na piersi - Wiesz u mnie jest taka tradycja że przegrany w konkursie picia musi zrobić coś dla wygranego - zrobiłem chwilę przerwy, żeby skupić się na zaparkowaniu samochodu - Choć w środku ci powie o co chodzi - wysiadłem z auta, po czym podszedłem pod drzwi od stromy Polski i je otworzyłem. Wyciągnąłem chłopaka z auta i ruszyłem w stronę drzwi wejściowych. Tak jak myślałem przed mini stała dwójka strażników. Idealnie. Mają oni obowiązek powiadomienia szefa o każdym kto wejdzie do rezydencji. Jak Włochy usłuszy kto przyszedł to na stówę do nas zejdzie.

Minołem strażników i bez problemu przekroczyłel prug zamku. Przeszedłem jeszcze parę kroków i nagle zatrzmałem się na środku karytarza.

- Moje zadanie dla ciebie, to mnie pocałować tu i teraz. Ale tak gorzko - spojrzałem na Polskę poważnie, za to on się patrzył na mnie jak na kompletnego szaleńca. Po chwili żucił pijackie "Okey" po czym pociągnoł mnie za koszulę i mocno pocałował. Od razu oddałem tą pieszczotę. Muskaliśmy się ustami przez jakieś kilka sekund, gdy nagle uśłyszeliśmy głos gobiegający z szczytu schodów.

- Co wy wyprawiacie?! -

Udało się...

🥀Czerwone maki na Monte Cassino 🥀 Countryhumans ItaPol  🌹Zakończone🌹Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz