Rozdział XXXV - Polak na haju

196 19 30
                                    

Pov Polska

- A w tedy ją złapiemy! - cieszył się jakiś głos.

Uhhh, moja głowa.

- Dokładnie - przytaknął inny znajomy głos.

Gdzie ja jestem? Nie pamiętam abym kładł się spać.

Powoli otworzyłem oczy, mrugając kilka razy, żebym przyzwyczaił się do światła.

- O Polsko, już nie śpisz! - ktoś powiedział.

Otworzyłem na dobre oczy i usiadłem.

Rozejrzałem się do okoła.

Pomieszczenie w którym obecnie byłem to chyba jakiś salonik. Ładny, taki rustykalny. W pokoju oprócz mnie były jeszcze dwie osoby. Włochy i San Marino.

Jak ja się tu znalazłem?

Ostatnie co pamiętam to że leciałem z Włochem do domu San Marino i..

A no tak...

Ten dureń mnie uśpił.

- Jak się spało? - uśmiechnął się do mnie Makaroniarz.

Gówniano.

- Zadziwiająco dobrze, biorąc pod uwagę że ktoś mnie uśpił - spojrzałem znacząco na naszego hakera, na co ten się delikatnie speszył - O czym gadaliście? - z tej krótkiej wypowiedzi jaką usłyszałem, zgaduje tylko że chodzi o coś z Maltą i Białą.

Pewnie omawiali kontratak. Z tego co zauważyłem mafiozi są bardzo mściwi. No bo gdyby faktycznie Włochy chciał się odegrać na Białorusi (i Malcie, ale ona nie pasuje mi do tego zdania) to ti by była zemsta za zemstę za zemstę za z zbrodnie. Moja mama by się załamała, wiecie ona jest typem osoby która mówi że zemsta nigdy nie pomoże, i nie powinno jej być. Częściowo się z nią zgadzam, ale... gdyby na przykład Czechy mnie walną, to bym mu oddał i byśmy się z tego śmiali. To się nazywa zemsta idealna.

Hmm, na Białoruś mówię Biała, więc na Maltę też powinienem jakoś mówić. Co mi się z nią kojarzy? Malta, Malta...

Wiem! Panna Tima!

Tak wiem że to może dziwnie brzmi ale ma głęboki sens.

Matka -> Timpana (narodowe danie maltańskie) -> panna Tima.

Prawda że proste?

Chodź...

Nie, to źle brzmi, plus nikt nie będzie wiedział o co chodzi. Będą się na mnie patrzyć dziwnie. Moje myślenie przecież innych przerasta.

Nazwę ją Czerwona. Czerwony to kolor krwi, a biały (czyli przydomek Białorusi) i czerwony to kolory mojej flagi. To się składa, przecież one prawie mnie zabiły... 4 razy? 5? Muszę aż sam policzyć.

- Polsko! - poczułem jak ktoś mnie trzęsie za ramię - Słuchasz ty mnie? - zapytał lekko zirytowany Włochy. Uśmiechnąłem się do niego niewinnie.

- Przepraszam, liczyłem ile razy prawie zginąłem - wstałem z kanapy. 1, kiedy wyjeżdżałel z Monte Casino. 2, kiedy leciałem samolotem i zepsuł mi się spadochron. 3, czy próba porwania to próba morderstwa? 4, kiedy gniły nas auta Laufera. 5 Biała nam groziła w swoim bunkrze. 6, Białoruś, a raczej jej dublerka nas złapała. 7 zostałem wyrzucony z helikoptera.

Czyli 7. Podobno szczęśliwa liczba. U żydów jest to synonim pełności. Czyli możliwe że już mnie nie będą chcieli zabić.

Sam siebie oszukuje, oczywiście że będą chcieli.

🥀Czerwone maki na Monte Cassino 🥀 Countryhumans ItaPol  🌹Zakończone🌹Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz