XIV

108 11 13
                                    

- Jesteś pijany - Vivien w porę zasłoniła dłonią jego usta.

- No i co z tego - mruknął, po czym cmoknął ją w palce.

- Nie rób czegoś, czego później będziesz żałował - zabrała swoją rękę jak oparzona.

Czuła, że jej serce mogłoby za chwilę wylecieć z jej klatki piersiowej. Cieszyła się, że nie dała ponieść się emocjom i zachowała trzeźwe myślenie. Nie chciała wykorzystać Sebastiana, korzystając z chwili jego słabości, a tak by się właśnie czuła, jakby doszło do tego, czego on w tym momencie chciał. Pośpiesznie ubrała rękawiczki, płaszcz i szal, po czym podała chłopakowi kamizelkę i marynarkę.

- Pora wracać - starała się, by jej głos nie drżał. - Już jest późno.

- Jeszcze jedna szklanka...

- Nie ma mowy - złapała go za nadgarstek i zaczęła ciągnąć po schodach w dół. - Napijemy się innym razem. Pa, Sirono!

Droga powrotna dłużyła się jej niemiłosiernie. Sebastian cały czas się z nią droczył i z nią flirtował. Vivien była wdzięczna za swoją silną wolę i świadomość tego, że jego zachowanie jest kwestią wypitego alkoholu. Westchnęła cicho, po raz kolejny ściągając jego rękę ze swojego pasa.

Kolejnego dnia Sebastian obudził się  z ogromnym bólem głowy. Niezbyt pamiętał, w jaki sposób dotarł do swojego dormitorium, jednak nie mógł się pozbyć uczucia wstydu i zażenowania, gdy zdał sobie sprawę, że próbował pocałować Vivien. Podniósł się do siadu i potarł dłonią kark, zastanawiając się, co w niego wtedy wstąpiło. Nie mógł też zignorować tego, że kiedy jej zabrakło to dopiero zrozumiał, ile dla niego znaczy.

Wziął szybki prysznic i założył wygodne ubrania. Dzisiaj wraz z Ominisem ruszali do Feldcroft, żeby spędzić tam wakacje. Pośpiesznie się spakował, po czym pomógł w tym przyjacielowi. Ruszyli w stronę wyjścia z terenu zamku, gdzie czekał na nich powóz. Tak jak myślał, czekała przy nim Clarity, wyjątkowo ubrana w białą, długą sukienkę, która była zapinana aż pod szyję. Ku jego niezadowoleniu, wciąż zakrywała swoje blizny.

- Przyszłam was pożegnać - zaczęła, zbliżając się do nich.

- Nie chcesz pojechać z nami? - Sebastian spojrzał się na nią ze smutkiem.

- Mam jeszcze parę spraw do załatwienia - spuściła głowę, wzrok wbijając w czubki swoich butów. - Ale będę pisać listy.

- A ja się zdrzemnę, bo jestem strasznie niewyspany - przerwał im Ominis, jednocześnie rozkładając swoje ręce. - Do później, Vivien.

- Do później, Ominisie - przytuliła go na pożegnanie i wzrokiem odprowadziła do powozu, po czym odwróciła się do szatyna. - To ten...

- Nie wplątaj się w żadne kłopoty, jasne? - Sebastian złapał ją za obie ręce. - I pamiętaj, że w Feldcroft jesteś zawsze mile widziana, mała bohaterko.

- Nie jestem żadną bohaterką - westchnęła, kręcąc głową.

- Jak nie? Wyleczyłaś Anne, pokonałaś Ranroka i... dzięki Tobie tym razem nie zabiłem własnego wuja - ściszył głos.

- S-skąd ty...

- Powiedzmy, że czasami śnią mi się różne rzeczy - szepnął jej do ucha. - Ale w jakiś sposób potrafię je odróżnić od zwykłej fantazji. Cóż, do zobaczenia, Viv - cmoknął ją w czoło, po czym ruszył do powozu.

- Do zobaczenia... - odprowadziła go wzrokiem, po czym odwróciła się na pięcie i żwawym krokiem ruszyła w stronę zamku.

*****

Cofnąć czas [Sebastian Sallow x FemOC]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz