2. IX

84 7 22
                                    

- Vivian!

Dziewczyna zatrzymała się, niebezpiecznie zaciskając dłoń w pięść. Nie uszło to uwadze Sebastianowi, na którego usta wkradł się mały uśmieszek.

- Jeśli zamierzasz przez cały czas przekręcać moje imię, to zwracaj się do mnie po nazwisku, Collier - czarnowłosa odwróciła się w stronę Moiry. - Tam nie ma żadnego "a".

- Nie rozumiem, dlaczego się tak gniewasz. To tylko jedna litera - wzruszyła ramionami, podchodząc bliżej.

- To są dwa kompletnie różne imiona! - Vivien się uniosła, powoli tracąc cierpliwość do tej dziewczyny.

Blondynka zatrzymała się w pół kroku, nieśmiało unosząc wzrok na Sebastiana. Chciała jakoś odnowić z nim kontakt, jednak ten odwrócił głowę, nie chcąc mieć z nią nic wspólnego. Vivien musiała przyznać, że kiedy byli w tym samym pomieszczeniu, atmosfera od razu stawała się gęsta i niezręczna. Postanowiła więc spróbować się ulotnić i upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Nie chciała się zbytnio zbliżać do żadnego z nich.

Udała się na eliksiry, a jako, że była trochę przed czasem, wybrała swój ulubiony kociołek. Przysunęła sobie taboret i czekała w ciszy, aż reszta uczniów zacznie się powoli zbierać W końcu miejsce obok niej zajął Ominis, tym samym ratując ją przed tym, że dosiądzie się ktoś niepożądany. Vivien zaczęła mu się zwierzać ze swoich głupich zachowań, licząc na jakieś dobre rady, jednak otrzymała tylko reprymendę. Cóż, to nie tak, że nie była na to gotowa, ale wciąż bolało w jakiś sposób.

Gaunt po niedługim czasie zaczął udzielać jej różnych wskazówek co do tego, jak się wyrwać z tej patowej sytuacji, bo taka właśnie dla Vivien była. Dziewczyna wchłaniała każde jego słowo, notując je sobie w głowie.

Sebastian, który wszedł do sali jako jeden z ostatnich nie wyglądał na zadowolonego, kiedy zobaczył tę dwójkę razem. Uważał, że to głupie, aby być zazdrosnym o dwie osoby jednocześnie, bo z jednej strony blondyn jest jego najlepszym przyjacielem, a z drugiej, jego zainteresowanie w stronę Clarity wciąż nie przestawało rosnąć. Zatopił się we własnych rozmyślaniach, gdy nagle coś przestało mu pasować. Uniósł głowę, rozglądając się po znajomych twarzach. Wszyscy, jak jeden mąż, siedzieli cicho i wpatrywali się w jeden punkt. 

Dopiero teraz Sebastian mógł zauważyć wysokiego, starszego od nich chłopaka. Jego ubiór był elegancki, czarne włosy dobrze ułożone, a ciemne oczy przewijały się po sali, by zatrzymać się dłużej na Vivien, która gdy to spostrzegła, natychmiast odwróciła głowę, wyraźnie speszona. Sallow nawet nie zwrócił uwagi, kiedy jego dłoń zacisnęła się w pięść, gdy na twarzy nowego pojawił się uśmiech, kierowany do Clarity. Szatyn poczuł w sercu uścisk niewiadomego pochodzenia oraz zdenerwowanie, choć nie wiedział, jak mógłby to interpretować.

- Jaki przystojny - szepnęła Poppy do stojącej obok Natty, na co ta żwawo pokiwała głową.

Sebastian prychnął, wywracając oczami. Był średni.

- Skoro już zdobyłem waszą uwagę, to pozwólcie, że się przedstawię - czarnowłosy skłonił się w pół, tym samym wywołując ciche westchnięcia u niektórych dziewcząt. - Możecie zwracać się do mnie Vi. Jestem absolwentem Castelobruxo, szkoły magii położonej w malowniczym lesie w Brazylii. Specjalizuję się w eliksirach, toteż przyjechałem do Hogwartu, by móc się tu kształtować dalej, pod bystrym okiem profesora Sharpa. Jeśli macie jakieś pyta...

- Ile masz lat? - Natsai się wyrwała, będąc szczerze zaciekawioną.

- Hej, ale spokojnie - zaśmiał się, kręcąc głową. - Dziewiętnaście. Może jakieś... bardziej ambitne pytania? - uniósł brwi, rozglądając się.

- Dlaczego Hogwart? - wymsknęło się Sebastianowi, przez co poczuł zażenowanie.

- I to jest dobre pytanie, panie...

- Sallow.

- Panie Sallow - Vi klasnął w dłonie. - Miałem naprawdę wiele szkół do wybrania, a wahałem się właśnie między Hogwartem, a Mahoutokoro. Zapoznałem się z osiągnięciami osób, które uczyły eliksirów i, cóż, pan profesor Sharp wygrywa bezapelacyjnie, dlatego uznałem, że właśnie to miejsce wybiorę.

- Wiedziałem, że Sharp jest mistrzem! - Garreth wrzasnął, za co został skarcony wzrokiem. - Przepraszam.

- Masz kogoś na oku? - Natsai wyrwała się kolejny raz.

- Jesteś strasznie bezpośrednia - Vi parsknął śmiechem. - Aktualnie nie mogę oderwać wzroku od tej uroczej, czarnowłosej panienki, która wciąż unika mojego wzroku.

Vivien odwróciła głowę, czując, jak każdy się w nią wpatruje. Zamknęła oczy i zaklęła cicho, opierając czoło o dłoń. Zaskoczony Sebastian uniósł brwi, mając nadzieję, że się przesłyszał. W tym momencie był bardziej zdenerwowany niż wcześniej.

- Do jakiego domu pan należał? O ile są tam domy - Amit wychylił się zza kociołka, chcąc jakoś uspokoić całą wrzawę.

- Daulphine. I mów mi Vi, nie pan - czarnowłosy odparł natychmiast. - Poza tym jest jeszcze Sylphs i Undines - dodał. - Ktoś jeszcze? - odczekał chwilę, zanim odwrócił się do Aesopa. - Już oddaję uczniów.

Po dość długim wprowadzeniu do zajęć i ostrzeżeniami Sharpa, wszyscy w końcu zajęli się warzeniem Esencji Szaleństwa. Kiedy ktoś sobie nie radził, Vi z chęcią udzielał swojej pomocy i wiedzy, by przypadkiem komuś nie stała się krzywda. Sebastian nie mógł nie zauważyć, że praktykant zbyt często rzuca spojrzenia w stronę Clarity, która gdy tylko czuła na sobie jego wzrok, spinała się nieznacznie. W dodatku przez cały czas na jej policzkach znajdował się rumieniec. Sallow nie rozumiał, dlaczego ktoś obcy sprawiał, że była zawstydzona, ale dla niego była czasami aż za oschła. 

Co miał ten gość czego on nie miał?

Pomachał głową, próbując odgonić od siebie natrętne i irracjonalne myśli. Musiałem nawdychać się tej esencji - pomyślał. Westchnął cicho i zajrzał do podręcznika, by przeczytać instrukcję. Musiał zrobić to kilka razy, bo kompletnie nie mógł się na tym skupić.

- Musisz przypalić dwie pary żabich oczu, po czym wrzucić je do wywaru i pięć razy zamieszać w stronę wskazówek zegara - Vi nachylił się nad szatynem, przysuwając w jego stronę składniki. - Idzie ci znacznie lepiej niż reszcie, masz do tego smykałkę? - oparł się o blat, z zaciekawieniem spoglądając na Sallowa.

- Tak, tak - Sebastian pośpiesznie zrobił to, co mu polecono. - Jestem po prostu wszechstronnie uzdolniony - odparł, zaczynając mieszać.

- I takich ludzi się właśnie ceni - czarnowłosy poklepał go po ramieniu i ruszył w stronę kolejnego ucznia.

Po skończonych zajęciach Sallow wraz z Moirą ruszyli w stronę Vivien, która pośpiesznie pakowała swoje rzeczy do torby. Wyglądała, jakby się gdzieś śpieszyła. Kropelka potu spłynęła po jej policzku i kiedy już miała ją zetrzeć, ktoś ją ubiegł. Dłoń Vi sięgnęła jej twarzy, przez co dziewczyna odskoczyła jak oparzona, wpadając na Ominisa, który omal nie upadł na ziemię.

- Rany, Vivienne, jesteś strasznie nieostrożna - Vi zacmokał, kręcąc głową z dezaprobatą.

- Vivienne?! - cała trójka spojrzała się na żółtooką, jakby była kimś zupełnie innym.

- Dlaczego zawsze musisz sprawiać mi kłopoty - w końcu uniosła głowę.

- Twoje policzki ciągle są czerwone. Czyżbyś tak bardzo za mną tęskniła? - nachylił się nad nią, jednocześnie czochrając jej włosy.

Sebastian już miał na to zareagować, kiedy Vivien go uprzedziła.

- Zostaw - odepchnęła jego rękę.

- Jesteście jej przyjaciółmi, prawda? - wyprostował się, wciąż będąc rozbawionym. - Pozwólcie, że przedstawię się właściwie. Vivianus Clarity, brat tej cudownej, młodej damy.

Cofnąć czas [Sebastian Sallow x FemOC]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz