XXXII

100 8 24
                                    

Nie zgadniecie, kto ukazał się moim oczom w Hogwarts Mystery. Nawet garbi się tak samo XD

*****

Kiedy tylko Sebastian się obudził, od razu podszedł do łóżka, na którym leżała Vivien. Niestety, wciąż była nieprzytomna, jednak jej temperatura wróciła do normy, co nieznacznie uspokoiło Sallowa. Palcami przeczesał jej grzywkę, z zaskoczeniem wyczuwając na jej czole kolejne blizny. Westchnął cicho, przygryzając wargę. Pokręcił głową z niezadowolenia, po czym ostrożnie ucałował ją w czubek głowy.

- Sebastian?

Słaby głos Vivien dotarł do jego uszu. Natychmiast spojrzał na jej twarz, a później w lekko uchylone oczy, którymi zamrugała kilka razy. Mimowolnie się uśmiechnął i mocno ją przytulił. Gdy zaczęła kaszleć, puścił ją, a jego radosna twarz ustąpiła miejsce zmartwieniu. Bał się, że zaraz usłyszy coś, na co nie będzie wiedział jak odpowiedzieć.

- Pamiętam wszystko - wyszeptała, dłonią zakrywając swoje oczy. - Powiedz mi, proszę, że to byłeś ty - w jej głosie słychać było nadzieję.

Sallow ponownie przygryzł wargę i usiadł na taborecie, który stał obok. Spuścił głowę, zainteresowaniem obdarzając swoje kapcie. Co prawda, nie spodziewał się tych słów, ale równie trudno było na to odpowiedzieć, jak na "co się stało".  Usłyszał ruch, ale mimo tego bał się i wstydził, by na nią spojrzeć.

- Czyli to nie byłeś ty - westchnęła, sięgając po szklankę z wodą, po czym upiła łyka, aby nawilżyć gardło. - Przepraszam...

- Nie, Viv. To ja przepraszam - odpowiedział niemal natychmiast, kuląc się jeszcze bardziej. - Ty w niczym nie zawiniłaś i nawet nie masz prawa, by tak myśleć - dodał ciszej. - Gdybym tylko był z tobą cały czas...

Między nimi zapanowała cisza. Oboje obwiniali siebie, nie mając jednocześnie nic do zarzucenia drugiej osobie.  Sebastian tym razem studiował swoje dłonie, a Vivien spostrzegła piżamę, w którą była ubrana. Uniosła rękaw do nosa i powąchała go, natychmiast czując zapach szatyna.

- Ubrałeś mnie? - zapytała, czując ciepło rozlewające się po jej klatce piersiowej.

- Tak... - odparł, kiwając głową. - Ja... nie chciałem naruszać twojej strefy, ale... uznałem, że nie chciałabyś, żeby przypadkiem ktoś cię tak zobaczył, więc... tak. I muszę ci się do czegoś przyznać - powiedział, nim zdążył ugryźć się w język, czego zaczął żałować.

Teraz musiał jej powiedzieć.

- Przyznać? - zaskoczyła się, podwijając kolana pod brodę.

- Cóż... - Sebastian poczuł, jak zalewa go fala wstydu i zażenowania. - Patrzyłem na ciebie - ściszył głos. - Wiesz, na twoje... ten... ciało. Długo.

Vivien jedynie przytaknęła, nim dotarł do niej sens jego słów. Kiedy zrozumiała, co do niej powiedział, jej brwi powędrowały w górę. Pośpiesznie schowała twarz w kołdrze, czując, jak ze stresu przyśpiesza jej serce.

- Musiałeś czuć się obrzydzony, wybacz - szepnęła, w głowie mając najgorsze scenariusze.

- Co? Nie! Nie poczułem się obrzydzony ani na moment! - szybko zaprotestował, w końcu na nią patrząc, a nawet zaryzykował i usiadł obok niej, obejmując ją ramieniem. - Viv, jesteś cała w moim typie - założył jej kosmyk włosów za ucho, by pocałować ją w policzek. - Twoja twarz, twoje ciało, twój charakter, poczucie humoru - zaczął wyliczać, cmokając ją za każdym razem.

- A byłbyś ze mną, jeśli jutro obudziłabym się jako krzesło? - zapytała, próbując szybko zmienić temat. Teraz już nie wiedziała, czy jest jej słabo przez własne myśli, przez stres, czy przez to, co właśnie powiedział Sebastian.

Cofnąć czas [Sebastian Sallow x FemOC]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz