XXIV

98 9 12
                                    

Kolejny ładny screenshot!!

*****

- Czy wy wiecie, jak bardzo się o was martwiłam?! - Anne chodziła w kółko, gwałtownie gestykulując rękoma. - Najpierw znikacie, nic nikomu nie mówiąc, a teraz pojawiacie się jak gdyby nigdy nic?! Nie było was cały dzień i całą noc! - złapała się za głowę. - I jeszcze wracacie na wieczór, omijając zajęcia!

- Musieliśmy odszukać garboroga - szepnął Sebastian, mając wciąż spuszczoną głowę. - Ale nam się nie udało...

- W co on cię znów wciągnął, Vivien? - Ominis podszedł do czarnowłosej.

- To nie jego wina - mruknęła. - Wybraliśmy się na przejażdżkę i przez niefortunny zbieg okoliczności wpadliśmy do jaskini...

Sebastian i Vivien czuli się, jakby byli właśnie karceni przez rodziców. Stali obok siebie, pokornie przyjmując reprymendy od nabuzowanej bliźniaczki i spokojnego blondyna. I mimo, iż Sallow czuł się przez to okropnie, czarnowłosa cieszyła się, że ktoś się o nich martwił. Zwykle musiała dbać sama o siebie, dlatego była to dla niej miła odmiana.

- Musimy zaraz was opuścić - zaczęła Vivien, starając się uważnie dobierać słowa. - Potrzebujemy skontaktować się z profesor Weasley, a później z Ministerstwem...

- W co żeście się znów wpakowali? - Ominis przejechał dłonią po twarzy. - Albo nie, nie chcę wiedzieć. Idźcie, jak musicie, ale wiedzcie, że to nie koniec - zagroził im palcem.

Dwójka ślizgonów skinęła głową i czym prędzej wybiegła z Krypty. Spojrzeli się po sobie i nie mogąc dłużej utrzymać powagi, parsknęli cichym śmiechem. Swoje kroki skierowali w stronę gabinetu profesor Weasley, po drodze mijając paru uczniów, którzy obrzucali ich zaciekawionym spojrzeniem. Kiedy dotarli na miejsce, nauczycielka nie była sama.

- Panna Clarity, właśnie miałam po panią wołać - zaczęła, okrążając biurko. - Tych dwóch panów z Ministerstwa...

- Jak wspaniale - przerwała jej i żwawym krokiem ruszyła w ich stronę. - Miałam właśnie prosić o pozwolenie na użycie kominka, ale najwidoczniej nie będzie to konieczne. Harlow szykuje...

- Panienko, masz teraz inne problemy, niż to, o czym mówisz - jeden z nich ściągnął swój kapelusz. - Andrew Fawley z Departamentu Tajemnic - przedstawił się i skinął głową w jej stronę.

- Jakie problemy? - zmarszczyła brwi. - Możecie mnie najpierw wysłuchać? To, co mam do powiedzenia, jest o wiele ważniejsze!

- Porozmawiamy o tym w Azkabanie - odparł, wystawiając swoją dłoń. - Różdżkę proszę.

- Jak w Azkabanie? - Sebastian stanął między nimi. - Przecież ona nic nie zrobiła!

- Panie...

- Sallow.

- Panie Sallow - mężczyzna nieznacznie się schylił. - Pana towarzyszka nielegalnie zabawiała się z czasem - poprawił swojego wąsa. - Aczkolwiek muszę przyznać, że robiła to z wyczuciem. Nasze zegary dopiero teraz wykazały nieprawidłowości. Dlatego czy pan sobie tego życzy czy nie, panna Clarity pójdzie z nami.

- Wszyscy wiedzą, że żeby posiąść moc potrzebną do takiego przedsięwzięcia, trzeba paprać się w Czarnej Magii - drugi z nich obrzydliwie się uśmiechnął. - A my nie potrzebujemy takich czarnoksiężników wśród obywateli.

Vivien przygryzła wargę, zastanawiając się nad słowami mężczyzny. Jeśli słowa, które mówił, uważał za prawdziwe, to znaczy, że w Ministerstwie nikt nie zdawał sobie sprawy z istnienia Starożytnej Magii.

Cofnąć czas [Sebastian Sallow x FemOC]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz