XXX

97 7 40
                                    

Kiedy tylko dotarli do Hogwartu, w ich Pokoju Wspólnym trwała kameralna posiadówka. Sebastian westchnął, wyraźnie zniesmaczony, kiedy dojrzał paru uczniów z innych domów. Dlaczego akurat dzisiaj? Potrząsnął głową i już miał pokierować Vivien do dormitorium, kiedy ta go zatrzymała.

- To może mi pomóc - szepnęła, kolejny raz przecierając opuchnięte od płaczu oczy. - Potrzebuję przestać myśleć, choć na chwilę.

- Skoro tego właśnie chcesz - odpowiedział, wzrokiem rozglądając się po pomieszczeniu. - Widzę Anne i Ominisa.

- To chodźmy - zdjęła z siebie płaszcz i szalik, tak samo jak szatyn.

Kiedy pozbyli się całkowicie odzienia wierzchniego, które niedbale rzucili na jeden z foteli, ruszyli do stołu, na którym stała cała masa alkoholu. Vivien chwyciła kieliszek, nie zastanawiając się nawet, czy może być czyjś, po czym wypiła całą zawartość na raz. Nawet się nie skrzywiła, a jej ręka od razu ruszyła w kierunku drugiego.

- To nasze... - zaczął Ominis, by później zobaczyć smutne i wyczerpane spojrzenie przyjaciela. - Więc częstuj się ile chcesz - dodał szybko.

Podniósł się i złapał szatyna za ramię, po czym oboje odeszli gdzieś w bok. Kiedy Sebastian opowiadał mu co zaszło, do dziewczyn podszedł Garreth, już nieźle wstawiony. Nonszalancko oparł się o stół i uśmiechnął, zarzucając włosami.

- Wyglądasz dziś piękniej niż zwykle - zaczął, puszczając jej oczko.

- Daj spokój - Vivien leniwie uniosła na niego wzrok. - Nie jestem teraz w humorze.

- Oj, weź przestań - czknął, wkładając rękę do kieszeni.

- But ci się rozwiązał - przerwała im Anne.

Clarity westchnęła, po czym schyliła się pod stół, by zawiązać sznurowadło. Kiedy to zrobiła, podniosła głowę, jednocześnie uderzając się nią w blat. Syknęła, trzymając się za bolące miejsce, po czym od razu chwyciła kieliszek, który znajdował się przed nią.

- Dzisiejszy dzień to zdecydowanie nie mój dzień - powiedziała do siebie. - Zdrowie - dodała, wychylając cały napitek.

Po kolejnych dwóch kieliszkach poczuła, jak zaczyna się rozgrzewać. Zamknęła oczy, czując, że właśnie tego jej było trzeba. Gdy otworzyła je po paru sekundach, ujrzała przed sobą zmartwioną twarz Sebastiana i tak samo wyglądającego Ominisa. Poklepała ich po ramionach, po czym zaczęła się kołysać w rytm muzyki.

- Już się upiłaś? - Sallow uniósł brwi.

- Jeszcze nie - zaprzeczyła. - Właśnie jestem w trakcie.

- Tylko nie przesadź, okej? - złapał ją czule za dłoń. - Jeśli się źle poczujesz, od razu daj mi znać.

- Tak zrobię - skinęła głową.

Już po parunastu minutach humory wszystkich dopisywały. Sebastian zagadał się z Ominisem i, o dziwo, nawet z Garrethem, wyjątkowo traktując go jako równego sobie. Odeszli parę kroków, by zobaczyć razem dzisiejszego Proroka Codziennego, w którym mowa była o tajemniczych zniknięciach. Sallow starał się zgrywać nieświadomego całej sytuacji, co na szczęście mu się udało i nikt nie poczuł, że mógłby na ten temat wiedzieć coś więcej. Gdy wrócili do stołu, dziewczyn już nie było. Sebastian zmarszczył brwi, ale szybko wydedukował, że musiały pójść gdzieś razem, przez co aż tak się nie martwił.

W tym samym momencie Vivien leżała na łóżku, czując jak się pali od środka. Było jej niesamowicie gorąco i nawet rozpięcie paru guzików koszuli nic nie dało. Jej wzrok z każdą chwilą robił się coraz bardziej zamglony, ograniczając jej widoczność, a oddech znacznie przyśpieszył. Zacisnęła ręce na pościeli, gdy poczuła nowe, rozpierające ją od środka uczucie.

Cofnąć czas [Sebastian Sallow x FemOC]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz