2. XI

111 13 19
                                    

PRZEPRASZAM WAS TAK BARDZO

STUDIA NISZCZĄ CZŁOWIEKA, PAMIĘTAJCIE

ŁAPCIE MEMA W MEDIACH

:((((((((

*****

Ślizgonka z hukiem weszła do gabinetu Rookwoda, który podskoczył z zaskoczenia, wylewając na pergamin tusz. Zaklął pod nosem i już miał chwycić różdżkę, kiedy Vivien go prześcignęła i natychmiast wyczyściła bałagan.

- Sprawa jest - powiedziała od razu, podchodząc do jego biurka.

- Puka się - warknął, zanurzając pióro w kałamarzu.

- Nie becz, posprzątałam przecież - oparła dłonie na meblu i nachyliła się. - Mam przesrane.

Victor uniósł brew, jednocześnie się uśmiechając, jakby jej problemy były najlepszą rzeczą na świecie. Puścił pióro i oparł się wygodnie o fotel.

- I przychodzisz z tym do mnie, bo?

- Bo jesteś jedyną osobą, z którą mogę o wszystkim porozmawiać, dlatego zamknij usta i cierp - spuściła głowę i wzięła głęboki wdech. - W mojej głowie siedzi Izydora i przez nią ten cały mój plan idzie w niepamięć.

- Przepraszam, że co? - mężczyzna się wyprostował. - Że kto siedzi w twojej głowie?

- Pieprzona Izydora! - krzyknęła, podchodząc do krzesła. - Odkąd zaczerpnęłam... dobra, zabrałam całą moc ze Skarbca, zaczęłam czuć, że nie jestem sama, a po mojej śmierci utknęłam z nią w jakimś wymiarze poza czasem i rzeczywistością. Od tamtego momentu cały czas do mnie gada! - przysunęła krzesło do biurka.

Auć, trochę zabolało. Nie powinnaś tak o mnie mówić, jesteśmy przyjaciółkami!

- A ty jesteś pewna, że nie jesteś chora psychicznie? - Rookwood zakpił, unosząc brew, przez co został zmierzony zimnym spojrzeniem.

- Naprawdę chciałabym, żeby to była choroba psychiczna - westchnęła, palcami stukając o biurko. - Przez nią przyznałam się Sebastianowi, że mi się podoba - jęknęła, chowając twarz w dłoniach.

- Dlatego właśnie zdecydowałem się nie mieć dzieci, ale wtedy pojawiłaś się ty - Victor się roześmiał. - To naprawdę aż tak wielki problem?

- Tak! - spojrzała się na niego. - Miałam go unikać! Ale nie mogę!

- A nie sądzisz, że teraz, kiedy się uspokoiłaś, mogłoby wypalić?

- Cóż... - Vivien przygryzła wargę. - Co prawda przestałam się bawić w boga, chyba nie czerpię też przyjemności z mordowania goblinów...

- Chyba? - Victor uniósł brew.

- Tak, chyba, jeszcze nie próbowałam - dodała, wpatrując się w stojącą filiżankę. - Próbuję żyć jak każda inna nastolatka, nie wplątuję się w bójki, nie tworzę nowych zaklęć, odpuściłam sobie manipulację czasem... myślisz, że to ma prawo się udać?

- Nie wiem - wzruszył ramionami. - Ale tylko głupiec zakłada swoją porażkę przed walką.

Vivien zmarszczyła brwi, jakby nad czymś myślała. W końcu wstała i położyła dłoń na jego ramieniu.

- Czasami powiesz coś pożytecznego - pochwaliła go i wybiegła z jego gabinetu.

- Hej! A podziękowania?! - krzyknął za nią, jednak drzwi już się zamknęły.

*****

Z nową odwagą Vivien ruszyła w stronę lochów. Świat się zmienił więc nie było pewności, że znowu wszystko się spierdoli. Po ostatnim kremowym piwie z Sebastianem i po tym, co wypaliła, była pewna, że on też jest nią w jakiś sposób zainteresowany. Znowu. I zamierzała to wykorzystać.

Cofnąć czas [Sebastian Sallow x FemOC]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz