Vivien ocknęła się późnym wieczorem. Przetarła zmęczone oczy i dopiero później je otworzyła, znajdując nad sobą żuchwę Sebastiana, który spał sobie w najlepsze. Powoli podniosła się do siadu, wciąż nie za bardzo kontaktując. Zauważyła, że znajduje się na kanapie w Pokoju Wspólnym, jest z chłopakiem sama, a obok niego leżała otwarta księga. Dopiero po paru minutach przypomniała sobie, że spadła z garboroga, który pobiegł w las, a później wylądowała w ramionach szatyna. Poczuła, jak zalewa ją fala zażenowania, gdy zdała sobie sprawę, że musiał nieść ją aż do zamku.
- Hej, Sebastian - szepnęła, delikatnie szturchając jego ramię.
- Hmm? - mruknął, przekrzywiając głowę.
- Sebastian - powtórzyła, szturchając go trochę mocniej.
- Jeszcze chwila - machnął dłonią, jakby chciał odgonić natrętną muchę.
- No wstawaj - pogładziła go po policzku, dzięki czemu leniwie otworzył oczy.
Sallow się rozciągnął, a dopiero później rozejrzał, wciąż będąc zaspanym. Przetarł dłonią twarz i przez chwilę siedział w bezruchu. Vivien szturchnęła go jeszcze raz i wtedy gwałtownie wstał, nie wiedząc, co się dzieje. Gdy zauważył dziewczynę, przez parę sekund się w nią wpatrywał, a później uśmiechnął.
- Jak się spało? - zapytał, wyciągając rękę w jej stronę.
- Nie najgorzej - odparła i wstała, przyjmując pomoc. - Przepraszam, że zasnęłam na tobie...
- Spokojnie, nic się nie stało - przyciągnął ją w swoją stronę i przytulił, kładąc brodę na jej ramieniu. - Mm, mógłbym się budzić tak codziennie - mruknął, przymykając oczy.
Dziewczyna zaśmiała się na jego słowa, choć nie ukrywała, że zrobiło jej się naprawdę miło. Odprowadziła w pół śpiącego Sebastiana do jego dormitorium, a sama postanowiła przejść się na spacer po zamku. Zabrała swoją różdżkę, którą zostawiła na kanapie i wyszła z Pokoju Wspólnego.
Z kieszeni wyjęła swoją odznakę prefekta, którą przyczepiła do piersi. Wiedziała, że to pozwoli jej się poruszać po Hogwarcie bez żadnych zastrzeżeń. Nie wiedziała tylko, dlaczego przez ten cały czas nie dostała żadnych obowiązków. Zupełnie tak, jakby Profesor Weasley wiedziała, że ma ważniejsze rzeczy do roboty, a mimo tego i tak podarowała jej ten zaszczyt. Vivien wiedziała, że jeśli uda jej się dotrwać do siódmego roku, to zrobi wszystko, aby zostać prefektem naczelnym, nawet jeśli miałaby zabić tego uroczego puchona i krukona, którzy w tym momencie dzierżyli odznaki.
Czego się nie robi dla własnego dormitorium?
Szła wolnym krokiem, delektując się ciszą, która panowała na korytarzach. Miała jedynie nadzieję, że nie natknie się na Irytka - nie znosiła tego poltergeista. Nogi poniosły ją na zewnątrz, gdzie chłodny wiatr skutecznie sprawił, że chciała zawrócić, jednak wtedy jej wzrok coś przykuło. Ruszyła w stronę żywopłotów, które raczej nie powinny się ruszać i rzuciła Lumos, by mieć lepszą widoczność.
- Ciebie chyba nie powinno tu być - powiedziała do gryfona, który kucał na trawie.
Chłopak podskoczył, wystraszony jej głosem. Gdy ujrzał odznakę prefekta, nerwowo przełknął ślinę i podrapał się po głowie, kompletnie nie wiedząc, jak ma wybrnąć z tej sytuacji. Clarity przedarła się przez żywopłot, by zobaczyć, co robił i ujrzała dziurę w ziemi, w której leżała pozłacana szkatułka. Zmarszczyła brwi, gdy zrozumiała, że należy ona do Ominisa, który kiedyś jej powiedział, że dostał ją od Sebastiana na urodziny.
- Co to jest? - zapytała, chcąc wydobyć od gryfona jakieś informacje na temat całej tej sytuacji.
- Eeee... - zaczął, chowając ręce do kieszeni. - To... chciałem zakopać swoje... rzeczy... - jąkał się, wzrokiem uciekając na boki.
CZYTASZ
Cofnąć czas [Sebastian Sallow x FemOC]
Fiksi PenggemarKiedy myślisz, że po wielkiej bitwie z Ranrokiem nadchodzi czas spokoju i odpoczynku, nawet nie wiesz, w jakim wielkim błędzie jesteś. Vivien Clarity chcąc uchronić ukochanego przed śmiercią, uczy się jednego z potężniejszych zaklęć i cofa czas, wra...