10.SARAH SAYS

5.9K 194 73
                                    

Rozdział 10

- Wiem, że tego chciałaś. - sarknął, a ja parsknęłam śmiechem.

- No chyba w twoich snach. - rzuciłam podirytowana.

Fakt, gość był cholernie przystojny, totalnie w moim typie, ale jego paskudny charakter, sprawiał, że w moich oczach dużo tracił na atrakcyjności. Jednak osobowość miała dla mnie zawsze większe znaczenie.

Jak to mój ojciec zawsze powtarzał:

,,Z ładnej miski się nie najesz".

- Mokrych snów z tobą w roli głównej jeszcze nie miałem. - westchnął podkreślając trzecie od końca słowo.

- I obyś kurwa mać  nie miał. - warknęłam. Spojrzałam na szybę, ponownie otwierając usta. - Albo dobrowolnie mnie stąd wypuścisz, albo możesz się z nią pożegnać. - zagroziłam. Miałam już dość jego obecności. Z każdym dniem, moja nienawiść do niego rosła jak na drożdzach.

Nie wiedziałam, że idzie kogoś aż tak nienawidzić.

A jednak.

Chłopak popatrzył na mnie z irytacją w oczach.

- Niedość, że podpalaczka, to jeszcze teraz bawi się w szantażystkę. - usłyszałam głośny śmiech padający z jego ust.

- Do twojego poziomu nigdy się nie zniżę - westchnęłam, zaciskając usta ze złości.

- A jednak to zrobiłaś, Elizabeth.

- Mam cię dość! - krzyknęłam. - Mam dość tego popierdolonego dnia. Ciebie w szczególności. - dodałam. - Czego ty chccesz, Oscar? - mówiłam coraz bardziej podnosząc ton. W moich oczach panowała potworna złość. Zerknęłam na bruneta, który milczał. Miał obojętny wyraz twarzy, do którego już przywykłam. Dopiero po dłużej chwili uniósł brwi, rozszerzając swoje wargi w celu powiedzenia czegoś.

- Dowiesz się w swoim czasie. - burknął arogancko, a ja myślałam, że wybuchnę. Dostrzegłam banana na jego twarzy, jakby bawiła go cała zainstniała sytuacja. Wiedziałam, że niczego się nie dowiem, pogrywał sobie ze mną, a ja musiałam znaleźć na niego sposób.

Sposób, by ten w końcu zaczął odpowiadać.

Ale to nie dziś.

Za bardzo byłam zmęczona. Nie miałam sił na wojowanie z nim.

Ścisnęłam mocno swą pięść, którą skierowałam w szybę.

- Wiesz, że jestem do tego zdolona. - sarknęłam.

- Widzę, że lubisz niszczyć, to co nie jest twoje. - stwierdził.

- A ja widzę, że ty lubisz niszczyć kogoś, kogo nawet dobrze nie znasz. - odparłam z grozą w głosie.

- Jesteś w błędzie. - szepnął.

- Tak? - spojrzałam na niego pytająco, przybliżając się do chłopaka, poczułam skrępowanie, kiedy nasze nosy stykały się ze sobą. Widziałam na jego twarzy ten zadziorny uśmieszek. Pewnie wyobrażał sobie niewiadomo co. Przejechałam dłonią po jego klatce piersiowej, czując z jaką szybkością biło mu serce, patrzyłam prosto w jego brązowe tęczówki, łapiąc z nim kontakt wzrokowy.

- Wiedziałem, że mi się nie oprzesz, Elizabeth. - wzdychał, pewnym siebie głosikiem. Drugą z dłoni szukałam pewnego przycisku.

- Wiedziałam, że tu go znajdę. - sarknęłam, wyhaczając zamek centralny, który ekspresowo nacisnęłam, tak samo jak skierowałam się do wyjścia. Chłopak zdezorientowany spoglądał na mnie, a mi w mgnieniu oka udało się opuścić jego pojazd. Kiedy znalazłam się na zewnątrz rzuciłam głośne:

not TRUE LOVE | ZOSTANIE WYDANE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz