17.STAŁO SIĘ COŚ, A RACZEJ KTOŚ..

5.4K 193 21
                                    


Rozdział 17

Wiecie, co łączyło mnie i Oscara?

Maski.

Maski, jakie nakładaliśmy na swoje twarze, w zależności od dnia.

Oscar był aroganckim kretynem, którego nie znosiłam i miałam ochotę rozszarpać na strzępy, ale potrafił być też ciepły i namiętny.

Swoją maską, dobrego chłopaka, urzekł mnie, wyzwalając z mojej duszy jakiekolwiek uczucia.

Pozytywne, pełne namiętności, uczucia.

Poznałam go z wielu stron, a na myśl nasuwało mi się tylko jedno pytanie, która z nich była tą prawdziwą?

Westchnęłam głośno zapinając na swym ciele obcisły, biały gorset, który odsłaniał moje calusieńkie ramiona, a przy okazji ładnie uwydatniał mój biust. Moją szyją zawładnęły perły, a w uszach widniały okrągłe kolczyki z zawieszką krzyża. Jako, że Oscar, chciał pokazać się z jak najlepszej strony, wysługując się przy tym mną, ale to swoją drogą, postawiłam na czarne, garniturowe spodnie, żeby wyglądać w miarę elegancko. Popsikałam się swoimi ulubionymi perfumami, ubierając ulubione i jedyne Conversy.

Wyszłam.
Daleko nie miałam.

O mój boże.

Japierdolę.

Zaniemówiłam. Tak dosłownie, kurwa, zaniemówiłam.

Stałam w progu drzwi, domu Oscara, jak jakaś idiotka, nie umiejąca zapanować nad swoim wzrokiem, który wpatrywał się tylko i wyłącznie w jeden punkt.

Na niego.

Pierdolony Oscar, był kurwa idealny.

O ja piepszę.

Wyglądał jak mój ideał. Ideał mężczyzny, o którym niegdyś tak fantazjowałam. Był absolutnie perfekcyjny, tak jak każdy skrawek jego twarzy, czy ciała. Perfekcyjny, jak jego bicepsy, które mocno podkreślała czarna koszula, pokrywająca jego klatkę piersiową, której zarys także był znacznie widoczny.

Stanęło mi serce.

Teraz to już totalnie oszalałam.

Szyję chłopaka pokrywał srebrny łańcuch, który
idealnie uzupełniał jego cały ciemny look.

Ciemny look, w którym wyglądał na tyle obłędnie, że byłam bliska zawału.

- Co ty, nigdy chłopaka w czarnej koszuli nie widziałaś? - odezwał się, zadziornie uśmiechając. Speszona, automatycznie skierowałam swój wzrok w przeciwną stronę.

- Zgadłeś. - rzuciłam. - Nigdy nie widziałam takiego.. - w ostatnim momencie ugrzyłam się solidnie w język.

Boże.

Czemu w mojej głowie ciągle roiło się od takich nieprzyzwoitych myśli na jego temat?

- Takiego czyli jakiego? - zapytał prześmiewczo.

Przełknęłam ślinę, ruszając swoją mózgownicą.

- Takiego kretyna. - próbowałam powiedzieć pewnie, unosząc kąciki ust ku górze.

Brunet rozszerzył swe wargi.

- Ty też. - odparł. - Ty też ładnie wyglądasz. - cwanie się uśmiechając, przy czym wyglądał jeszcze bardziej seksownie.

O mój boże, co się ze mną działo?
Jak on na mnie działał...

Chłopak zaprosił mnie do środka, więc niepewnym krokiem, przekroczyłam próg drzwi, zagłębiając się w ich środek.

not TRUE LOVE | ZOSTANIE WYDANE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz