Rozdział 19
Pustka.
Zasrana, cholerna pustka.
Nie tylko w mojej głowie.
Głośno westchnęłam, spoglądając na nabuzowanego Oscara, w którym gotowało się ze złości.
- Gdzie on kurwa jest? - wrzasnął podkurwiony brunet, rozglądając się dookoła.
ON zniknął. W mgnieniu oka. Rozpłynął się jak bańka mydlana.
Drżałam z przerażenia, bojąc się, że zaraz wyłoni się zza roku i zrobi mi krzywdę. Lękliwym ruchem, złapałam Oscara za rękę, mocno ją zaciskając, lecz ten agresywnym ruchem, odgarnął ją.
Tak po prostu.
Poczułam cholerny powiew chłodu i uczucie bezradności. Brunet zaczął krążyć w kółko, głośno zaklinając pod nosem.
- Japierdole! - warknął. Kątem oka spojrzałam na brązowookiego, a w szczególności na jego twarz, która nabierała coraz to większego wyrazu. Nigdy, nie wyczytałam z niej takich emocji. Nigdy też nie widziałam go w takim stanie. Był zbulwersowany i wściekły jak nigdy dotąd.
Uniósł swoją gęstą brew, patrząc na mnie. Po czym otworzył pełne usta, w celu powiedzenia czegoś.
- Ja przecież zabiję tego sukinsyna! - wypowiadał słowa z agresją w głosie. Z taką agresją, której jeszcze nie słyszałam z jego ust.
Cała drżałam.
- Proszę, uspokój się. - starałam się go ogarnąć, bo krzyki doprowadzały mnie do jeszcze większego szaleństwa.
- Uspokój się? - wbił we mnie wzrok. - Ten chuj cię skrzywdził, a ja mam być kurwa spokojny!? - przełknął nerwowo ślinę. - Nie, Elizabeth. Możesz mnie nienawidzić, ale ja tak tego nie zostawię. Nie zostawię ciebie. Nie pozwolę na to, żebyś przepadła. - głośno dychnęłam, starając się nie rozkleić, lecz do łatwych zadań to nie należało, czułam, jak pojedyncze krople łez, spływają po moich rozpalonych policzkach, zostawiając na nich małe, mokre plamki.
Nigdy, przenigdy, żaden chłopak nie martwił się o mnie tak, jak robił to Oscar.
Sprawił, że chociaż przez chwilę, poczułam, że jest na tym świecie osoba, dla której jestem ważna.
- Ej. - starł z mojej twarzy mokre plamy, a ja poczułam cholerne ciepło płynące z jego rozgrzanych dłoni. - Proszę, nie płacz. - mówił, a jego głos był pełen czułości. Automatycznie zmienił jego ton. Już nie brzmiał tak, jakby chciał pozabijać każdego dookoła. Był taki delikatny, a zarazem opiekuńczy. - Pamiętaj, że nie jesteś z tym sama. - dodawał mi słowa otuchy. - Jestem tu. Z Tobą. - szepnął, zakładając kosmyk czarnych włosów za moje ucho. - Jestem i ci pomogę. Nie pozwolę ci się poddać, a przede wszystkim, nie pozwolę nikomu ciebie skrzywdzić.
- Oscar.. - mówiłam przez łzy. - Dlaczego?
- Co dlaczego? - spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.
- Dlaczego tak chcesz mi pomóc i mnie uratować?
- Kiedyś zrozumiesz. - powiedział krótko. - Jedziemy stąd. - zmienił niezwłocznie temat, wyciągając z kieszeni kluczyki do samochodu.
- Sorry, ale nie mam ochoty nigdzie jechać,Oscar.
- No to trudno, masz problem. Chcę chociaż przez chwilę zobaczyć szeroki uśmiech na twojej twarzy. - zacisnęłam kąciki ust gu górze.
- Taki może być ?- westchnęłam.
- Prawdziwy uśmiech, nie sztuczny. Zabieram cię stąd. -chwycił mnie za nadgarstek, targając za sobą, bo wiedział, że dobrowolnie raczej bym nie poszła.Jego auto zaparkowane było nieopodal. Usadził mnie na miejscu pasażera, a chwilę później siedział już przy kierownicy, a jego wzrok ciągle podążał za mną.
CZYTASZ
not TRUE LOVE | ZOSTANIE WYDANE
Romance,,Na początku czułam, że ogarnął cały bałagan, który panował w moim życiu, ale on chciał je jeszcze bardziej spierdolić. I to zrobił''. Poznajcie historię o dziewczynie, która miała już dość swoich problemów. I o chłopaku, który stał się dla niej...