11.WITAJ, SŁONKO

5.3K 178 48
                                    

Rozdział 11

POV OSCAR

- Oscar, proszę.. - mówił zmarnowanym głosikiem, mój dziesięcioletni brat. - Mogę dziś zrobić sobie wolne od lekcji? - zrobił te swoje słodkie oczka. Usiadłem na brzegu jego łóżka, spoglądając na niego z przejęciem.

Coś mi tutaj śmierdziało.

David nigdy nie prosił mnie o wolne od zajęć. Zwykle z uśmiechem chodził do szkoły i chętnie spędzał czas ze swoimi rówieśnikami. W jego szarych tęczówkach, dostrzegłem ogromny lęk.

Coś było nie tak. Coś go najwyraźniej trapiło.

Musnąłem go po ramieniu, po czym zmarszczyłem swoje ciemne, gęste brwi, otwierając usta.

- Wszystko w porządku, młody? - spytałem przejęty. Chłopczyk pokiwał przecząco głową, kiedy ja dostrzegłem pojedyncze łzy spływające po jego pulchnych, czerwonych policzkach. Siedział na łóżku skulony. Prócz swojej gestykulacji głową, z jego warg nie padło ani jedno słowo. - David. - ponownie się odezwałem. - Wiesz, że mi zawsze możesz o wszystkim powiedzieć?

- Wiem, Oscar. - wymamrotał cichutko. - Nie czuję się dobrze w tej szkole. - dodał po chwili wbijając wzrok w sufit. - Nie lubię jej.

- Ej. - przytuliłem mocno chłopczyka. - Co się dzieje? - ciemnowłosy przełknął ślinę, ponownie się odzywając.

- Śmieją się z tego, że jestem sierotą. - wyznał, a ja zrobiłem wielkie oczy. - Na dodatek wczoraj podrzucili mi do plecaka jakieś stare, śmierdzące jedzenie. Kiedy chciałem wyciągnąć z niego książki, na całą klasę rozległ się mocny smród, i każdy dobrze wiedział, z czyjego plecaka dochodził. - nie wiedziałem co powiedzieć. Zatkało mnie.

Owszem, nie mieliśmy rodziców. Długi okres naszego życia, przesiedzieliśmy w domu dziecka. Kiedy tylko skończyłem osiemnaście lat, czyli przeszło rok temu, przejąłem opiekę nad Davidem i młodszą, o trzy lata siostrą - Olivią.

Ale czy brak rodziców czynił nas gorszymi?

Nie.

Byliśmy dzieciakami mocno skrzywdzonymi przez życie. Ale byliśmy silni. Silni i zaradni.

- Kto ? - spytałem po chwili. - Kto się z ciebie śmieje?

- Taki Alex i Maks, nie znasz ich. - wyszeptał marnie, kiedy w mojej głowie tworzył się chytry plan.

- Dobra, młody. Pozwolę ci zostać w domu pod jednym warunkiem. - mówiłem. - Pojedziesz ze mną pod twoją szkołę i wskażesz mi tych cwaniaczków. - młody skinął głową.

- I pamiętaj, braciszku. Nie pozwól innym wmówić sobie, że jesteś gorszy. Wiedz, że dla brata, jesteś i będziesz tym najlepszym. - dodałem, dostrzegając na twarzy dziesięciolatka leciutki uśmiech. Klepnąłem go w ramię, po czym zszedłem na dół, do kuchni, zrobić sobie szybkie śniadanie.

Przy stole dostrzegłem Olivie, która zajadała się mocno spieczonymi tostami. W jej dłoni widniał telefon, do którego uśmiechała się jak nadęta. Zauważyłem już parę dni temu, że coś musiało być na rzeczy.

- Co tak się szczerzysz do tego ekranu? - sarknąłem, na co speszona odstawiła urządzenie na blacie, spoglądając w moją stronę.

- A nic, koleżanka wysyła mi śmieszne tik toki. - powiedziała krótko.

- Nie wiedziałem, że masz koleżanki płci męskiej. - westchnąłem, wyciągając z szafki, czekoladowe płatki. Dziewczyna zmierzyła mnie wzrokiem.

not TRUE LOVE | ZOSTANIE WYDANE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz