Koniec niepokoju

73 12 0
                                    

Mijały dni, aż w końcu przyszedł dwudziesty siódmy września. Urodziny Tsukishimy. Pierwszoklasista nie świętował swoich urodzin. Nie czuł potrzeby, żeby cieszyć się z powodu rocznicy jego narodzin. To mu tylko przypomina o tym, że już od urodzenia był spisany na straty. Jego rodzice mieli już perfekcyjnego syna - po co był potrzebny drugi? Żeby być w stanie zastąpić pierwszego w razie wypadku? Żałosne. 

Chłopak nie miał też bliższych przyjaciół, którzy pamiętaliby o jego urodzinach. Miał jakichś znajomych, ale nie byli ze sobą szczególnie zżyci. Pewnie i tak nie świętowaliby z nim urodzin. Ba, musieliby najpierw dowiedzieć się, kiedy ma te urodziny. 

Z kolei jego rodzice nigdy nie świętowali z nim jego urodzin. Kiedy Akiteru jeszcze żył, to z nim zawsze je spędzał. Starszy brat starał się zastąpić mu rodziców, jak tylko mógł. Kei pamięta, że był rozpuszczonym bachorem i nie doceniał jego starań. Nie widział tego, jak Akiteru robił wszystko, co mógł, aby Kei był zadowolony z jego urodzin. Z tym, że chłopak nigdy nie był w stanie zastąpić bratu ich rodziców. Blondyn potrzebował jakiegoś znaku, że im zależy na drugim dziecku; że chcą spędzać z nim czas. Po tym, jak zmarł starszy Tsukishima - ten dzień stał się gorszy dla młodszego, niż wcześniej go widział. Nie było już nikogo, kto budził go rano fałszowaniem. Tego dnia Akiteru miał w zwyczaju wchodzić do pokoju brata, śpiewając "Sto lat!". Dzisiejszy poranek był jednak zupełnie głuchy... 

Tsukishima wmawiał sobie, że po takim czasie już się przyzwyczaił do tej ciszy w jego urodziny. Ale gdzieś głęboko wiedział doskonale, jak się z tym czuł. Załamany, zdruzgotany, a nawet i zawiedziony. Był rozczarowany, że to nie jest tylko sen. Ale najgorsze uczucie, które doświadczył Kei w jego urodziny, to te, które objęło go całego zaraz po przebudzeniu. Śniło mu się, że Akiteru żył i - jak zawsze - obudził go swoim durnym fałszem. A po otworzeniu oczu nie słyszał nic, poza swoim budzikiem. Przez kilka sekund czekał na jakiś hałas, dźwięk, cokolwiek... A potem uświadomił sobie, że przecież nic takiego nie nadejdzie. Ociężale wstał i zebrał się do szkoły w pustym domu. Być może kręcił się tam jakiś duch; możliwe, że był to nawet Akiteru, ale blondyn nie był w stanie nawet o tym myśleć w tej chwili. Może i dopiero wstał, ale już odczuwał ból głowy, który tylko się nasilał. Z jakiegoś powodu miał wrażenie, że jego powieki palą jego gałki oczne. Zignorował owe objawy i ruszył do szkoły jak zwykle. 

***

Dzisiejszy poranek był jak najbardziej zwyczajny dla Tadashiego. Jak co rano obudziła go Ito, że musi zbierać się do szkoły o wiele za wcześnie. Chłopak jedynie mruknął do matki, że zaraz wstanie i znów położył głowę na poduszce przysypiając na kilkanaście minut. Codziennie bawi się z nią w kotka i myszkę, przez co musi słuchać jej reprymend każdego dnia, że nie wstaje na czas. 

W trakcie drogi do szkoły Yamaguchi dostał powiadomienie na jednym z portali społecznościowych, jednak nie miał ochoty tego sprawdzać. Poniekąd bał się, że to Kawasaki wrzucił te zdjęcia do Internetu i nie chciał jeszcze się z tym mierzyć. Było za wcześnie i nie miał sił na jakieś szantaże i sprzeczki. 

- Tadashi... chciałabym cię zapytać... Co byś powiedział na to, gdybym... znalazła sobie kogoś? - spytała jego rodzicielka, gdy byli już na ostatnim skrzyżowaniu przed celem ich podróży.

Bursztynowooki zmarszczył brwi na chwilę, zastanawiając się. 

- Masz kogoś? 

Kobieta westchnęła. Nie miała już co ukrywać. 

- Tak, ale chcę, żebyś pamiętał, że... 

- Nie kończ nawet tego zdania. - przerwał jej nastolatek, wiedząc w którą stronę idzie ta rozmowa. Już się sporo nasłuchał tego typu rzeczy przy każdej okazji, gdy jego mama przechodziła kryzys w jej życiu. 

Pianist // TSUKKIYAMAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz