Czerwone wino

84 13 9
                                    

Tego piątku Tadashi był dość poddenerwowany. Obawiał się nieco obiadu z Iguichim-san, który jest partnerem jego matki, jak i też jego nauczycielem historii. A całkiem niedawno dostał od niego reprymendę za spóźnienie. Jego matka oczywiście się o tym dowiedziała za jego sprawą i nie puściła tego płazem synowi. Ona również musiała zbesztać nastolatka. 

Chłopak zastanawiał się, czy Hitoshi jest inny poza szkołą, jako zwykły obywatel Japonii, czy też jego praca definiuje całą jego osobowość? 

Uznał też, że dobrze by było, żeby się dogadali, bo nie chciałby mieć drugiej takiej samej relacji, jaką ma z matką. Niestety wszystkie gwiazdy na niebie mu mówią, że nie ma na co liczyć - partner Ito wydawał się być drugą jej wersją, ale w postaci mężczyzny. A mówi się, że to właśnie przeciwieństwa się przyciągają... Chyba nie w tym wypadku. 

Całe szczęście dla piętnastolatka - nie miał dziś zajęć z Hitoshim. Nie zniósłby faktu, że musi go widzieć w szkole przez całe czterdzieści pięć minut, a potem, kto wie ile, w jego domu. Nie usłyszał od matki ani słowa o tym, aby ubrał się ładnie, co sprawiało, że czuł się bardziej swobodnie i komfortowo. To przecież i tak tylko obiad. 

W końcu wybiła godzina 18, a Hitoshiego wciąż nie było. Nieważne z jakiego powodu - Tadashi czuł, że może jeszcze odetchnąć. Choć, gdy widział, jak jego mama wyglądała co chwila przez okno lub w telefon, zastanawiał się, czy powinien czuć ulgę z tego powodu. 

W końcu po jakichś dwudziestu minutach przyjechał z wytłumaczeniem, że był korek. Ciemnowłosy krzywo na niego spojrzał i pomimo uszczypliwych słów, które chciał powiedzieć, pozostał cicho. Powoli zaczynał myśleć, jak pianista, co zaskoczyło go nieco. Przecież nie był taki wcześniej... A może był? 

- Na korki się nic nie poradzi, nie szkodzi. - powiedziała z uśmiechem Ito. - Możecie usiąść już przy stole, a ja przyniosę zaraz rybę. - położyła dłoń na ramieniu syna na krótką chwilę, po czym minęła go i zniknęła w kuchni. 

Nastolatek spojrzał na swojego nauczyciela bez wyrazu, a z wieloma komentarzami w jego stronę w głowie, zaprowadził go do jadalni, gdzie był zastawiony stół do obiadu. 

Usiedli do stołu w ciszy, którą po minucie, może dwóch, przerwał Iguichi. 

- Masz już jakąś dziewczynę, Tadashi-kun? 

To pytanie wbiło bursztynowookiego w podłogę. Poczuł się jeszcze bardziej nieswojo, niż wcześniej. To jedno pytanie sprawiło, że chłopak odczuł jednocześnie zaniepokojenie, wzburzenie i zmieszanie. Nawet nie miał w tamtym momencie pojęcia jak zareagować na to pytanie. Przez to pytanie nagle odczuł, że jest mu głupio, że nie ma (i nie miał) żadnej dziewczyny. Powinien to obrócić w żart? Nie byłby teraz w stanie to zrobić. Przez milisekundę zapragnął, aby jego matka tutaj przyszła i zajęła Hitoshiego czymkolwiek innym. 

- Nie. - mruknął tylko pod nosem, sprawiając, że mężczyzna tylko odchrząknął, poprawiając się na krześle. 

W pomieszczeniu powietrze zgęstniało, sprawiając, że Tadashi chciał stamtąd uciec. Kątem oka, nie unosząc głowy znad stołu, zerknął na historyka. Miał na sobie swój zwyczajny strój, w którym nastolatek zawsze widywał go w szkole - zwykłą, białą koszulę i beżowe spodnie. 

Nie postarał się... - pomyślał chłopak, ale zaraz odrzucił tę myśl, ponieważ on sam się nie wystroił. Ale ten fagas nie przyniósł nawet kwiatów, ani czekoladek dla jego mamy. Z jakiegoś powodu chłopak uznał to za ważne, aby jego mama dostała od niego jakiś prezent. 

Chwilę później przyszła Ito z rybą na talerzu, który wyciągała wyłącznie na Boże Narodzenie. Tadashi musiał dwa razy się upewnić, że dobrze to widział. 

***

Obiad trwał w najlepsze, podczas którego rozmowa nieszczególnie się kleiła. Każde pytanie skierowane do nastolatka było zbywane krótką odpowiedzią lub wzruszeniem ramion. 

- Ito, a nie miałabyś może czegoś mocniejszego w domu? - To pytanie sprawiło, że młody Yamaguchi niemalże zakrztusił się swoim jedzeniem. 

Podniósł głowę na jego matkę, a ona kiwnęła głową z dziwnym uśmiechem na ustach. 

- Mam wino, chcesz go spróbować? 

- Doskonale wiesz, że chcę. 

Tadashi nic nie powiedział, nie poruszył nawet palcem. Miał wrażenie, że właśnie trafił do jakiegoś snu na jawie. Wszystko działo się przed jego oczami, a on się temu przyglądał w letargu. Jego mama przyniosła wino, nalała je Hitoshiemu, po czym mężczyzna się ożywił i zaczął głośno mówić oraz nie próbował nawet filtrować swoich słów. Mówił wulgarnie, a tematy, jakie zaczął poruszać od tamtego momentu nie nadawały się na taką okazję. 

- Tadashi, siedzisz tam taki smutny, masz tutaj trochę pieniędzy... - Mężczyzna rzucił na stół kilka monet swoimi pulchnymi dłońmi. - Idź kup sobie jakieś słodycze albo coś, na co masz ochotę, hm? - rzucił historyk, patrząc zamglonym wzrokiem na swojego ucznia. 

Bursztynowooki zawahał się. 

- Tadashi, co się mówi? - spytała Ito, gdy chłopak nie odpowiadał, zmuszając go do podziękowania jej partnerowi. 

- Dziękuję... 

Nastolatek zabrał podarowane mu pieniądze i wyszedł z domu chwilę później, wciąż słysząc głośny rechot upitego Iguichiego. 

Na zewnątrz robiło się powoli chłodno, ale sama bluza potrafiła ogrzać człowieka w taki wieczór. Yamaguchi ruszył powolnym krokiem w stronę sklepu, wciskając pięści do kieszeni pomarańczowej bluzy. Nastolatek pomyślał sobie, że ma szczęście, iż nie zaczęło teraz padać, ponieważ nie wziął nawet ze sobą parasolki. 

W sklepie nie potrafił nawet określić, czy chciałby coś kupić, czy jednak nie. W końcu uznał, że wróci do domu, a pieniądze zachowa. 

W momencie, gdy otworzył drzwi frontowe usłyszał coś, czego nigdy by się nie spodziewał. Ten dźwięk zmusił go do natychmiastowego zamknięcia drzwi. 

Westchnął głęboko, zaciskając oczy. 

Przynajmniej nie słychać tego na zewnątrz... - przemknęło mu przez myśl, gdy opuszczał swoje podwórko. 

Nie wiedząc, gdzie się podziać, chłopak spacerował po okolicy późnym wieczorem. W jego głowie w kółko odtwarzał dzisiejszy wieczór, odkąd przyjechał do nich jego nauczyciel. Nie wiedział, co o tym wszystkim myśleć. Jedyne, czego był pewien to, to, że nie polubił Iguichiego Hitoshi. 

Mimo wszystko, jeśli sprawia, że jego mama jest przy nim szczęśliwa... to nie miał chyba nic do powiedzenia w tym temacie... 

Chłopak trafił na pobliski plac zabaw, na którym wspiął się na zjeżdżalnię. Usiadł na jej szczycie i  wyciągnął swój telefon. Nim zdążył go odblokować, pierwsze krople spadł na ekran, jak i jego nos. 

- Cholera... 






JUMPSCARE

Ktoś to jeszcze będzie czytał? XD
Wiem, że zaniedbałam... ale przepraszam i wracam z rozdziałem dla was!





Pianist // TSUKKIYAMAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz