Nie idź w stronę światła

100 13 17
                                    

Przez cały weekend bursztynowooki czuł się zmieszany. Głównie ze względu na ten dziwny obiad w piątek wieczorem. Nie do końca rozumiał, dlaczego Ito tak się postarała na to jedno spotkanie, podczas gdy Hitoshi nie zrobił nic szczególnego. Nie wystroił się, nie przyniósł kwiatów, a co najgorsze w tym wszystkim - zachował się obrzydliwie źle. Z kolei mama nastolatka ubrała piękną sukienkę, wymalowała się (choć rzadko to robi), przygotowała pyszny obiad i jeszcze bardzo spokojnie zniosła spóźnienie Iguichiego. Dla porównania - spóźnienia jej syna traktuje zdecydowanie bardziej surowo. Jednym zdaniem - Ito starała się ugościć swojego partnera jak najlepiej, podczas gdy jej partner nie wysilił się nawet ubrać ładniejszej koszuli. 

A mimo tego, czas, jaki Tadashi spędził z kolegą z klasy, doskakiwał do poziomu tego osobliwego, pokręconego obiadu. 

Pomimo, iż Rui nie był tamtego dnia najtrzeźwiejszy, to przestał gnębić swojego kolegę w klasie i nawet zaczął się z nim witać. Tadashi totalnie nie rozumiał tego zjawiska. Jeszcze niedawno straszył go publikacją dwuznacznych zdjęć, a teraz zachowuje się jak zwykły kolega z klasy. Ta nagła zmiana nastawienia blondyna sprawiała mu pewien niepokój, nastolatek chciał, aby tak pozostało jak najdłużej. A żeby tak się stało - starał się przypodobać nowemu przyjacielowi, jak tylko mógł. A pewna myśl zaczęła świdrować w głowie Yamaguchiego od ich pierwszego przywitania. 

Czy dla Kawasakiego do przyjaźni wystarczy tylko jeden papieros? 

- Hej, Tadashi! Idziesz z nami do sklepiku? - głos blondyna rozniósł się po całej klasie, sprawiając, iż wszystkie oczy zwróciły się ku wołanemu nastolatkowi. 

Bursztynowooki spiął się na swoim siedzeniu i szybko zwrócił wzrok ku Kawasakiemu. Czuł, że jest obserwowany i nawet się nie dziwił. Niecodziennie widzi się takie gwałtowne zmiany w przeciągu kilku dni. Im dłużej ciemnowłosy zwlekał z odpowiedzią, tym więcej szeptów słyszał wokół nich. 

Ostatni raz omiótł wołającego i jego kolegów wzrokiem, po czym ledwo widocznie kiwnął głową. Widział, jak pozostała trójka stojąca obok niego patrzy z niedowierzaniem, a jednocześnie niezadowoleniem w jego stronę. Nawet dla nich to było co najmniej dziwne. 

- Okej. - dorzucił, aby nikt nie miał wątpliwości co do jego odpowiedzi. 

- Świetnie. 

Yamaguchi podszedł do nich i czując wzrok wszystkich na nim, czuł się jak baranek wśród wilków albo przekąska w czyichś ustach. W piątkę udali się do sklepiku, a po drodze Rui opowiadał o piątkowej nocy, kiedy to wypił kilka piw i wpadł na, jak to sam ujął, biednego szczeniaczka. 

Tadashi był prawie pewien, że ten "szczeniaczek" to on sam. Jednak nikt tego mu nie potwierdził. 

Chłopcy dotarli do korytarza, gdzie znajdował się prowizoryczny sklepik szkolny, w którym pracowały starsze panie, a czasami też uczniowie. 

- Na co masz ochotę? Ja stawiam, przyjacielu. - rzucił entuzjastycznie blondyn, otulając chłopaka ramieniem. 

- Może... - gdy Yamaguchi tak się zastanawiał, wpadła mu w oczy bułka z nadzieniem, którą podarował Tsukishimie w jego urodziny. - Może to... - rzucił, wskazując dokładnie tę samą bułkę. 

- Lubisz słodkie rzeczy, co? Też je lubię. 

Rui zaczął składać swoje zamówienie, które wydawało się nie mieć końca. A gdy zapłacił i otrzymał swoje bułki, jak i napoje - rzucił Tadashiemu jeden napój i kilka słodkich bułek, łącznie z tą, którą pierwszoklasista wcześniej mu wskazał. Było to więcej, niż Yamaguchi chciał, ale nic nie powiedział. Podziękował blondynowi, który posłał mu szeroki uśmiech.

Pianist // TSUKKIYAMAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz