Zeszyt od chemii

119 18 15
                                    

Przyszedł poniedziałek, czas korepetycji szesnastolatków. Czas, którego Tadashi bardzo wyczekiwał cały weekend oraz przez wszystkie dzisiejsze lekcje. Sam nie wiedział, czego oczekiwał, ale zdecydowanie nie odpowiadał mu brak większej reakcji blondyna. 

Czy Kei jest jedną z tych osób, które uważają, że nie trzeba pytać o chodzenie? 

Yamaguchi nie miał zielonego pojęcia, jak powinien podejść do tego wszystkiego. 

Tsukishima czuł intensywne spojrzenie, jakie posyłał mu jego przyjaciel. W pewnym momencie musiał obejrzeć swoją twarz w telefonie, czy nie jest brudny. Na jego twarzy nic nie było - poza okularami na nosie, rzecz jasna. 

Minęły dwie godziny, a żaden z nich wcale nie wspomniał o książce. Tadashi poczuł rozgoryczenie, rozczarowanie. Od momentu przeczytania książki prawie cały czas myślał o nich razem, wyobrażał sobie ich na randce, a nawet i po prostu spędzających razem czas. Ponieważ rozmyślał o tym tak dużo, to było mu ciężko przyswoić myśl, że pianista słówkiem nie wspomniał o ich relacji. Można nawet powiedzieć, że Tadashi się zezłościł i obraził na, niestety tylko, przyjaciela. Wyszedł z biblioteki nie mówiąc nic na odchodne do blondyna, pozostawiając go skonsternowanego i zagubionego. Kei nie rozumiał dzisiejszego zachowania chłopaka. Może gdyby on był dziewczyną to by pomyślał, że ma okres. 

Był jednak chłopakiem z krwi i kości. 

Czy to był problem?

Tylko trochę, zważając na to, że to właśnie on, nie żadna ona, skradł lodowate serce Tsukishimy, który dawno temu obiecał sobie porzucić te uczucia wobec przyjaciela. A jednak do tej pory nie udało mu się niczego zmienić. Chociaż zmieniła się jednak jedna rzecz - jeszcze bardziej polubił chłopaka i bardziej się nim zainteresował, niż powinien. 

Westchnął, zastanawiając się czy pójść za nim i spytać o jego dziwny dzisiejszy nastrój, czy też sobie to odpuścić. 

Jego nogi rwały się za nim, ale on uparcie siedział przy blacie, spoglądając w stronę wyjścia. Jego noga podskakiwała niespokojnie w jednym miejscu, a on próbował połączyć to, co myśli z tym, co czuje. W rezultacie pozostał na krześle niezdecydowany, aż nie było za późno, by gonić Tadashiego. 

***

Tadashi, choć może i był zły na Tsukishimę, zaczął rysować szkice jego i pianisty razem. Narysował ich masę przez cały tydzień, a jednak to go nie nasycało. Potrzebował tego, co rysował naprawdę. Chciał, aby to było rzeczywistością. Pianista zaczął mu się nawet śnić po nocach. Nie raz były to dwuznaczne, obsceniczne sny; a niekiedy były słodkie do porzygania. 

I choćby bardzo chciał, życzył sobie tego co noc, modlił się o to do gwiazd i bożków - jego prośby, wydawało mu się, spadały na głuche uszy. Kładł się do łóżka wkurzony, a zasypiał z lekkim uśmiechem na ustach. Sam nie wiedział już czy był bardziej w nim zakochany, czy też zły na niego.

W środę rano obudził się cały zlany potem. Śnił mu się bardzo wulgarny Kei. Na co dzień chłopak jest raczej stoicki, spokojny i uszczypliwy, a w tym śnie podświadomość Yamaguchiego nadała mu nową stronę. Zgodną z rzeczywistością, czy też nie - szesnastolatek mógł się o tym nigdy nie dowiedzieć. 

Bo co jeśli pianista jest heteroseksualny i nie pociągają go chłopcy? 

Bursztynowooki doszedł do wniosku, że skoro tego nie wie, to nie powinien robić sobie nie wiadomo jakich nadziei. Sam siebie podsycał i jednocześnie się wkurzał, gdy ich relacja nie zmieniła się w ostatni poniedziałek. Tadashi postanowił nie nakręcać się na ich związek lub jakiekolwiek bliższe relacje, a jednak już kilka godzin później znów szkicował ich dwójkę w szkicowniku podczas przerwy obiadowej. Przeczył sam sobie, ale potrafił znaleźć wymówkę - otóż marzyć zawsze wolno, prawda?

***

Gdy Tadashi musiał ponownie udać się na korepetycje z pianistą, zadrżał w środku od emocji. Tych dobrych, jak i niekoniecznie przyjemnych. Jego żołądek ścisnął się jednocześnie z powodu ekscytacji, jak i lekkiego strachu. Martwił się, że w jakiś nadprzyrodzony sposób Kei będzie w stanie dowiedzieć się o snach, jakie ostatnio miewał szesnastolatek. Możliwości takiej nie było, ale ciemnowłosy wciąż się tego obawiał. Wkroczył do biblioteki, z wiązką sprzeczających się emocji w jego głowie i sercu, gdzie czekał na niego brązowooki. W drodze od drzwi do ławki z - co najważniejsze - obserwującym go pianistą, czuł się jak panna młoda. Brakowało mu tylko białej sukni, welonu i kwiatków. 

Ale to dałoby radę szybko załatwić. 

- Chcesz na dwójkę? - spytał Kei, zastanawiając się dlaczego jego przyjaciel robił taką dziwnie spiętą minę. 

- C-co? - spytał chłopak, lekko prychając. 

- Mogło pozostać kulturalnie, ale nie pozostawiasz mi wyboru. - blondyn przewrócił oczami. - Pytam, czy chce ci się srać? 

Yamaguchi zaśmiał się, siadając i rozpakowując książki wraz z zeszytami. 

- Nie, niee. Boję się tylko tego, co dla mnie przygotowałeś na dziś z chemii. 

Tadashi otworzył swój zeszyt od chemii i z przerażeniem odkrył, że pomylił swój szkicownik z zeszytem i przypadkiem narysował tam masę szkiców jego i Tsukishimy. Trzeba powiedzieć, że bardzo niecenzuralnych rysunków. 

Twarz chłopaka zrobiła się czerwona, jak pomidor. Bał się unieść głowę, aby nie ujrzeć przypadkiem zdegustowanej lub zrażonej miny Keia. Wolałby już nawet dalej marzyć, byleby tylko nie przekonywać się o prawdziwym stosunku blondyna do tych rysunków, jak i poglądów na temat osób LGBT. Jemu samemu to nie przeszkadza, aby dwójka ludzi się kochała, nie zważając na płeć, ani opinie osób trzecich. Ale czy pianista podzielał jego zdanie? 

Cisza między szesnastolatkami zdawała się być głośniejsza z sekundy na sekundy, jaka mijała, gdy oni próbowali wymyślić sposób, w jaki powinni do tego podejść. 

W tym samym czasie Tsukishima odchrząknął, aby się odezwać, gdy Yamaguchi zaśmiał się niezręcznie i rzucił: 

- Um, byłoby miło, gdybyś... o tym zapomniał... proszę. - powiedział cicho, wciąż czerwony i zażenowany. 

Był gotowy zebrać swoje rzeczy i stamtąd uciec bez żadnego tłumaczenia co to było, dlaczego to rysował, ani jak brzmiał głos jego serca. A jego serce głośno krzyczało w kierunku pianisty. Chciało zatopić się w uścisku chłopaka i nigdy z niego nie wychodzić. Trzymać jego dłoń i nigdy nie puszczać, ciągnąć za sobą, gdy blondyn nie dawałby rady sam siebie prowadzić. Pomagać wstać, gdy ten upadnie; kupować małe upominki na urodziny i rocznice; wygłupiać się razem, gdy nikt patrzy, a także i między innymi ludźmi. 

- Przykro mi, ale... to... nie jest chemia, jaką mieliśmy dziś przerabiać...

Blondyn był w szoku po tym, co zobaczył. Jednocześnie jego serce mocniej zabiło, gdy uświadomił sobie, że Yamaguchi też jest nim zainteresowany. 

Pytanie tylko, czy uparty pianista ulegnie podszeptom jego serca, czy też odetnie się od niego, słuchając rozumu. 



Pianist // TSUKKIYAMAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz