Hana i Arata

73 11 0
                                    

Chłopcy poszli do pobliskiej kawiarni, gdzie roiło się od licealistek. Jako, iż zajęcia zakończyły się stosunkowo niedawno, wiele nastolatków roiło się w miejscach tego typu. Kawiarnie, księgarnie, osiedlowe sklepiki oraz karaoke - to wszystko cieszyło się dużą popularnością wśród uczniów Karasuno. 

Kei i jego wybranek serca weszli do zatłoczonego lokalu. 

- Znajdziemy jakiś wolny stolik? Może na zewnątrz... - Yamaguchi wyjrzał za okno i stwierdził z rozczarowaniem, że wszystkie miejsca na tarasie są pozajmowane. - A może...

Blondyn przewrócił oczami. 

- Nie musimy tu zostawać. Weźmiemy na wynos. 

- Aha. Okej. - Ciemnowłosy wzruszył ramionami. - Gdzie pójdziemy?

- Zobaczymy. - blondyn odparł lakonicznie. 

Oboje ustawili się w kolejce, która prawie sięgała wejścia. Tadashi stał tuż przed wysokim pianistą i niecierpliwie przestępował z nogi na nogę.

Oboje zamówili swoje kawy po około 10 minutach stania w kolejce. Czas oczekiwania na zamówienie był bardzo krótki, dzięki czemu chłopcy mogli stamtąd odejść już po niecałych 20 minutach. Razem z kubkami w dłoniach ruszyli przed siebie. Żaden nie wiedział, gdzie idą, ale szli, ciesząc się zachodzącym słońcem i zapachem gorącej kawy. Ulica, którą szli, była głównie okalana domami jednorodzinnymi, a gdzieniegdzie jakieś małe sklepiki przełamywały standard mieszkań. 

Nie wypowiedzieli ani słowa, a mimo to czuli się swobodnie, przyzwyczajeni już do ciszy między nimi z powodu korepetycji. Kei napawał się tą ciszą, jakby właśnie spadło na niego jakieś błogosławieństwo. Czuł się dziwnie spełniony, chociaż wyjście na kawę z Yamaguchim nic nie znaczyło. 

- Ah! Gorące... - Tadashi wystawił poparzony język. 

- Mięczak... - mruknął pianista, uśmiechając się kpiąco i wziął łyka swojego napoju, po czym niemalże od razu syknął. 

- I kto to mówi... - rzucił ciemnowłosy z figlarskim uśmiechem na ustach. 

Blondyn rzucił jedynie krótkie, ostrzegawcze spojrzenie ku ciemnowłosemu ze zmarszczonymi brwiami. Yamaguchi rzucił jedynie beztroski uśmiech ku pianiście, podążając za chłopakiem. 

- To... jak już wypiliśmy kawę to idziemy się uczyć...? U ciebie, u mnie... - Tadashi zaczął mówić, lekko zmieszany i niepewny po dłuższym czasie spaceru. 

Brązowooki spojrzał na chłopaka, zaskoczony jego słowami i sposobem, w jaki to powiedział. Nawet nie zauważył, że ten wciąż z nim idzie. 

- Nie, idziesz prosto do domu... - mruknął, wciąż zdumiony pianista. 

- Aha... - niższy wydłużył ostatnią samogłoskę w geście zrozumienia. - To gdzie my idziemy? 

- My? - prychnął. - To ja idę do domu, a ty się za mną wleczesz. 

Oboje przystanęli na środku chodnika. Blondyn spojrzał w te bursztynowe oczy, które próbowały nie zdradzić mu, jak bardzo nie na miejscu czuł się ich właściciel. Nagle te same oczy się rozszerzyły, a jego usta przybrały kształt koła. 

- Ups... 

Brązowooki zmarszczył brwi, totalnie nie rozumiejąc jego reakcji. 

- Co "ups"? 

- Moja mama mnie odbiera z korepetycji dzisiaj... 

- Okej... - Kei nie potrafił ukryć swojego skonsternowania, ani nawet zdumienia. Uniósł jedną brew w górę i nie zdążył nawet dopytać o nic, a Tadashiego już przy nim nie było. Pognał w stronę szkoły. 

I tyle było po ciemnowłosej czuprynie, która wiernie szła krok w krok za Tsukishimą przez ostatnie kilka minut. Chłopak westchnął i ruszył w stronę swojego domu. 

Tadashi był dziś zupełnie nieobecny. Na co dzień zdarza mu się czegoś zapomnieć lub być nierozgarniętym, ale dzisiejszy dzień wyolbrzymił tę cechę nastolatka, którą Kei uznał za ujmującą. A bardziej jego mina, kiedy uświadamia sobie jego pomyłkę. Brązowooki szybko zauważył to, jak bursztynowooki zaciska zęby na kilka sekund, tamując zirytowanie; jego zmarszczone czoło, gdy myśli nad swoją niedokładnością oraz lekko zarumienione policzki, które wyraźnie krzyczą, że chłopak się zawstydził. 

Kei zbeształ sam siebie, że zamiast zapominać o chłopaku, on się zagłębia w tym uczuciu do niego. To przecież miało być zwykłe, nastoletnie zauroczenie. Każdemu się zdarza, nawet i blondynowi. 

***

Kilka dni później po zajęciach szkolnych, Yamaguchi miał spotkanie klubu artystycznego. Mozolnie powłóczył nogami w kierunku odpowiedniej sali, w której unosił się zapach farb. Tym razem zarówno Hana, jak i Arata znajdowali się w pomieszczeniu. Dziewczyna bywała tutaj niemalże codziennie, Tadashi wyłącznie co tydzień. Yamane przychodził na tyle rzadko, że najmłodszy członek klubu czuł się na tyle nieswojo w jego towarzystwie, że obawiał się rysować w swoim szkicowniku. Nie chciał, aby przypadkiem jego starszy kolega zajrzał mu przez ramię. 

- Tadashi, cześć! Mogę tak do ciebie mówić? - spytał blondyn, którego twarz przywitała nowoprzybyłego z uśmiechem. - O, albo Shi-kun. Mogę, prawda? 

To zdrobnienie lekko zmieszało pierwszoklasistę. 

- Yamane-kun, nie dokuczaj mu. - nastolatka podniosła skupione oczy znad jej płótna. - Hej, Yamaguchi-kun. 

Ciemnowłosy odwzajemnił uśmiechy i przywitania starszych kolegów. 

- Nie przeszkadza mi, żebyś tak do mnie mówił, Yamane-san. 

- Super, w takim razie zostaw te formalności. Ja wiem, że jestem twoim starszym kolegą, ale możesz mi mówić Arata. - drugoklasista zawiesił swoje ramię na młodszym. 

- Okej. - chłopak poczuł się nieswojo przez ekscesywne naruszanie jego sfery osobistej ze strony Araty. 

- Pięknie! - rzucił wyższy chłopak, unosząc głowę w górę z szerokim uśmiechem na ustach. 

Tadashi zaczął się zastanawiać, co Yamane tu tak naprawdę robi. Zawsze zachowuje się tak... dziwnie. Rzadko się pojawia, a jak już się pokazuje to maluje portrety przewodniczącej klubu. Cały czas chodzi z szerokim, jak banan, uśmiechem, głośno mówi i zwraca na siebie całą uwagę, będąc tak energicznym. Piętnastolatkowi ciężko jest się skupić przy nim, gdy ciągle się tak zachowuje. Akimichi często go upomina, ale nie zawsze. Trzecioklasista wydaje się być już przyzwyczajona do jego zachowania i nawet dobrze udaje się jej go ignorować. 

- Yamane-kun, twoje ręce. - siedemnastolatka przerwała bieg myśli Yamaguchiego. 

Drugoklasista postanowił przeczesywać długie włosy dziewczyny, gdy ta była w trakcie malowania. 

- Co z nimi? - spytał, wciąż czesząc palcami jej czarne kosmyki. 

- Przestań ich dotykać. 

Chłopak wydymał usta zawiedziony i puścił jej włosy. Zamiast tego postanowił złapać jej dłoń z pędzlem i "pomóc" jej malować. Dłoń nastolatki zatrzymała się w tej samej sekundzie, w której zderzyła się z dłonią jej młodszego kolegi. Hana głęboko westchnęła, zmęczona już jego zachowaniem. 

- Yamane-san, bądź tak miły i przynieś mi soku porzeczkowego, proszę. - powiedziała spokojnie. 

Tadashi podziwiał przewodniczącą za takie opanowanie. 

- Robi się, szefowo! - chłopak zostawił współczłonków klubu samych. 

Yamaguchi schylił się nad swoim szkicownikiem z lekkim uśmiechem. 

Teraz już wie, dlaczego Arata był tak szczęśliwy, gdy on dołączył do klubu, ratując go od rozwiązania kółka. 


Pianist // TSUKKIYAMAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz