Gomen, Tsukki

93 15 3
                                    

Kolejnego dnia Tadashi został odprowadzony pod samą salę przez jego matkę. Ostro się o to pokłócił z Ito w samochodzie, ale jego argumenty były niemalże od razu przebijane przez słowa kobiety. Nie miał możliwości powiedzenia niczego, dlatego tak się to skończyło. Oczywiście wszyscy w klasie, a nawet uczniowie z innych klas, zauważyli, jak został zaprowadzony aż do samej ławki. Wszyscy patrzyli na to ze zdumieniem i nie odważyli się niczego powiedzieć, aż do momentu, gdy nauczycielka japońskiego opuściła salę, a jej kroki ucichły na długim, szkolnym korytarzu. Gdy tylko upewnili się, że kobieta nic nie usłyszy - zaczęli szeptać. Nikt nic nie powiedział głośno, ale Tadashi słyszał każdy jeden szept. Nastolatek nie mógł nawet pochłonąć się w swoim telefonie, ponieważ jego rodzicielka mu go wczoraj zabrała, po tym gdy zastała go śmierdzącego tytoniem. 

Rui również nic nie powiedział. Widział, że jego znajomi podśmiewywali się pod nosem, ale tak długo, jak nic nie mówili - nie zamierzał reagować. Tego dnia nie odezwał się do nastolatka. Domyślił się, dlaczego Yamaguchi dostał takie restrykcje. To przez niego. Z jakiegoś powodu odczuł wyrzuty sumienia, ale zapomniał o nich dość szybko, bo już po dwóch pierwszych lekcjach, kiedy to zaczął się wygłupiać w klasie. 

A Tadashi znów został sam w klasie, bez przyjaciół. Jego matka na każdej przerwie do niego zaglądała, czy aby na pewno jej syn nie ma zamiaru uciec. Poza tym, Kawasaki wciąż nie zbliżał się do niego. Nie rozmawiał z nim, ani nie próbował nawet go upokorzyć w jakikolwiek sposób. 

Piętnastolatek poczuł się tak żałośnie, jak jeszcze nigdy w życiu. Nawet czas, kiedy Kawasaki się nad nim znęcał nie był tak okropny, jak dzisiejszy dzień. Być może tak to odczuł, ponieważ jednego dnia mógł spokojnie z pewną grupą osób zjeść razem drugie śniadanie, wyjść gdzieś i dobrze się bawić, a drugiego dnia te same osoby nawet na niego nie spojrzą. To bolało. 

Może i ledwo ich znał; nie byli dla niego najmilsi, ale wczoraj przez chwilę mógł się poczuć jak normalny piętnastolatek, który czasami zrywa się z lekcji i robi coś zakazanego, głupiego. 

***

W czasie lunchu Ito przyszła do syna i przekazała mu, że dziś po jego zajęciach klubowych po niego przyjedzie i ma na nią czekać. Tadashi mruknął ciche "okej" w odpowiedzi i skupił się na przełykaniu suchej bułki ze sklepiku w praktycznie pustej sali lekcyjnej. 

To był ten sam typ bułki, którą jadł wczoraj, ale miał wrażenie, że dzisiejsza smakowała gorzej, niż szmata do mycia podłóg. Z trudem przechodziła mu przez gardło, drapiąc jego przełyk w nieprzyjemny sposób, jakby właśnie przełykał patyki i kamienie. Popijał to sokiem pomidorowym, który wypadł mu w automacie przez pomyłkę. Dobrze zaznaczył, iż chce brzoskwiniowy, a spadło mu to obrzydlistwo. 

W pewnej chwili poczuł się tak słaby i przybity, iż zostawił w połowie niedojedzoną bułkę, i w pośpiechu wyszedł z sali w kierunku łazienki. Po drodze czuł, jak łzy zbierały mu się w oczach. Schylił głowę, aby nikt nie widział, jak płacze. Kilka sekund później wpadł na czyjś tors. Przeprosił cicho podłamanym głosem, minął chłopaka i wszedł do łazienki. Z ulgą stwierdził, że była pusta. Jeszcze dodatkowo się upewnił, czy nikogo tu nie ma, a gdy to zrobił - puścił łzy, które przytrzymywał cały ten czas. Uważał jedynie, aby nie załkać głośno. Pozwolił jedynie łzom swobodnie płynąć po jego twarzy, które skapywały na jego koszulę oraz sweter. Nagle usłyszał, jak ktoś wszedł do środka, przez co chłopak momentalnie nachylił się nad jedną z umywalek i puścił wodę z kranu. Obmył twarz, a gdy skończył wyprostował się z opuchniętymi oczami. 

W lustrze zobaczył pianistę. 

Jego zwyczajna, beznamiętna twarz wyglądała kojąco. 

Natomiast Kei, widząc zmarniałą, piegowatą twarz jego przyjaciela, poczuł ukłucie w sercu. Od poniedziałku się z nim nie widział, a wtedy nie zauważył nic dziwnego w jego zachowaniu. Wszystko było normalne. A dziś... było zupełnie inaczej. 

- Chcesz... porozmawiać... albo coś? 

- Nie... - mruknął nastolatek. 

- Oke-

- Albo chcę. 

- No dobra... To co się stało? 

Blondyn nie czuł się najpewniej w roli pocieszyciela. Właściwie to czuł się fatalnie w takiej pozycji. On sam z problemami, trudnymi emocjami od dłuższego czasu musiał radzić sobie sam i nie ma zielonego pojęcia o pocieszaniu innych, ponieważ on sam już nawet nie pamięta, jak robił to Akiteru dla niego. 

- Nawet nie wiem od czego zacząć... Tyle się wydarzyło... 

Okularnik uniósł brwi, czując, że zaczyna go to przerastać, a nawet jeszcze nie usłyszał niczego konkretnego. Brązowooki obserwował chłopaka uważnie i widział, jak ten bawi się swoimi palcami i cały czas się garbi, kuląc się w sobie. Bez większego zastanowienia przytulił go, obejmując go swoimi ramionami. Tego dnia ciemnowłosa czupryna znów znalazła się na torsie chłopaka. 

- Moja matka ma faceta. Tego historyka, Iguichiego. Był u nas na obiedzie i jest okropny. Nie wiem, co moja matka w nim widzi. Nie robi nic dla niej. Nie widziałem żadnych kwiatów w domu od niego, żadnych prezentów, nic. Jest taki obrzydliwy... - Bursztynowooki się wzdrygnął. - On... - Tadashi nie wiedział nawet, jak o tym powiedzieć. - Wysłał mnie do sklepu, a gdy wróciłem... on... - westchnął ciężko, czując, że zaraz znowu się rozpłacze. - ...pieprzył moją mamę. 

- Przykro mi. - Tsukishima poklepał przyjaciela po plecach niezręcznie, który zaczął cicho płakać w jego ramionach. 

Pianista zaczął czuć się dziwnie, ściskając chłopaka tak mocno w męskiej łazience podczas długiej przerwy. Delikatnie próbował wycofać się z przytulenia, ale niższy mocniej zacisnął ręce wokół niego. Kei westchnął głęboko i pozwolił chłopakowi się w niego wtulać. 

- Nie wiem też o co chodzi Kawasakiemu. Nagle zaczął ze mną rozmawiać... Dał mi też zapalić jego papierosy...

- On... Ty co zrobiłeś? 

Nastolatkowie odsunęli się od siebie i spojrzeli sobie w oczy. Te brązowe z niedowierzaniem spoglądały w te skonfundowane bursztyny. 

- Ale tylko trochę... Poza tym dostałem już nauczkę... 

- Mam nadzieję, że wiesz, co to gówno ci robi. 

- Nie uzależniłem się od nich! Dlaczego wszyscy tak na to reagują? Przecież nic złego wam nie robię, paląc. To mnie odstresowuje! 

- Co? - pianista prychnął. - Jest masa innych rzeczy, które możesz zrobić dla odstresowania, a ty wybierasz akurat to? 

- Ale co ci do tego, co robię, żeby się odstresować?

- Może tyle, że mi na tobie zależy! - wykrzyknął Kei, a na jego twarzy wymalowało się przerażenie przez ułamek sekundy. - Jesteś moim przyjacielem. - dodał, aby nie pozostawić wątpliwości, co "miał na myśli". 

Po wypowiedzeniu słowa "przyjaciel" przez Tsukishimę, Yamaguchiemu odeszła ochota na jakiekolwiek kłótnie. Ostatnie, czego teraz potrzebował to definitywny brak przyjaciół. 

Cisza między chłopcami po tych słowach różniła się zależnie od perspektywy. 

Cisza, jaką odczuwał Tadashi była spokojna. Czuł, że ma przyjaciela, który o niego dba. Nie chciał, więc się z nim kłócić o bzdurę. Poza tym głupio mu było, że podniósł na niego głos. 

Natomiast dla pianisty cisza pożerała go od środka. Przez brak jakiejkolwiek reakcji przez ciemnowłosego, zaczął się zamartwiać, czy nie wydał przypadkiem swoich uczuć przed chwilą. Oczekiwał więc na mrugnięcie, pomruk, cokolwiek ze strony chłopaka. 

- Przepraszam, Tsukki. 

"Tsukki"? 

W głowie Tsukishimy to zdrobnienie odbiło się echem. 



Pianist // TSUKKIYAMAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz