Niemoralna prośba i trzyletni plan

90 11 4
                                    

Choć Yamaguchi już powoli zaczynał lubić wysokiego blondyna, tak po ich ostatniej sprzeczce zmienił zdanie. Teraz nie był mu nawet obojętny, gorzej - był urażony przez niego. Chciał mu tylko zaproponować udział w konkursie, skoro tak dobrze gra. Bo może i się nie znał na tym wszystkim, ale Tsukishima nie musiał od razu podnosić głosu z tego powodu. 

Tadashi przestał podsłuchiwać pod salą muzyczną gry Keia. Zerwali minimalny kontakt, jaki ze sobą mieli. Tsukishima już nie interweniował, gdy widział, że Rui znęcał się nad ciemnowłosym. Miał mu za złe, że tak wściubiał nosa w jego sprawy. I pomimo ciążącego kamienia na jego sercu, nie próbował nawet przeprosić chłopaka. A o odnowieniu ich znajomości nie było nawet mowy. 

Minęło kilka tygodni i nadszedł czas na zmianę mundurków na letnie. W powietrzu każdy odczuwał wakacje, do których brakowało jeszcze trochę. A zanim miały się one rozpocząć, uczniów czekały egzaminy. Bursztynowooki nie był zbyt przejęty samymi testami - nie zależało mu jakoś szczególnie na ocenach. To i tak były tylko głupie cyferki w dzienniku. One nie sprawią, że będzie wiódł marne lub doskonałe życie. Nie czuł potrzeby, żeby zakuwać teraz tyle, co wiele uczniów w całej Japonii. 

Pierwszoklasiście nie zależało również na ocenach z Wf-u - jednego z najłatwiejszych przedmiotów na jego planie lekcji. Biegł właśnie dystans tysiąca metrów spory kawałek za jego kolegami z klasy. Słońce grzało mocno tego dnia, rażąc chłopaka i grzejąc go niemiłosiernie. Yamaguchi pocił się okropnie i czuł, jak pot spływa po jego plecach i czole. Gdy tak biegł bez sił, słyszał dziewczyny z jego klasy dopingujące swoim chłopakom lub kolegom z klasy. Nikt nie wykrzykiwał jego imienia. Ale co się dziwić - znęcali się nad nim, nie miał przyjaciół, a jeszcze na domiar złego biegł jako ostatni. Nie było czego podziwiać w tym, jaki był. 

Wierzył, że był gorszy, niż przeciętny człowiek. 

Przyspieszył trochę, chcąc jak najszybciej skończyć te tortury i schować się w cieniu przed nauczycielem. 

Po biegu chłopców, przyszła kolej na dziewczyny. W tym czasie ciemnowłosy udał się na bok budynku szkolnego, gdzie był kran z podpiętym do niego wężem. Złapał za węża ogrodowego i nachylając się nad ziemią, polał głowę zimną wodą. 

- A więc tu jesteś. - usłyszał zadowolony z siebie głos Kawasakiego. - Piesek się moczył? - spytał kpiącym tonem. 

Chłopak był sam, nie stała za nim świta pierwszoklasistów. 

- Nie jestem psem. - wycedził bursztynowooki. 

Rui się zaśmiał pod nosem. 

- Słuchaj, musisz coś dla mnie zrobić. 

Tadashi zmarszczył czoło, czując, że to nie będzie nic przyjemnego. 

- Chcę, żebyś zmienił mi oceny w dzienniku. Możesz je nawet dopisać, cokolwiek. Mają się poprawić, rozumiesz? 

- A dlaczego miałbym to zrobić? Sam nie możesz? 

- Bo... - blondyn podszedł do niższego i objął go ramieniem. - Twoja matka jest nauczycielką, nie? - uśmiechnął się. - Coś wymyślisz. - klepnął ciemnowłosego po plecach i odszedł, zostawiając Yamaguchiego samego. 

Chłopak miał zamiar nie robić tego, o co został poproszony. Nie chciał wplątywać się w kłopoty, tylko ze względu na jakiegoś szkolnego dręczyciela. Może i był postrachem wśród uczniów, ale co on może mu zrobić? Chyba go nie pobije, prawda? 

***

Tadashi nawet nie myślał dwa razy nad propozycją klasowego gnębiciela. Nie zamierzał się uginać pod wpływem Ruiego. Nie był mu tak straszny, jak na samym początku, za to widział, że cała reszta się go wciąż obawiała. Tylko dlaczego? Yamaguchi jeszcze nigdy nie słyszał o sytuacji, kiedy Kawasaki pobił drugiego nastolatka. A skoro tego wcześniej nie zrobił, to raczej nie zrobi tego i teraz. 

Bursztynowooki miał rację - nie został zaproszony za tzw. "garaże". Nie był także nagle zaciągnięty w jakieś mało uczęszczane alejki. Zamiast tego gnębienie się nasiliło. Na swoim krześle znajdował przeżute gumy, na ławce znajdował pogniecione skrawki papieru, jakieś groźby napisane mazakiem (który był zmywalny na szczęście gnębiciela). A w szafce, w której chował buty, napotykał więcej pisemnych gróźb, raz nawet znalazł psie odchody. 

Dziś, gdy otworzył swoją szafkę, aby ubrać wyjściowe buty, zauważył, że jego buty były mokre. Nie był pewien co za ciecz sprawiła, że były mokre, ale czuł obrzydzenie, gdy pomyślał, że musi je ubrać. Bo ta substancja z pewnością nie była zwykłą wodą. Był tak pewien, że był w stanie postawić na to wszystkie swoje organy - a to sporo, jeśli spojrzeć na ceny z czarnego rynku. 

Z kwaśną miną ubrał je, czując, jak jego skarpety robią się wilgotne. Wyszedł na zewnątrz, gdzie owiał go ciepły letni wiatr. Idąc w kierunku parkingu dla nauczycieli zauważył odchodzącego blondyna. Szedł wyprostowany naprzód i za niczym się nie oglądał. Nie zwracał na nikogo uwagi, jego myśli musiały biec w kierunku, który tylko on znał. 

- Tadashi! Chodź tutaj szybko! - nauczycielka japońskiego zawołała syna ze zniecierpliwieniem. 

Ciemnowłosy wsiadł do srebrnego auta i ruszył z matką do domu. 

- Mam do ciebie prośbę, Tadashi. - piętnastolatek spojrzał uważnie na kobietę. - Chciałabym, żebyś w tym semestrze uzyskał wynik ponad średnią szkoły. Wiesz, że by dostać się do uniwersytetu tokijskiego potrzebujesz idealnych wyników? Twoje osiągnięcia nie są wystarczające, żeby cię przyjęli, ale masz jeszcze całe liceum przed sobą. Poradzisz sobie. - mówiła, przedstawiając synowi swój plan na jego najbliższe trzy lata życia. 

- Ale... kiedy ci powiedziałem, że chcę iść do Tokio? Nawet... - urwał, doskonale rozumiejąc, o czym mówiła Ito. - Nie pójdę do Tokio. 

- Jest też możliwość, żebyś wyjechał za granicę na studia, musiałbyś tylko...

- Nie! Posłuchaj...

- Nie będziesz podnosił na mnie głosu, Tadashi. - przerwała bursztynowookiemu zimnym tonem. - Wiesz, że chcę dla ciebie jak najlepiej, więc zrobisz, jak mówię. A jeśli tego chcesz, możemy wybrać jakiś zagraniczny uniwersytet. 

Nastolatek nie odpowiedział matce. Czuł, jak w jednej chwili znienawidził wszystko dookoła. Nie potrafił wysiedzieć w atmosferze, która siekała go całego na części. Niewyobrażalnie drażliwe stały się te mokre buty i skarpetki. Miał wrażenie, że czuł każdą mokrą nitkę na stopach. Buty zaczęły go coraz mocniej uwierać, jakby się skurczyły w ciągu kilku sekund. A materiał plecaka, który trzymał w dłoniach stał się drapiący. Swędziała go każda część ciała, ale się nie poruszył ani o centymetr. 

To ona tego chciała dla niego. 

Nie.

Chciała tego dla siebie, nie dla Tadashiego. 

On miał być tylko pionkiem w jej grze. 

- Od teraz ważne jest, żebyś podniósł swoje oceny. Zapytam Iguichiego-san, czy znalazłby ci kogoś, kto pomógłby ci w nauce. W jego klasie są sami prymusi, więc z pewnością ci dużo pomogą. 

Pianist // TSUKKIYAMAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz