Rozdział 22

2.8K 157 2
                                    

Red

Kiedy poprosił Alię, by pilnowała Livii oczekiwał raczej, że pomoże jej pójść do łazienki, poda wodę albo leki.
Ręka zaczęła go piec w połowie akcji i nie wiedział jak Livia jest w stanie to wytrzymać. Dostała o wiele większą dawkę, na dodatek w bardziej ukrwione miejsce, więc musiało boleć ją bardziej.
To była jedna z najtrudniejszych akcji jaką przeprowadzali kiedykolwiek i nie odbyło się bez ran. Jednak nikt nie zginął.
Mając fiolkę w kieszeni wracał do bunkra maksymalnie dociskając gaz. Było za daleko i stracił za dużo czasu. Chciał już być obok Livii i być pewien, że jest bezpieczna.
Coś było nie tak. Kontakt z Blackiem urwał się ledwo ruszyli w drogę powrotną i mimo wywoływania nie odpowiadał.
Dlatego do bunkra podjeżdżali ostrożniej niż zwykle. Na obronie został tylko Black i nie mogli wykluczyć ataku.
Ale w środku było cicho. Pierwszy ruszył korytarzem, stawiając kroki najciszej jak się dało, z odbezpieczoną bronią.
Tylko cały plan skradania się wziął w łeb, kiedy dotarł do pokoju z fotelem.
Jego księżniczka leżała w fotelu z zamkniętymi oczami. Tak jak kiedyś Zuza jej ręce i brzuch przywiązane były brązowymi pasami do fotela. Nie krzyczała, ani nie wierciła się. Leżała całkowicie spokojnie.
Znalazł się przy niej szybciej niż zdarzył pomyśleć. Nie zareagowała kiedy jej dotknął. Wydawała się być w czymś w rodzaju śpiączki. Oddychała bez żadnej reakcji.
Wokół zapanował chaos. Wszyscy coś krzyczeli, ale ucichli kiedy podniósł głowę.
Wiedział doskonale kto był za to odpowiedzialny.
  - Miałaś się do niej nie zbliżać!- wrzasnął na Zuzę- Nie wystarczyło ci, że ją dźgnęłaś to musiałaś jeszcze posadzić na fotelu?!
  Zuza intuicyjnie cofnęła się w kierunku Blacka, więc odwrócił się w stronę Alii.
  - A ty miałaś jej pilnować!
  - Przecież ona nie jest więźniem! Więc niby po co miałam jej pilnować?!
  Nie spodziewał się, że Alia ma w siebie tyle siły aby krzyknąć na pół bunkra.
  - Pomogłam jej bo chciała to zrobić! I nie krzycz na mnie! Jestem w ciąży!
  Wiedział, że w ciąży była wybuchowa, ale nigdy na niego nawet nie podniosła głosu. Spojrzał na Greena, czym przyciągnął do niego spojrzenie Alii.
  - Świetnie! Jeszcze dałeś się postrzelić! Nie mogę cię wiecznie opatrywać!
  Raczej nikt nie spodziewał się, że tak zareaguje na zakrwawione udo Greena.
Mężczyzna chyba uznał, że za to za dużo stresu jak na nią i podszedł do ciężarnej. Mimo rannej nogi i podwójnego ciężaru dziewczyny chwycił ją i podniósł.
  - Lubię jak mnie opatrujesz- mruknął.
  - Przestań mnie nosić!
  - Nie krzycz, albo zatkam ci usta.
  Alia i Green kłócili się non stop, tylko ostatnio jakoś łagodniej i każda ich kłótnia kończyła się w sypialni.
Red przyłożył rękę do szyi Livii sprawdzając jej puls. Był stabilny.
  - Chyba fotel wstrzymuje działanie trucizny- powiedział Black w totalnej ciszy- I podaje przeciwbólowe, bo morfina przestała działać na nią dawno temu.
  Silver podszedł do Livii z drugiej strony i mimo złamanej ręki zaczął oceniać jej stan.
  - Wstrzyknij jej antidotum. Jeśli Black ma rację fotel ją puści kiedy zacznie działać.
  Lekarstwo które trzymał potrzebowało jakiś dwóch godzin, aby osiągnąć efekt. Widział to po sobie.
Aż poczuł presję, kiedy wbijał igłę w jej ciało. Bo wszyscy patrzyli się na niego w kompletnej ciszy.
Dotknął dłoni Livii i złączył ze swoją. Wpatrywał się w nią i czekał, nawet nie wiedział jak długo.
  - Miśku, posiedzę z nią. Możesz iść się ogarnąć.
  Nawet nie spojrzał na Blacka. Nieźle jej pilnował, że wylądowała na fotelu i na pewno nie zostawi jej samej.
Livia była blada i zimna, ale oddychała stabilnie. Kontrolował jej oddech, patrząc na każdy który wykonuje. Nawet nie walczył z pasami przy fotelu. Wiedział, że i tak nie jest w stanie jej uwolnić.
Stał tam długo. Tego był pewien, ale ile dokładnie nie miał pojęcia.
Kiedy pasy fotela w końcu się schowały ściągnął dziewczynę w swoje ramiona. Dopiero wtedy rozejrzał się i dotarło do niego, że wcale nie był sam, jak sądził. Obok było wszyscy. Nawet Alia z Greenem, chociaż nie zwrócił uwagi kiedy wrócili.
  - Cztery dwadzieścia sześć.-stwierdził Black, zerkając na zegarek.
  Strasznie długo. A na dodatek Livia dalej nie odzyskała przytomności.
Chyba powinien coś powiedzieć, bo wszyscy się na niego patrzyli, ale niby co. Prawie zginęła i dalej nie wiedział czy wyjdzie z tego cało.
Minął wszystkich i ruszył w kierunku swojej sypialni. Nawet się nie zawachał, to od początku powinna być także jej pokój.
Słyszał za sobą kroki, ale co dziwne, jedyną osobą, którą znalazła się w jego pokoju, gdy położył Livię do łóżka była Alia.
  - Trzeba ją umyć. Nie będzie się dobrze czuła, kiedy się tak obudzi.
  Miała rację. Livia nie umyła się od czasu zranienia i wyglądała gorzej niż on, chociaż to na niego spadła walka z wrogiem.
Nie martwił się o ciuchy, które miała na sobie. Zerwał je z niej i stanął pod prysznicem. Czerwona woda, która zaczęła z nich spływać uświadomiła mu w jakim złym stanie się znajdowali.
Umył ją nie tak dokładnie jak by chciał. Uważał, żeby żel pod prysznic nie dostał się do jej rany, a gdy zapiekło go ramię zrozumiał, że zapomniał o własnej.
Miał wiele nowych ran i siniaków, ale żaden nie był na tyle poważny, żeby się nimi martwić.
Narzucił na Livię jedynie swoją koszulkę, a na siebie dresy kiedy wychodził z łazienki.
Słyszał Silvera przez drzwi i wiedział, że czeka. Alia musiała zmienić pościel i położenie Livii, na czystej kołdrze sprawiło, że mógł odetchnąć.
Silver opatrzył ich bez słowa. Najpierw Livię, a później jego ramię i zniknął. Nie powiedział nic o jej stanie, ale nie wyglądał na zmartwionego. Skoro odtrutka zadziała na niego, to na Livię też powinna. Potrzebowała jedynie więcej czasu, bo dłużej była narażona na działanie trucizny.
Położył się na łóżku obok Livii i objął ją swoimi ramionami. Nie potrafił powstrzymać cichego jęku, kiedy zanurzył nos jej ramieniu.
  - Red?
Wypowiedziała to cicho, ledwie otwierając oczy, ale odzyskała świadomość.
  - Księżniczko- sapnął z ulgą.
  - Chyba jeszcze pośpię.
  Jej ciche mruknięcia wywołało jedynie jego uśmiech. Był bezpieczna. Wyjdzie z tego.


Livia potrzebowała ponad doby, aby wstać z łóżka. Dalej była słaba, krzywiła się przy każdym większym ruchu, ale żyła.
  - Kolacja- zarządził przechodząc do pomieszczenia obok.
  Jednak kiedy po chwili wrócił z łazienki dziewczyna dalej siedziała na łóżku, machając spuszczonymi nogami.
  - Idziemy?- dopytał
  Spojrzała na niego zdezorientowana.
  - Gdzie?
  - Na kolację?
Nawet nie drgnęła. Wpatrywała się w niego jedynie mrugając.
Przecież posiłek w bunkrze oznaczał dla nie to, że wyjdzie i przyniesie jej talerz z jedzeniem. A nie wyjście do kuchni, aby mogła wybrać na co ma ochotę.
  - Ubieraj się.
  Kolejne mrugnięcie sprawiło, że przeklnął.
  - Nic mi nie dałeś.
  Była w jego pokoju, ale nie dotykała jego rzeczy. Korzystała jedynie z kosmetyków w łazience i łóżka.
  - Wybierz coś- mruknął pokazując na szafę.
  - To twoje rzeczy.
  Bo przecież nie miała własnych, mimo, że była tu od tygodnia. Podróż do jaskini po jej ubrania zajęłaby mu godzinę, ale nawet nie pomyślał, że chodzenie ciągle w jego ciuchach może być dla niej niekomfortowe.
  - Księżniczko, możesz korzystać z moich rzeczy.
  Nawet nie drgnęła więc sam otworzył szafę. Miała na sobie tylko jego koszulkę, a jej sutki zbyt mocno napierały na materiał. Wyciągnął dwie bluzy i trzymając w obu dłoniach podszedł do dziewczyny.
  - Którą?
  - Niebieską.
  Pociągnął ją za rękę kiedy była gotowa. Nie chciał jej nieść. Musiała czuć, że ma wybór, a noszenie jej wszędzie, mimo, że było fajne to zabierało jej to poczucie wolności.
Nie protestowała, szła za nim z lekkim wahaniem, aż do kuchni.
Siedzący w pomieszczeniu Black spojrzał na Livię ledwo przekroczyli próg. Odwzajemniła spojrzenie i mężczyzna specjalnie podniósł do ust kawałek prawie surowego mięsa, które jadł. Nawet się nie skrzywiła.
Pociągnął dziewczynę za sobą do części kuchennej, kiedy Black spytał:
  - Jak się czujesz?
  - Źle
  Nawet sama to przyznała, więc musiało być okropnie. Dalej była blada.
Nastawił wodę w czajniku, zanim otworzył lodówkę i przesunął Livię tak, by stała w otwartych drzwiach.
  - Wybieraj- mruknął jej prosto do ucha.
  Nawet się nie zawachała. Chwyciła omlet i trzymając talerz spojrzała na niego, jakby chciała się upewnić, czy może to zjeść.
Zamknął lodówkę i chciał zabrać talerz z jej rąk, ale trzymała mocno.
  - Podgrzeje.
  Dopiero to jedno słowo sprawiło, że puściła.
Pozwolił jej decydować o wszystkim kiedy przygotowywał kolację. Spytał co wypije i jak bardzo pogrzać jej posiłek.
W końcu usiadł przy stole, stawiając przed sobą dwa talerze, jeden z omletem a drugi z mięsem i poklepał swoje kolano.
Mruczenie samo z niego wyszło, kiedy wtuliła swoje pośladki w jego fiuta.
Zdarzyła jedynie podnieść widelec do ust, kiedy odchylony na krześle Black spytał:
  - Śledziłaś mnie?
  - To moja praca.
  - Jak blisko podeszłaś?
  - Jakieś pięć metrów.
  Brwi Blacka powędrowały do góry, więc musiał potwierdzić.
  - Zakradła się do naszych skuterów, kiedy robiliśmy obchód w jaskini.
  Livia podniosła widelec do ust zaledwie dwa razy, zanim go odłożyła. Oparła się o niego i przymknęła oczy. Była zmęczona, ale musiała jeść.
Odłożył swój widelec i chwycił jej, podsuwając jej jedzenie pod usta. Kiedy zaczęła gryźć to co jej podał nagrodził ją pocałunkiem w szyję.
  - Kto z nas jest najlepszy w obchodach?
  - Green.
  Powiedziała to bez jakiejkolwiek zawahania, jakby wielokrotnie rozważała tą kwestię.
Jakby nie mogła powiedzieć jego imienia. Nawet jeśli nie byłaby to prawda. Przecież była jego.
  - Przecież on...
  - Pilnuje się, idzie cicho, zaciera ślady. Czasami nawet udało mu się mnie zgubić. Ciebie słychać z kilometra, Silver wogóle nie pilnuje lewej flanki, Gold-owi czasami się po prostu nie chce i zostawia takie ślady jakby naprawdę przechodził niedźwiedź.
  Przetarła oczy kiedy podniósł kolejny kawałek omleta do ust i pokręciła głową.
  - Reda nie biorę pod uwagę. Jego pilnowałam najmocniej.
  Kąciki ust mu się uniosły. Był jej o wiele wcześniej niż nawet wiedział o jej istnieniu.
  - Niemożliwe, że nigdy cię nie zauważyliśmy. Nie możesz być taka dobra.
  - Ale jestem.
  - Kto cię szkolił?
Natychmiast zacisnęła wargi i był pewien, że nic nie powie.
Black chyba też to zauważył, bo pochylił się nad stołem aby być bliżej Livii.
  - Nie możesz być taka dobra jak myślisz.
  Groził jego dziewczynie i normalnie oberwałby w twarz, ale z Livią na kolanach Red miał mniejszy zakres ruchów.
Tylko, że jego księżniczka była wojownikiem, a nie zwykłą dziewczyną i umiała sama się bronić:
  - Wyzwanie przyjęte.

Bearmen III- Red [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz