RedBył po czasie. Słońce zaszło już dobre pięć minut temu, a on dopiero teraz parkował skuter. Odstawił go byle jak i niemal wbiegł do jaskini.
Była tam.
Livia wydawała się zaskoczona jego nagłym pojawianiem się. Sapneła, zatrzymując się gwałtownie.
Nie mógł się powstrzymać. Pobiegł i otoczył ją swoimi ramionami.
Była bezpieczna. Żyła i nie wyglądała na ranną.
- Red?
Czuł jak się napieła. Myślała, że coś jest nie tak. Przybiegł jak głupi, bojąc się o nią, a tylko ją wystraszył.
- Tęskniłem- przyznał.
Nie dodał, że przez cały dzień nie mógł myśleć o niczym innym niż jej bezpieczeństwo.
Podniósł ją, wywołując jej pisk i ruszyła prosto do łóżka. Podłożył ją delikatnie na pościeli i pochylił się, aby pocałować, kiedy rzuciła:
-Nie możesz więcej tu przyjeżdżać.
Znieruchomiał, a jego serce prawie przestało być. To nie mogło być to.
- Więc ty przyjedziesz do bunkra
- Nie
Łzy pojawiły się w jej oczach i odsunęła się od niego. Usiadła zaledwie pół metra od niego, ale była za daleko.
- Więc gdzie się spotkamy?
- Red, nie możemy się spotykać.
Ryknął tak głośno, że Livia podskoczyła. Chwycił łóżko, aby nie przyciągając jej do siebie. Była jego. Nie mogła odejść.
- Jesteśmy wrogami. Ty i ja. I każde z nas jest w niebezpieczeństwie kiedy się spotykamy.
- Jesteś moja.
- Red, przecież to nie może trwać. Nie mogę pozwolić, żeby się narażał, bo cię kocham.
- Co?!
To krzyknął chyba jeszcze głośniej. Kochała go i chciała odejść?
- Kocham cię i nie mogę pozwolić abyś zginął.
Miał wrażenie że wpatrują się w siebie dobrych kilka minut. Serce biło mu stanowczo za szybko. Oddychał z trudem, jakby ktoś zacisnął mu gardło.
Jego księżniczka go kochała.
I chciała odejść.
- Red. Dobrze wiesz, że to prawda. Nie możemy być razem. Może kiedyś, ale nie teraz.
Problemem byli ludzie dla których pracowała. A on mógł szybko się ich pozbyć.
- Podaj mi nazwisko i...
- Nie dasz rady ich zabić!
Wątpiła w jego umiejętności?
- Chyba nie wiesz...
- Wiem, jak walczycie- znowu mu przerwała, mówiąc szybko, jakby chciała to mieć za sobą.- Ale oni są tak zabezpieczeni, że nie dacie rady. Zginiesz próbując.
- Nie zostawię cię- tego jednego był pewien.
- Musisz.
Głos jej zadrżał i wyciągnął ku niej rękę. Sama przysuneła się do niego i wtuliła w jego ciało. Objął ją z cichym pomrukiem. Właśnie tu powinna być. Obok niego.
- Księżniczko, nie zostawię cię.
- Red, przecież nie dasz rady mnie ochronić.
- Zamknę cię w bunkrze.
To było jedyne miejsce, gdzie będzie bezpieczna.
- Nie chcę żyć tam jak więzieniu.
Odchyliła się aby na niego spojrzeć i warknął widząc łzy na jej policzkach.
- Dopadną mnie i zabiją. A ja tego nie chce. Chcę być z tobą, ale to niemożliwe. Nie teraz.
Dotknęła jego policzka palcem i musiał zmusić się aby nie zareagować.
- Red musisz mi obiecać, że już nigdy nie przyjedziesz do tej jaskini.
To co mówiła było logiczne. Były jedynie trzy wyjścia. Livia mogła żyć zamknięta w bunkrze, czego nie chciała. Mógł zabić jej pracodawców i wtedy mogliby żyć po swojemu, albo musieli się rozstać.
Ale jedynie jedna opcja mu się podobała. Oczywiście ta druga, tylko wiedział, że nie przekona do niej Livii.
- Jeśli to zrobisz to będę musiała ją zmienić, a tego nie chce. Wrócimy do tego co było, ty w bukrze, ją tutaj. Przeczekamy to. Kiedy będę wolna przyjdę do ciebie.
- Obiecujesz?
Przecież on nigdy nie płakał. Dlaczego na myśl, o utracie Livii łzy pojawiły się w jego oczach?
Patrzył jak się uśmiecha, próbując ukryć swój ból i obiecał sobie zabić ich jak najszybciej. Pozbyć się jej pracodawców, aby mogła z nim być.
- Red, jak tylko będę mogła przyjdę do bunkra. Obiecuję.
- Wtedy cię nie wypuszczę- zapowiedział.- Robię to tylko dlatego, że te twoje durne gadanie ma sens. I nigdy więcej nie zamierzam.
Kiwnęła głową, a jej głowa ponownie wtuliła się w jego kurtkę. Nawet nie zdarzył jej zdjąć zanim tu wpadł.
Głaskał ją po plecach, próbując sam siebie przekonać, że to dobre rozwiązanie.
Jej bezpieczeństwo było na pierwszym miejscu, nawet ponad tym co do niej czuł. Będzie mógł ją tulić codziennie, kiedy pozbędzie się problemu. I miał nadzieję, że nastąpi to jak najszybciej.
Siedzieli tak strasznie długo, każdy pogrążony w swoich myślach i nie chcąc odsunąć się od drugiego.
- Ostatnia noc?- poprosił i skrzywił się na swój błagalny ton głosu.
Pokiwała głową.
Zamierzał zrobić to jak należy. Aby oboje zapamiętali tę noc na jak najdłużej, aż do kolejnego spotkania.
Podniósł się, trzymając ją na rękach.
- Jadłaś coś?
- Nie.
- Więc mój plan jest taki: romantyczna kolacja przy ognisku, kąpiel z seksem, dużo seksu w łóżku i znowu kąpiel, aby nic cię nie bolało.
Posadził dziewczynę przy ognisku i dorzucił drewek do paleniska.
- Będziesz gotował?
Powiedziała to z lekkim przerażeniem, więc specjalnie chwycił garnek, aby się z nią podroczyć. Obserwowała każdy jego ruch. Chyba naprawdę był beznadziejnym kucharzem.
Odwlekał to jak mógł, ale w końcu nalał wody do garnka, aby zaparzyć herbatę.
- Green smażył omlety. Ukradłem jeden.
Myślał, że coś się stało, kiedy poderwała się i zaczęła rozglądać się wokoło.
- Gdzie go masz?
Wyglądała jak dziecko, któremu ktoś obiecał lizaka i nie mógł się nie roześmiać.
- Red, proszę. Nie jadłam omletu chyba z rok.
- Robi się księżniczko.
Wyciągnął pojemnik ze skutera i ledwo się odwrócił kiedy go chwyciła. Podążała za nim krok, w krok.
- Podgrzać ci?
- Nie!
Przytuliła do siebie plastikowy pojemnik, jakby bojąc się, że zepsuje tym potrawę. Co w sumie było bardzo prawdopodobne.
Posadził Livię na swoich kolanach i prawie doszedł kiedy spróbowała. Jej mina to było dla niego za dużo, a dodała do tego jeszcze jęk.
- Chcesz spróbować?
Nawet nie czekała na odpowiedź tylko posunęła mu widelec. Przełknął, próbując się nie krzywić. O wiele bardziej wolał mięso.
- Paskudztwo.
- Jadłeś?
- Przed wyjściem.
Patrzył jak je i nie mógł oderwać wzroku. Na dodatek ocierała się udem o fiuta co wcale nie pomagało.
- Mam jeszcze czekoladę- dodał kiedy odłożyła pusty pojemnik.
Nawet nie musiała otwierać ust, bo po jej wzroku widział, że tego też nie jadła od dawna. Tym razem poczekała przy ognisku, aż wróci.
Livia przycisnęła do siebie tabliczkę czekolady, ale nie zrobiła nic, aby ją otworzyć.
- Red, tylko proszę bądź ostrożny.
Był pewien, że nie mówi o najbliższych godzinach. Chciała by na siebie uważał, gdy się rozstaną.
- Księżniczko, nic mi nie będzie. Jestem dużym chłopcem i naprawdę umiem sobie radzić.
Widział, jak stara się nie płakać.
- Poza tym przecież będziesz mnie widzieć codziennie. Będziesz wiedziała co robię.
Ona była w lepszej pozycji. Mogła go obserwować i jeśli będzie robić to tak jak do tej pory to nawet jej nie zobaczy. A bardzo chciał, nie wyobrażał sobie jak może przetrwać chociaż dzień bez Livii.
Musiał nacieszyć się nią na zapas. Zamierzał odejść, gdy dziewczyna zaśnie. Bał się, że nie da rady tego zrobić gdy zobaczy znowu łzy w jej oczach.
Przywiąże ją do łóżka i każe zostać. A to przecież nie było rozwiązanie. Nie mogli tak żyć. Musieli ułożyć swoje życie tak, aby nic im nie zagrażało.
Obserwował jak Livia otwiera czekoladę i wkłada kawałek do ust.
Podniósł ją z taką szybkością, że zapiszczała.
- Koniec kolacji. Muszę cię mieć.
Roześmiała się, obejmując go za szyję.
- To ma coś wspólnego z tym jak jem czekoladę?
Zrobiła to specjalnie. Drażniła się z nim, aby znalazł się na skraju wytrzymałości.
Niemal rzucił ją na łóżko.
- Gotowa, księżniczko?
- Z tobą zawsze.
![](https://img.wattpad.com/cover/341893339-288-k300227.jpg)
CZYTASZ
Bearmen III- Red [+18]
ParanormalTom III Bearmen. Black, Green, Red, Gold i Silver- piątka mężczyzn zamieszkująca bunkier w lodowej krainie. Tylko czy na pewno mężczyzn? Red został porywany i spędził kilka miesięcy w piekle, nie potrafiąc sam z niego uciec. Lecz w końcu budzi się...