Rozdział 26

2.9K 157 5
                                    

Livia

Przytulała Reda chyba tak mocno jak jeszcze nigdy. Nawet wtedy gdy rozstawali się w jaskini. Czuła jak łzy napływają jej do oczu, ale nie zamierzała go puścić aby je otrzeć.
Pokochała go i zrobiłaby dla niego wszytko. Nie mógł wyruszyć na samobójczą misje, aby ją uratować.
  - Księżniczko, będzie dobrze. Obiecuję.
  Musiała pociągnąć nosem, żeby móc odpowiedzieć.
  - Nie możesz tego obiecać.
  - Ale obiecuję, że będę ostrożny. Nic mi się nie stanie.
  - Możesz nie iść?
  Przeniósł ręce wyżej kiedy to usłyszał, ale nie potrafiła powstrzymać się aby nie poprosić.
  - Wiesz, że muszę. Nie zostawię chłopaków samych.
  Odciągnął ją siłą od swojej kurtki, by móc na nią spojrzeć.
  - Będzie dobrze, księżniczko. Kocham Cię.
  Łzy ciurkiem popłynęły po jej twarzy, a Red wyglądał na zaskoczonego.
  - Księżniczko?
  - Nie mówiłeś tego wcześniej.
  - Niemożliwe- pokręciła głową, więc powtórzył to jeszcze kilka razy.
  Próbowała się opanować, aby powiedzieć mu to co najważniejsze.
  - Red. Tylko się o mnie nie martw. Zajmij się sobą i nie rób nic głupiego.
  - Black się przypilnuje.
  - Sama się przypilnuje- warkneła w odpowiedzi.- Jestem wojowniczką i masz o tym pamiętać.
  - Pamiętam, ale zawsze będzie będziesz też moją księżniczką.
  Łzy znowu wypełniły jej oczy, ale zmusiła się, aby je powstrzymać.
  - Możesz mi obiecać, że nie będziesz ryzykować swoim życiem dla mnie?
  - Chodzi ci o twojego ojca? Zabije go jeśli zobaczę.
  - Jeśli będziesz w niebezpieczeństwie nie ryzykuj dla mnie- poprosiła jeszcze raz.
  Red westchnął, zanim pocałował ją w czoło.
  - Obiecuję, księżniczko.
Wtuliła się niego próbując zapomnieć o tym co wydarzy się za chwilę. Chciała z nim zostać jak najdłużej, najlepiej na zawsze, ale nie mogła.
Wszytko przez jej rodzinę. Nigdy nie chciała wychować się w ośrodku. Jednak otrzymywała karę za każdym razem kiedy próbowała uciec, aż w końcu się poddała. Po słowach ojca, że kolejna ucieczka będzie już jej ostatnią. Widziała, że ją zabije. Albo ona jego, albo on ją.
To był porachunek między nimi i naprawdę nie chciała aby ktokolwiek z Bearmen-ów się w to mieszał, a szczególnie Red.
  - Księżniczko, będzie dobrze.
  Próbowała mu wierzyć, ale to było takie trudne. Nie chciała go puścić, mimo że użył rąk aby uwolnić się z jej uścisku.
  - Muszę iść. Będziesz tęsknić?
  Jedynie pokiwała głową, bo gardło ścisnęło się jej tak, że nie była w stanie odpowiedzieć.
  - Zawsze chciałem żeby ktoś mnie tak żegnał, a teraz żałuje, bo to trudniejsze niż sądziłem.
  Zmusiła się aby oderwać od niego ręce i odsunął się odrobinę, tak aby nie dotykać go swoim ciałem.
Miała wrażenie, że uśmiech Reda jej to wynagrodził.
  - Nie wiem czemu się tak martwisz. To zwykła misja. Oboje braliśmy w nich udział setki razy. Nie przejmuj się tak.
  Może miał rację. Reagowała zbyt mocno emocjonalnie, co przekładało się też na Reda. Wiedziała, że nic mu nie grozi, ale chciała żeby był skupiony. Tak na wszelki wypadek. Miał wrócić cało i bezpiecznie, taki był plan.
Red chyba zauważył, że jest gotowa bo pocałował ją łagodnie i wyszedł ze swojej sypialni.
Potrzebowała dobrych kilkunastu minut, aby się pozbierać i była pewna, że chłopaki już zbierają się do wyjścia. Ale nie chciała na to patrzeć. Rozkleiła by się na ich oczach, a nie mogła tego zrobić.
Otarła resztki łez i udała się do sypialni Zuzy i Blacka. Na szczęście Bearmen już opuścił pokój.
Otworzyła jej Zuza, którą wyglądała o wiele lepiej niż ona. I wcale jej to nie dziwiło.
  - Wisisz mi coś za zranienie mnie- rzuciła od razu, zanim zdążyła się rozmyślić.- I pora abyś wyrównała swój rachunek.
Oczy Zuzy rozszerzyły się i widziała jak cofa się o krok, tak dla bezpieczeństwa.
  - To nic strasznego. Chcę dwóch prostych rzeczy.
  Dosłownie dwie minuty później stała przy fotelu na którym siedziała Zuza przyznająca jej dostęp do bunkra.
  - I teraz druga sprawa.- kontynuowała gdy było po wszystkim- Bardzo ważna. Nie chciałam tego mówić, ale nie jestem pewna, czy nie zaatakują bunkra z drugiej strony. Chcę abyś była bezpieczna, dlatego zjedź na dół i zostań z Alią w piwnicy. Nie wychodźcie pod żadnym pozorem dopóki któryś z chłopaków do was nie przyjdzie. I nic nie mów Alii, żeby się nie denerwowała.
  Zuza wyglądała na przerażoną jak chyba nigdy w życiu, ale ruszyła w stronę windy. Na szczęście bez słowa i nie zawahała się przy tym. Uwierzyła jej a to znaczyło dla niej więcej niż mogła przyznać.
Odetchnęła z ulgą, kiedy zniknęła jej z zasięgu wzroku. Pierwsza cześć planu za nią, zostały jeszcze te gorsze.
Powoli udała się na wieżę. Black wyglądał jakby siedział tam za karę i spojrzał na nią nieprzychylnie. To ona nalegała aby właśnie on został na straży.
  - Pojechali?
  - Kilka minut temu.
  - Komunikowali się?
  - Zrobią to jak będą mieli rozłożone ładunki.
  Czyli za jakąś godzinę.
  Zbliżyła się stając za jego plecami i chwyciła go za rękę. Wykręciła mu ją w barku i zaryczał. Schyliła się, aby móc przerzucić cięższego przeciwnika przez swoje plecy.
Wylądował na podłodze i dopadła go zanim zdarzył wstać. Kajdanki kliknely na jego dłoni, zaczepiła je o metal przy ścianie i zamknęła na drugiej ręce.
Zaczął warczeć kiedy go przeszukiwała, zabierając wszystko z kieszeni i odrzucając poza zasięg jego dłoni. Po czym odsunęła się jak najszybciej.
Siedział na podłodze, z rękoma wysoko uniesionymi nad głową i nie było szansy, że się uwalni.
  - Sorry Black. Mam nadzieję, że rozumiesz.
  Wogóle nie rozumiał. Wyglądał jakby chciał ją zabić. Wyryczał imię Zuzy tak głośno, że aż się skrzywiła.
  - Daruj sobie. Obie są w piwnicy i będą tam siedzieć aż chłopaki nie wrócą. Nie ma szans, że coś usłyszą.
  Przestał wrzeszczeć, ale dalej warczał pokazując kły.
  - Jak się pojawią powiedz, że cię uśpiłam czy coś. Raczej się więcej nie zobaczymy więc co za różnica co o mnie pomyślą.
  Chyba dopiero teraz zrozumiał co chciała zrobić. Przestał warczeć, a szok na jego twarzy był prawie zabawny.
Prawie, bo sytuacja wcale nie była zabawna.
  - Nie waż się tego robić.
Ryknął tak, aż się skrzywiła i zaczął szarpać za kajdanki.
  - Black, jestem wojownikiem jak wy. I chyba nie sądziłeś, że będę grzecznie siedzieć czekając aż uratujecie mój tyłek.
  Pochyliła się nad jednym z ekranów i zaznaczyła mazakiem punkt. Flagę, która wisiała gdy byli w niebezpieczeństwie. Był to czarny punkt na jednej z oddalonych skał i był doskonale widoczny z okolicy.
Mogła zrobić chociaż tyle, aby było bezpieczni. I liczyła, że domyślą się o co chodzi.
  Ruszyła w stronę drzwi i zmusiła się aby nie odwrócić do niego kiedy warczał tak, że włosy stawały jej dęba.
Pobiegła do sypialni Reda i ubrała się najszybciej jak mogła. Po czym ruszyła w stronę drzwi wejściowych. Nie miała dużo czasu.
Dotknęła przełącznika i ma szczęście zadziałał, kiedy z góry dobiegł ją wrzask:
  - Livia, do cholery nie rób tego!
  Zatrzasnęła za sobą drzwi na tyle głośno, by być pewna, że ją słyszał.
Jej skuter stał w ich prowizorycznym garażu i wyglądał jakby nikt go nie używał odkąd tu przyjechała. Jednak odpalił bez problemu. Ruszyła z całej siły dociskając manetkę z gazem w zupełnie przeciwną stronę niż Bearmeni.
Nie mogła pozwolić, aby ryzykowali dla niej życie. Po raz drugi. Ta misja była zbyt ryzykowana.
Opracowała plan. Pokazała im gdzie mają podłożyć ładunki wybuchowe i z jakiej odległości je odpalić. Upewniła się, że wiedzą gdzie są patrole i czujki. Znali nawet pierwsze piętro budynku.
Ale ich celu tam nie było.
Znajdował się w kompletnie innym miejscu, którego nie nakreśliła na mapie. I do którego właśnie zmierzała.
Była pewna, że zginie. Jechała w paszczę lwa, ale oni pozostaną bezpieczni. Nikt nie wiedział, że nie wypuścili jej z własnej woli. A wybuchu uznają jako rozproszenie uwagi.
Miała jedynie nadzieję, że nikt nie będzie na tyle głupi, aby jej szukać. A nawet jeśli raczej nie znajdą. Ośrodek był dobrze ukryty. Bearmeni nie mogli go znaleźć przez kilka lat, więc szansa, że zaatakują teraz była niska.
Jej plan był prosty. Uzyskać dostęp do bunkra, aby móc z niego wyjść. Po czym zająć dziewczyny, by nie mogły uwolnić Blacka.
Specjalnie wybrała jego. Walczyła jedynie z nim i Redem, a jeśli Red poprosiłby ją aby została to pewnie by to zrobiła. Dlatego Black wylądował na podłodze. Upewniła się, że nic mu nie jest, ale jednocześnie zrobiła wszytko by nie mógł się uwolnić.
Miała jakieś dwie godziny zanim wrócą do bunkra i wtedy będzie już za późno aby ją znaleźć. Nie wiedziała czy przeżyje chociaż do tego czasu.
Liczby na kopercie oznaczały lokalizację gdzie miała się stawić, nie kłamała. Zsiadła ze skutera w wyznaczonym miejscu i wyprostowała się wiedząc, że ją obserwują.
Po chwili poczuła ból w udzie i zmusiła się aby nie wyciągnąć strzałki usypiającej. Potrzebowała zaledwie paru sekund żeby zaczął się chwiać i upaść na grubą warstwę śniegu.

 

Bearmen III- Red [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz