Rozdział 19

3K 163 13
                                    

Livia

Bolało.
Jakby coś paliło ją od środka, a to uczucie narastało z każdą chwilą.
Zastanawiała się nad środkami przeciwbólowymi, które przyniósł jej kiedyś Red, ale były tak daleko. Kilka metrów dalej, poza jej zasięgiem.
Pochyliła się mocniej, przyciskając bluzkę do brzucha, ale nic nie pomagało. Krwawiła mniej niż kilka godzin temu, kiedy oberwała, ale ból był znacznie silniejszy. Siedziała na podłodze, próbując walczyć ze sobą. Powtarzała w myślach, że da radę, wytrzyma. Bo nie miała innego wyboru. Red sam jej powiedział, że nikt nie przyjdzie, nawet jeśli będzie krzyczała.
Była jedynie więźniem. Nawet nie wiedziała czy podjęliby decyzję o ratowaniu jej. Może taki był ich cel, pozwolić jej umrzeć.
W końcu była tu już tydzień. I nie zmieniło się nic. Red ją karmił i nosił do łazienki. Spędzał z nią czas, ale kiedy go nie było siedziała że wzrokiem wbitym ścianę. Oprócz ćwiczeń nie miała co robić. Pokój był praktycznie pusty, a nikt nie zadbał o to, żeby urozmaicić jej czas wolny.
Obserwując chłopaków marzyła o tym aby wejść do bunkra. Red opisał go jej i chciała to zobaczyć na własne oczy, ale nie mogła. Była wrogiem, z zakazem opuszczania pokoju.
Nigdy nie miała domu. Jedynymi miejscami w których mieszkała na dłużej był ośrodek, w którym przebywała od dzieciństwa i jaskinia.
Red nazywał bunkier domem. I chciała chociaż raz zobaczyć jak to jest. Jak wygląda prawdziwy dom i poczuć jak się nim mieszka. Jak je się śniadanie przy jednym stole albo ogląda wieczorem film, ale to były głupie, nierealne marzenia.
Przecież nikt nie dopuścić wroga do stołu, ani nie zaprosi do oglądania filmów. Oczekiwała zbyt wiele i kiedy zamknęli ją w jednym pokoju poczuła rozczarowanie. A przecież nie powinna. Wiedziała, co ja czeka, tylko nie chciała do siebie tego dopuścić i to był błąd.
Szybkie kroki na korytarzu sprawiły, że chociaż na chwilę przestała myśleć o bólu.
Red zamarł drzwiach, kiedy na nią spojrzał. Musiała wyglądać okropnie, cała we krwi, której część pokryła podłogę.
Mężczyzna zaryczał i wykrzyknął imię Silvera, zanim się na nią rzucił. Jego ręce odsunęły jej i podniósł koszulkę, którą dociskała do rany. Nie była duża. Jedno dźgnięcie nożem nie mogło wywołać dużo szkód.
Red przyłożył koszulkę ponownie do rany dokładnie w chwili kiedy do pomieszczenia wpadł Silver. Wybiegł tak samo szybko jak się pojawił i miała nadzieję że pobiegł po apteczkę.
Na korytarzu rozbrzmiał alarm, który jednak nie był w stanie stłumić warknięcie Reda
- Kto?
Nawet gdyby chciała nie byłaby w stanie odpowiedzieć. Bolało za bardzo. Musiała zacisnąć wargi, aby nie krzyczeć, czego naprawdę nie chciała przy nim robić.
Silver pojawił się ponownie. Kucnął obok niej i oderwał od niej prowizoryczny opatrunek.
Łzy pojawiły się w jej oczach kiedy dotknął brzegu rany. Nie mogła powstrzymać bioder, aby leżały nieruchomo.
- Trzymaj ją
Rozkaz Silvera sprawił, że Red usiadł na podłodze i posadził ją sobie między nogami. Jego ręce zawinęły się wokoło jej ciała. Pozwoliła sobie na luksus wtulenia na głowy w jego sweter. Aby nikt nie mógł odczytać bólu z jej miny.
Wyczuła, że ktoś wszedł do pomieszczenia, ale to było za trudne by tam spojrzeć.
Jej rękaw został podciągnięty do góry i poczuła ukłucie, kiedy coś jej wstrzyknęli.
W sumie było już jej obojętne czy to trucizna czy znieczulenie. Cokolwiek, aby przestało boleć.
- Księżniczko, kto to zrobił?
Tym razem głos Reda brzmiał o wiele łagodniej, ale ciągle twardo. Wymagał odpowiedzi.
- Mamy w środku wroga?
Ona nim była, ale nie o to chodziło w pytaniu. Pytał, czy ktoś włamał się do bunkra pod jego nieobecność.
Pokręciła głową i czuła jak wziął głęboki oddech.
- Sprawdź kamery. Chcę wiedzieć kto to.
- To nie jest zwykle dźgnięcie. Ktoś podał jej truciznę.
Red zaryczał tak, że aż podrzucił ją na swoim ciele.
- Stary, bo tego nie opatrzę. Skup się. Ma się nie ruszać.
Słyszała kolejne pary kroków wokół siebie i była pewna, że wszyscy się na nią patrząc. Przygryzła sweter Reda między zębami i wbiła paznokcie w jego plecy. Ukryła twarz w jego ubraniu, aby nie złamać najważniejszej zasady wojownika. Nie okazywać uczuć.
- Księżniczko, kto to zrobił?- znowu to samo pytanie
I tak by się dowiedzieli. A przez głowę przeszła jej jakaś durna myśl, że Red będzie z niej dumny, jeśli powie. Więc zmusiła się aby na chwilę otworzyć usta:
- Zuza.
Czuła jak wszyscy wokół niej zamarli, ale przez ból nie była w stanie myśleć i analizować.
- Czym?- mocne pytanie Silvera, sprawiło, że znowu otworzyła usta, mimo, że było to okropnie trudne.
- Mój pistolet... ostrze...w magazynku... trucizna
Wypowiadanie słów było trudne, a co dopiero mówić o całym zdaniu.
- Antidotum?- Silver nie przestawał pytać.
- Specjalne... Nie macie....
Red obrócił jej twarz w swoją stronę, zmuszając aby na niego spojrzała. Wyglądała na wściekłego.
- Gdzie je znaleźć?
- Zabiją was.
- Podaj mi to miejsce. Sam ich zabije.
Zagryzała wargę aż polała się krew, bo Silver sięgnął jej rany. Red zaklnął i puścił jej twarz. Sam docisnął jej usta do swojego swetra, aby mogła potraktować go jako knebel.
- Księżniczko...
- Morfina...
Kilka sekund później poczuła kolejny zastrzyk i liczyła, że to właśnie morfina. To działało na każdą truciznę, którą używali. Przynajmniej przeciwbólowo.
- Będę odkażał. Zaboli.
Już i tak bolało. Ale to czym Silver obmył jej ranę sprawiło, że Red musiał wzmocnić uścisk. Łzy polały się jej z oczu i po raz kolejny była wdzięczna, że ją trzyma. Żeby nikt nie widział jakim słabeuszem była.
Przynajmniej morfina zaczynała działać. Ból powoli malał, a ręce Silvera już nie sprawiały, że miała ochotę wyć.
- Powiedz mi gdzie to jest i przyniosę.
Ośrodek gdzie trzymali antidotum był ściśle strzeżony. Przecież dla więźnia nie opłacało się tak narażać. A szczególnie nie chciała, aby Red to zrobił.
- Nie warto.
Red zaryczał po jej cichej odpowiedzi.
- Umrzesz bez tego.
- Ale ty nie.
Oprócz ich rozmowy w pokoju panowała kompletna cisza, a była pewna, że znajduje się w nim znaczenie więcej osób.
- Księżniczko...
- Nie.
Silver zameldował o zakończeniu opatrywania i odsunął od niej ręce. Red podniósł ją i posadził przodem na swoich kolanach. Odsunął włosy z jej czoła, a wystające spomiędzy warg kły pokazywały, że wcale nie jest zadowolony.
Przynajmniej przestało ją palić. Bolało, ale tak, że dało się to wytrzymać.
- Czas działania trucizny?- dopytał Silver.
Pytał za ile umrze.
- Jakieś dwie doby.
Miała nadzieję, że Red nie ma przez ten czas dyżuru. Chciała aby z nią został.
- Księżniczko, nie pozwolę ci umrzeć.
- Jestem wrogiem- przypomniała mu.
- Nie jesteś.- co dziwne komentarz ten dobiegł od Greena, a nie Reda.
Poruszyła palcem, tak aby pokazać pomieszczenie dokoła.
- Cela.
Jej palec pokazał miejsce przy drzwiach, skąd dobiegł głos Greena.
- Strażnicy.
I na koniec pokazała siebie.
- Więzień.
Red warknął i utkwił wzrok w jej oczach. Jakby oceniał to co powiedziała. A przecież to była prawda. Mimo tego co mówił nie była w bunkrze gościem, tylko wrogiem.
Powinna coś dodać, bo patrzył na nią tak długo, że aż poczuła się dziwnie, ale nie miała co. Była więzieniem nie przyjacielem i nie opłacała się jej ratować.
W końcu podniósł się, trzymając ją dalej na rękach. Wykonał zaledwie dwa kroki w kierunku drzwi kiedy udowodmiła sobie, że chce wyjść z celi. Zamknęła oczy i wtuliła twarz w jego sweter, aby był pewien, że nie podgląda. Inaczej zamknąłby jej oczy siłą, a tego nie chciała.
Aby nie myśleć o bólu liczyła kroki. Szedł tam gdzie zwykle. Niósł ją do łazienki, więc zapewne planował ją umyć. Nic dziwnego, bo była cała we krwi.
Słyszała kroki innych za plecami Reda. Szli za nimi, na pewno ciekawi co z nią zrobi. Powinien pozbyć się jej już teraz, aby nie musieć oglądać jak umiera.
Jednak zamiast w łazience Red zatrzymał się gdzieś bliżej. Jej plecy uderzyły w miękki materac, kiedy położył ją na łóżku.
- Otwórz oczy.
Zrobiła to i rozejrzała się wokoło. Sypialnia Reda. Mogła teraz w końcu zobaczyć to, co chciała obejrzeć od kiedy go poznała.
- Nie jesteś wrogiem. Zostajesz tutaj, ze mną. Nikt nie będzie zamykał przed tobą drzwi.
Właśnie. Drzwi były otwarte. Wszyscy Bearmeni znajdowali się w pokoju i każdy wpatrywał wprost na nią. Nie chciała interpretować ich wyrazów twarzy. Większość z nich była wściekła i zadrżała. Niedobrze.
- Teraz gadaj gdzie to jest.
Opuściła wzrok, aby nie musieć na nich patrzeć, po czym znowu spojrzała na Reda.
- Masz granatową pościel, a nie czarną- zarzuciła mu.
Ktoś przy drzwiach prychnął, ale dla Reda nawet nie drgnęła powieka.
Podniósł się z kucek i obserwowała jak wychodzi z pokoju.
- Zaraz wracam.
Zostawił ją samą z czterema facetami, którzy byli wrogami. A była ranna i nie miała szansy się bronić.
Black wyglądał jakby chciał wybiec za Redem, ale Gold go przytrzymał.
- Nic jej nie zrobi.
Więc Red poszedł do Zuzy.
- Ona dowiedziała się, że cię postrzeliłam.
Black natychmiast spojrzał na nią.
- Zasłużyłam.
- Zrobiłaś to niechcący- zaprzeczył Black.
- Zasłużyłam- powtórzyła.- Dałam jej się zemścić, nie walczyłam. Nie możesz jej za to winić. Nie wiedziała o truciźnie.
Gdyby Red oberwał ona też chciałaby się zemścić. Zuza nic nie wiedziała o truciźnie, a nie widząc co ma w ręce Livia nie miała czasu się obronić.
- Sam się nadziałem na kule. Nie powinna cię tknąć.
- Dziękuję za to, dzięki tobie kara była mniejsza.
Nie miała nawet szansy z nim porozmawiać podczas pobytu w bunkrze, a to, że oberwał wiele dla niej znaczyło.
- Oberwałaś za to?- warkot Blacka, że cofnęła się do ściany.
- Nie wykonałam rozkazu. Spudłowałam.
Miała postrzelić pierwszą osobę która opuści bunkier. Zuzę, a nie zrobiła tego. Okolicznością łagodząca był tylko fakt, że oberwał Black. A Bearmen był ważniejszy od dziewczyny.
- Nie miała prawa cię tknąć. Jesteś nasza.
Waszym więźniem. Dokładnie. Przynajmniej Black ją rozumiał.
Do pokoju wbiegł Red. Patrząc na małe ostrze w jego ręku zadrżała. Stanął z dala od niej, kiedy podniósł nasączone trucizna ostrze by lepiej widziała i spytał:
- Ile wystarczy, by ktoś zginął?
Nie! Nie, nie! Rzuciła się ku niemu, ale nie dała rady. Specjalnie stanął zbyt daleko, a ona była zbyt słaba.
Zleciała z łóżka w chwili kiedy Red zaciął się nożem po przedramieniu, tworząc długą i głęboką szramę.
Nóż opadł na podłogę, a ręce mężczyny otoczyły jej ciało, kiedy podniósł ją z podłogi. W pokoju słychać było tylko bicie jej serca, kiedy patrzyła na śmiertelną ranę na jego ręku.
- Gadaj księżniczko, albo oboje umrzemy.

__________________________________________

Wielkimi krokami zbliżamy się do końca. Książka będzie miała 28 rozdziałów+ epilog.

Bearmen III- Red [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz