Red
- Księżniczko, wróciłem!
Odpowiedziała mu cisza. Zawahał się stojąc nieruchomo przy skuterze. Chwycił torbę, którą że sobą przywiózł i wszedł do środka o wiele szybciej niż planowała.
Poczuł jak kamień spada mu z serca, kiedy ją zobaczył. Była tam gdzie ją zostawił.
Dobrze, że ubrał ją, zanim wyjechał, bo koc zsunął się na podłogę koło łóżka. Oprócz tego nic się nie zmieniła. Leżała na plecach, z rękoma przywiązanymi nad głową.
Rzucił torbę przy drzwiach i ruszył do niej. Nie widział jej zaledwie kilka godzin, ale czuł się, jakby minęło kilka dni. Tęsknił za swoją księżniczką.
Pochylił się, aby ją pocałować i odwróciła głowę.
- Dureń.
Uśmiechnął się i zamiast w usta pocałował jej policzek. Ciągle była na niego zła. Za to, że naraził się na niebezpieczeństwo. Zależało jej na nim.
- Księżniczko, ty na moim miejscu zrobiłabyś to samo.
Nie odwróciła się do niego i westchnął. Zamierzał jej to wynagrodzić. Seksem oczywiście, ale najpierw musiał o nią zadbać.
- Potrzebujesz do łazienki?
- Oczywiście, że tak! Zostawiłeś mnie samą na całą noc!
Teraz na dodatek jeszcze krzyczała, ale pozwolił jej wylądować swoje emocje. Odwiązał ją od łóżka, ale zostawił dłonie związane razem.
Odsunął się, pozwalając jej wstać i dopiero wtedy na niego spojrzała.
- Nie rozwiążesz mnie?
- Krzyczysz więc nie. Jeszcze coś głupiego przyjdzie ci do głowy.
Warkneła stając koło niego. Minęła go, jakby nie istniał.
- Pięć minut- za komunikował
- Dwadzieścia.
- Jeśli nie pojawisz się za pięć sam po ciebie przyjdę.
Zabrał się za przygotowanie jej jedzenia. Znaczy wyciągnięcie go z torby. Miał nadzieję, że gofry które podkradł z lodówki należały do Greena, a nie do którejś z dziewczyn.
Wróciła dokładnie po pięciu minutach. Chyba była jeszcze bardziej zdenerwowana niż przed chwilą. Zawołał ją ruchem ręki i pokazał, aby usiadła obok niego na jednym z niskich stołków.
Nie drgnęła.
- Siadaj, zjemy śniadanie.
- Nie będziesz mnie karmił. Zachowałeś się jak kretyn. Zostawiłeś mnie przywiązana do łóżka, a...
Wstał tak gwałtownie, że mały stołek upadł na podłogę. Rozumiał, że jest zła, ale obrażanie go to było przegięcie. Na jego miejscu zrobiłaby to samo. Nie zamierzał pozwolić, aby odreagowywała złość na nim.
Cofnęła się, kiedy do niej ruszył. Ale zupełnie się tym nie przejął. Chwycił za więzy krępujące jej dłonie i pociągnął.
Zapierała się, ale był o wiele silniejszy. Bez wysiłku znalazła się przy łóżku.
Położył ją na jego, tak aby górna część ciała leżała na materacu. Tyłeczek był wyeksponowany na krawędzi, a nogi zwisały na podłodze. Walczyła kiedy przywiązywał ją w tej pozycji. Tak, aby nawet nie mogła drgnąć.
Chwycił poduszkę z łóżka i podłożył jej pod nogi, aby było jej wygodniej. Po chwili pożałował, bo zaczęła przeklinać. Odszedł na chwilę po potrzebne mu rzeczy.
Najpierw użył noża i rozciął jej spodnie. Zsunął je z jej ciała w asyście gorzkich słów o niszczeniu jej ubrań.
Otworzył tubkę z lubrykantem i ucichła. Tylko na moment, bo zaczęła obrażać go jeszcze mocniej.
Wybrał niewielką, czarną zatyczkę z białym diamentem na końcu. Była mniej więcej szerokości jego palca, ale o wiele od niego szersza.
Nasmarował ją porządnie płynem i wylał odrobinę bezpośrednio na jej odbyt. Przycisnął zatyczkę do jej otworu i zaklneła tak, że znieruchomiał. Skąd ona wogóle znała takie słownictwo.
- Jeśli nie przestaniesz założę ci knebel.
- Nie ośmielisz się.
Jeszcze sugerowała, że nie jest w stanie czegoś zrobić. To się zaskoczy. Odrzucił na chwilę zatyczkę i cofnął się do torby, którą przywiózł.
Nie miał knebla, ale umiał sobie radzić. Wybrał małą zatyczkę. Jeszcze mniejszą od tej, którą zamierzał wypełnić jej tyłek.
Podszedł do niej od tyłu i chwycił jej podróbek w dłoń. Szarpnął jej głową, tak aby jej nie skrzywdzić, ale żeby poczuła jak bardzo jest na nią wkurzony.
- Otwieraj.
Ku jego zaskoczeniu rozchyliła usta. Wepchnął w nie zatyczkę i użył kawałka materiału, aby umocować ją na jej głowie. Sprawdził węzeł, upewniając się, że nie jest w stanie sama jej wyjąć i wrócił do jej tyłeczka.
Przyłożył zatyczkę do odbytu i pchnął mocno. To była kara. Nie zamierzał być tak łagodny jak poprzednio, mimo, że tak początkowo planował.
Livia uciekła biodrami do przodu, ale po chwili przeszkodziło jej łóżko. Czuł jak się napieła, ale nie zamierzał przestać. Pchnął po raz kolejny, w asyście stłumionego krzyku dziewczyny.
Zabawka weszła w nią w całości i zamruczał patrząc na biały diamencik wystający z jej odbytu.
Sprawdził jej reakcję, ale leżała bez ruchu. W żaden sposób nie pokazała, że coś ją boli.
Zmusił się, aby od niej odejść. Oparł się o ścianę, z dala od niej, tak aby go wiedziała o czekał.
Powinien był wyjść, ale nie był w stanie. Ukarał ją, ale chciał być pewien, że jest bezpieczna.
W tym momencie był na nią wściekły. Wylądowała na nim złość, obrażając go. Normalnie był tego nie zrobił. Nie związał jej i nie wepchnął w nią zatyczek, ale była jego więźniem. Obwiązały ich inne prawa.
Jednak sam siebie ukarał. Jej tyłeczek wisiał w powietrzu i go torturował. A koniec zatyczki sprawiał, że myślał tylko o tym jak ciasna w tym momencie jest jej cipka. Musiał się zmusić, aby tego nie sprawdzić.
Livia zaczęła drżeć i przeklnął. Przecież była jego. Przywiązał ją do łóżka jak wroga, nie dając nawet szansy, by mogła się bronić.
Potraktował ją jak każdego innego, którego spotkałby na swojej drodze. Bezosobowo. A przecież zależało mu na niej.
Znalazł się przy niej tak szybko jak dał radę. Zaczął od rozwiązania węzła na jej głowie. Nie wypluła prowizorycznego knebla, kiedy węzeł puścił i sam musiał to zrobić.
Płakała. Starała się to ukryć jak mogła. Odwróciła głowę i zamknęła oczy.
Płakała przez niego. Skrzywdził ją, zachowują się jak osoba która nie chciał być.
Użył noża, żeby rozwiązać jej pozostałe więzy. Próbowała się od niego odsunąć, ale nie pozwolił. Opadł na podłogę koło niej i przyciągnął Livię do swojego ciała. Wtulił ją w siebie otoczaka ramionami.
Drżała i zastanowiał się czy że strachu czy zimna. Lubiła ciepło, nawet spała w bluzie i na dodatek pod kocem, a on rozebrał ją nie zważając uwagi na odczucia które czuła.
- Puść mnie.
Nie walczyła, ale ton którego użyła był na pograniczu płaczu.
Wojownik nie płakała. A on poratował ją właśnie tak, jak wojownika a nie dziewczynę na której mu zależało.
Naciągnął na Livię koc i zaczął gładzić po napiętych mięśniach. Jego ust dotknęły czubka jej głowy. Była sztywna, jakby wcale nie chciała, aby ją przytulał.
- Przepraszam, księżniczko.
Wystarczyły te dwa słowa, aby się rozkleiła. Do tej pory trzymała się naprawdę dzielnie, ale w tym momencie poczuł łzy na swojej koszulce. Trzęsła się i płakała przez niego, a jedyne co mógł zrobić to przytulać ją do siebie.
Nie odzywał się, bo nie sądził, że to cokolwiek pomoże. Przemówił dopiero, gdy znieruchomiała zupełnie na kilka minut.
- Księżniczko, bardzo chciałbym, abyś zjadła śniadanie. Zaraz powienen być obiad, a ty nie zjadłaś dzisiaj nic.
Musiała być naprawdę głodna, bo od razu kiwnęła głową. Zadbał o nią znakomicie, zamiast nakarmić przywiązał do łóżka, bo martwiła się o niego.
Podniesienie się z nią w ramionach było trudne, ale piszczenie jej było ostatnie czego chciał. Usiadł przy ognisku na podłodze, aby było jej jak najwygodniej.
Podniósł pojemnik z goframi i szukał widelca, kiedy cicho mruknęła:
- Chcę zjeść sama.
Po prostu podał jej to, co trzymał w ręku. Livia była tak mocno owinięta kocem, że nie był pewien, czy chwyciła pojemnik, ale nic nie spadło na jego kolana. Podsunął jej też kubek z wodą i po chwili kolejny, kiedy po sekundzie podała mu pusty.
Kiedy był jej więźniem dbała o niego. Dostawał każdy posiłek o określonym czasie. Raz pojawiła się w jaskini w środku dnia tylko po to, aby go nakramić i ledwo to zrobiła od razu znikła. Red był o wiele gorszym porywaczem.
- Wyjmij to z mojego tyłka.
Cichy jęk wydostał się z jej ust kiedy to zrobił i miał ochotę siebie uderzyć. Wczoraj kochał się z nią cały dzień. Wszystko musiało ją boleć, a zamiast o nią zadbać wbił w nią zatyczkę.
- Jak się czujesz?
- Obolała.
Przecież chciała dwadzieścia minut na skorzystanie z łazienki, co od razu odrzucił. Na obolałe mięśnie po seksie najlepiej działał ciepła woda, ale nie pozwolił jej z niej skorzystać.
Nic dziwnego, że była taka zdenerwowana. Wrócił w świetnym nastroju, bo spotkał przyjaciół, a Livia musiała spać w niewygodnej pozycji bez koca, który spadł jej w środku nocy. A na dodatek obolała, bo wczoraj nie umiał powiedzieć dość. Chciał ją ciągle i ciągle. Mimo, że później nie była już chętna to i tak robił wszystko, by ją przekonać.
Nie zjadła prawie nic. Kiedy oddała mu pojemnik zniknęło z niego może pół gofra.
- Niesmaczne?
- Nie jestem głodna.
- Potrzebujesz czegoś?
- Mogę umyć zęby?
Znowu to samo. Prosiła o podstawowe potrzeby, bo ich nie spełnił. Co z tego, że puścił ją do łazienki, skoro z związanymi rękoma i limitem czasu nie mogła zrobić tego, czego potrzebowała.
Zaniósł ją do pomieszczenia obok i postawił na jego środku. Odsunął się, zabierając ze sobą koc i zauważył jak drży. Nie ubrał jej przecież ponownie. Dalej było naga od pasa w dół.
Unikała jego wzroku i jedyne czego chciał to klnąc. Chwycił grube dresy z półki skalnej, gdzie trzymała swoje rzeczy. Klęknął, chwytając jej stopę, by włożyć w nogawkę spodni. Była lodowata.
Naciągnął na nią spodnie po czym skarpetki. Zachowywała się jak marionetka. Idealny więźnień. Nie wykonywała żadnych zbędnych ruchów. Robiła jedynie co kazał i na co jej pozwolił.
Wyszedł, zostawiając ją samą. Dał jej tyle prywatności, ile mógł. Krążył po jaskini i nawet go nie zakończyła, kiedy pojawiła się w drzwiach dokładnie pięć minut później.
Nie zarządził nowego limitu czasu, więc dalej obowiązywał stary.
Patrzyła wszędzie, tylko nie na niego. Wyglądała na okropnie malutką, stojąc w drzwiach do groty. I niesamowicie zmęczoną. Jak mógł wcześniej tego nie zauważyć?
- Kąpiel czy drzemka?
Wybrała drzemkę, mimo, że wczoraj tak walczyła, aby nie zasnąć w ciągu dnia.
Red obserwował jak idzie do łóżka. Coś ścisnęło mu wnętrzności, kiedy położyła się na jego środku i wyciągnęła ręce nad głowę. W identycznej pozycji jak zawsze ją wiązał.
Podszedł do niej, zbierając koc, leżący przy łazience. Dopiero kiedy wyciągnęła rękę zauważył coś, czego nie widział wcześniej.
Rękawy bluzy dziewczyny zjechały niżej, odsłaniając otarte od liny nadgarstki.
Chwycił jej dłonie i ściągnął na dół jej ciała, wymierzają w otarte miejsca delikatny pocałunek. Przejechał palcem po jej fioletowym już siniaku pod okiem i zaklnął.
Narzucił na nią koc i ułożył się obok niej. Przyciągnął ją do siebie najmocniej jak mógł.
- Podasz mi to nazwisko?

CZYTASZ
Bearmen III- Red [+18]
ParanormalTom III Bearmen. Black, Green, Red, Gold i Silver- piątka mężczyzn zamieszkująca bunkier w lodowej krainie. Tylko czy na pewno mężczyzn? Red został porywany i spędził kilka miesięcy w piekle, nie potrafiąc sam z niego uciec. Lecz w końcu budzi się...