Rozdział 16

16 2 6
                                    

2 godziny później siedziałam na kanapie z Iris i rodzicami Dantego i dobieraliśmy farby do mojej kwiaciarnio–księgarni. Dante z niewiadomych powodów gdzieś zniknął. Z Iris ustaliłam, że ja pójdę po farby, a ona z rodzicami Dantego zostaną w domu. I tak zrobiliśmy.

                         ☆▪︎☆▪︎☆▪︎☆▪︎☆

Znalezienie tych farb, co chciałam zajęło mi trochę czasu, ale w końcu stanęłam w kolejce. Przede mną w kolejce stała parka. Chłopak miał rude włosy, a dziewczyna miała czarne, lekko kręcone włosy. Wyglądali na miłych ludzi. I wtedy dziewczyna odwróciła się w moją stronę i spojrzała na mnie. Uśmiechnęła się. Chłopak też odwrócił się w moją stronę, i spojrzał na mnie. Zmartwił się lekko, gdy zobaczył dwie wielkie siaty pełne farb, które trzymałam w rękach.
– Pomóc ci?
W jego głosie dało się usłyszeć rosyjski akcent.
– Nie, dam sobie radę.
Dziewczyna przewróciła oczami.
– Przepraszam za niego, on jakby mógł, to każdemu by pomógł.
W jej głosie za to było słuchać niemiecki akcent.
– Próbuję być miły, Lotte.
Lotte. Ładne imię.
– Doceniam to, Victor.
Victor? To chyba bardziej amerykańskie imię.
– No, skoro już wiem jak się nazywacie, to.. jestem Ophelia.
Lotte uśmiechnęła się do mnie.
– Miło cię poznać.

                         ☆▪︎☆▪︎☆▪︎☆▪︎☆

Byłam już z powrotem w domu i siedziałam na kanapie dopóki do domu nie wbiegł Dante. Dante, który miał ręce całe we krwi.
– Kurwa, Dante. Coś ty zrobił?

                      ☆▪︎☆▪︎☆▪︎☆▪︎☆

Perspektywa: Dante

Wyszedłem z domu o 8.50. Miałem ochotę udusić Logana, że znowu chciał kogoś skrzywdzić. Mój plan był prosty: teraz to ja chciałem skrzywdzić jego. Minęło dużo czasu od kiedy byliśmy razem. Od kiedy zobaczyłem go jak gwałci jakąś laskę. Zerwałem z nim, a on krzyczał na mnie, że jeszcze go zobaczę. I spełnił swoją obietnicę nie raz. A teraz szedłem do jego willi. Jeszcze jedno pytanie krążyło po mojej głowie: Skąd wiedział o istnieniu Opheli? Miałem zamiar się tego dowiedzieć. Po dłuższym spacerze wkońcu dotarłem na miejsce. Zapukałem do drzwi. Nie minęło nawet 10 sekund, kiedy drzwi się otworzyły, a po drugiej stronie stał Logan. Logan Carlsen z tym swoim głupim uśmieszkiem.
– Jak tam ta twoja lalunia, Guerra?
– Gadaj skąd o niej wiesz.
– Od starej znajomej. Elena Wilson. Może kojarzysz.
Nie. To niemożliwe. A jeśli tak, to dobrze że miała ten wypadek.
– To ty spowodowałeś ten wypadek?
– Wystarczyło zepsuć hamulce.
– Lecz się Carlsen.
Walnąłem go z całej siły w brzuch.
– Powaliło cię?
– To za Ophelię.
– Twoja dziewczyna, tak? A myślałem-
Popchnąłem go w głąb korytarza. Logan przewrócił oczami.
– Zgrywasz bohatera, co?
I wtedy upadł na podłogę. I zaczął pluć własną krwią. Spojrzalem na niego z przerażeniem.
– Co się dzieje, Carlsen?
Logan podniósł głowę.
Nawet nie wiem kiedy stracił przytomność. Próbowałem wyczyścić to wszystko, ale przy okazji ubrudziłem sobie ręce jego krwią. Kiedy już skończyłem, pobiegłem z powrotem do domu. Wbiegłem do domu. Ophelia siedziała na kanapie.
– Kurwa, Dante. Coś ty zrobił?

                          ☆▪︎☆▪︎☆▪︎☆▪︎☆

Perspektywa: Ophelia

– Nie musiałeś się z nim bić.
– Wiem. To było głupie, ale strasznie się tym przejąłem.
Chyba byłam zła na Dantego. Zrobił to zupełnie nie potrzebnie.
– Wszystko już w porządku. Czuję się dobrze.
Dante pogłaskał mnie po ramieniu.
– Nie rozmawiajmy o tym, okej?
– Dobrze.
A potem opowiedziałam mu o tym, co dzisiaj robiłam. O tym, że miałam nadzieję, że kiedyś jeszcze spotkam Lotte i Victora, bo wydali mi się bardzo mili.

I'm closer than you thinkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz