Rozdział 19

13 0 3
                                    

– W porządku. Mam nadzieję, że nie powiesz swojej mamie o makaronie.
– Nie powiem jej.
– Dzięki.

                        ☆▪︎☆▪︎☆▪︎☆▪︎☆

Wróciłam z pracy i nie zdążyłam nawet zdjąć butów, kiedy zadzwoniła do mnie Mia. Odebrałam.
– Ophelia, czy Marika mówiła ci, że jest w ciąży? Bo ja dowiedziałam się dopiero dzisiaj i-
– Tak. Zadzwoniła do mnie, żebym kupiła jej kolejny test ciążowy.
– Czemu nie zadzwoniła do mnie?
– Bo od kiedy jesteś z Walterem, nie masz czasu ani dla niej, ani dla mnie. Kiedyś, w prawie każdy weekend dzwoniłaś do mnie, albo do Mariki i chodziłyśmy do galerii, albo na lody albo do kina. Nie dziwię się, że Marika nie zadzwoniła do ciebie wcześniej. Zakłada z góry, że powiesz jej, że nie masz czasu, bo znowu spędzasz czas z Walterem.
– Ale to mój chłopak. Mam prawo spędzać z nim czas.
– Oczywiście, że masz, ale chłopak nie powinien być ważniejszy niż przyjaciółka, prawda? Mi to nie specjalnie przeszkadza, bo mam Gennę i Dantego, a teraz też pracę, ale Marika, oprócz Archera, mnie i ciebie, nie ma nikogo innego. Musisz to zrozumieć. I z nią porozmawiaj.
– Jak ty to robisz, że umiesz odrazu znaleźć wyjście z sytuacji?
– To nie takie trudne. Po prostu postawiłam się w sytuacji Mariki. Pomyślałam, jak mogłaby się czuć. Szkoda tylko, że mało osób tak potrafi.
I wtedy usłyszałam, jak Mia pociąga nosem.
– No wszystko spoko, ale co jeśli Walter się na mnie obrazi, jak mu powiem, że chcę spędzić trochę czasu z Mariką, a nie z nim?
– Jeśli by się obraził, to byłby z niego beznadziejny chłopak. Wiem jednak, że tego nie zrobi, bo znam go nie od dziś. Ogarnij swoje życie sama, Mia. Ja ci nie pomogę. Pa.

Rozłączyłam się. Westchnęłam głośno. Dlaczego ta dziewczyna nie była w stanie sama sobie poradzić? Jest starsza, więc chyba powinna lepiej wiedzieć co robi. Chociaż,  Walter od dawna jej się podobał, więc teraz, kiedy był jej chłopakiem, chciała spędzić z nim jak najwięcej czasu.
Strasznie szybko zmieniałam zdanie. Kiedyś taka nie byłam. Może powinnam iść do psychologa? Właściwie, to dlaczego nie poszłam do psychologa odrazu, tamtego ciepłego, kwietniowego dnia, kiedy zobaczyłam tego głupiego trupa? Nie wiem. I chyba nigdy się tego nie dowiem.

                        ☆▪︎☆▪︎☆▪︎☆▪︎☆

Głaskałam Vee po grzbiecie i siedziałam na łóżku, opierając się o ścianę. Myślałam o ciotce. I o ostatnich czterech miesiącach. I o zmianach. Tysiącach zmian.
O tym, czego dowiedziałam się o Norze.
O tym, jak poznałam Dante.
O tym dziwnym dniu, kiedy Marika zadzwoniła do mnie o 6 rano i powiedziała, że (jak wtedy sądziła) jej ojciec zamknął ją w pokoju, a tym kimś okazała się Nora.
O tej nocy, kiedy Nora mnie porwała.
O tym jak bardzo byłam zdezorientowana, kiedy wtedy rozmawiałam z Norą. Tak jakbym nie rozmawiała z nią, tylko z kimś zupełnie innym. Stała się obca.
Miałam nadzieję, że już nie będę musiała z nią nigdy rozmawiać.
Chciałabym, żeby to wszystko było tylko snem.
Czasami, miałam ochotę się uszczypnąć, a potem chciałam się obudzić.
Może powinnam nienawidzić Dantego, bo to on powiedział mi, że widział Norę wrzucającą trupa do mojego ogrodu? Może powinnam. Ale gdyby nie on, nigdy w życiu nie dowiedziałabym się prawdy.
Gdyby nie on, nigdy nie założyłabym własnej kwiaciarni.
Czy Dante pojawił się w moim życiu, żeby zastąpić Norę? To właśnie jej mówiłam o tylu rzeczach, o których nie wiedziała nawet Genna. Teraz to (chyba) Dante był taką osobą.
Z moich rozmyślań wyrwało mnie miauczenie Vee. Teraz, siedziała pod drzwiami. Wstałam z łóżka i otworzyłam drzwi. Vee podreptała na dół, a ja poszłam za nią. Kotka przysiadła obok swojej miski, dalej miaucząc.
Otworzyłam szafkę nad zlewem i wyjęłam z niej karmę. Z lodówki wyjęłam puszkę z resztkami ulubionego pasztetu kotki, podniosłam miskę z podłogi i nałożyłam do niej pasztetu. Potem odłożyłam miskę na miejsce, a Vee odrazu zabrała się do jedzenia.

I'm closer than you thinkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz