Gdy Ci się zwierza
***
- To moja ulubiona lalka! - wypłakała pięcioletnia Amber, gdy zobaczyła, jak głowa zabawki pokryta długimi blond włosami została odłączona od ciała.
Jej brat stał obok, trzymając obie części lalki w dłoniach i śmiejąc się złośliwie. Patrzył na zapłakaną siostrę, jakby sprawiało mu przyjemność to, że dziewczynka była właściwie bezbronna.
- Ojciec kupi Ci nową. I tak jesteś tym lepszym dzieckiem - mruknął, po czym rzucił lalką w stronę siostry i odszedł bawić się z pozostałymi dziećmi.
Natomiast Amber wzięła głowę i ciało zabawki do rąk, by następnie wybuchnąć płaczem jeszcze głośniejszym niż wcześniej.
Stojący kawałek dalej czarnowłosy chłopiec widział całą sytuację. Prawdopodobnie nie zareagowałby i dalej się bawił ze swoim szczeniakiem. Jednak łkanie małej Carello na tyle go irytowało, że bez słowa podszedł do niej i umieścił głowę jej lalki na odpowiednim miejscu. Oddał dziewczynce zabawkową Barbie, a następnie odszedł kawałek dalej...
***
- Od tamtej pory moja siostra jest wręcz zakochana w Veilmoncie - Nataniel westchnął, a Ty mimowolnie się uśmiechnęłaś. Kastiel i Amber pasują do siebie charakterami...
- Za dziecka byłeś całkowicie inny - przyznałaś. - Nigdy bym nie powiedziała, że byłeś bardziej... Niegrzeczny...
- Nie żebym bardzo chciał się tym chwalić - uśmiechnął się lekko. - Mało kto wie, jaki byłem dawniej.
- Rozumiem. Ale jak to się ma do tego, że Ty i on się nienawidzicie? - dopytałaś, wyraźnie zaciekawiona.
- Spokojnie, dojdziemy do tego...
***
- Po co ją kopałeś tak mocno? - warknął na Kastiela Nataniel, podchodząc do krzaków różny, które gęsto się oplatały.
To w nich utknęła ich piłka i nie potrafili jej wyciągnąć. Próbowali podejść do rośliny z każdej strony, jednakże kłujące gałęzie uniemożliwiały im chociażby wsunięcie tam rąk.
- To nie moja wina! Podałeś mi ją za mocno i tak wyszło! - Kastiel także był zirytowany. Wywrócił oczami, po czym westchnął ciężko.
Zbliżył się ponownie do krzewów białej róży i powoli się nachylił w jego stronę. Jednakże źle się to dla niego skończyło, bowiem już po chwili wpadł prosto w kolczastą pułapkę. Wrzasnął z bólu na całe gardło. Nie umiał nawet się poruszyć, bo kolce ciągle wbijały mu się w skórę.
- Z-Zaczekaj! - zawołał do niego siedmioletni Carello, który natychmiast pobiegł do środka, do domu Veilmontów.
- Nataniel, nie zostawiaj mnie tu! - krzyknął Kastiel, jednak ten krzyk na niewiele się zdał. Blondyna już nie było.
Ośmiolatek nie był w stanie się ruszyć. Patrzył jedynie przed siebie i czuł, jak w oczach zbierały mu się łzy. Z całych sił powstrzymywał je, by nie wypłynęły, jednak miał z tym ogromny problem.
Aż wreszcie usłyszał głos swoich wybawicieli. Matki, ojca i Nataniela. Louis od razu podszedł do krzewów z łopatą, której używał do skopywania grządek wiosną. Z prędkością błyskawicy, aczkolwiek bardzo ostrożnie, wykopał z ziemi pierwszy krzak, a jego żona pozbyła się go, wyrzucając go na bok.
CZYTASZ
Impresje Nataniela - Słodki Flirt (reakcje)
FanfictionJest to opowiadanie będące historią życia zarówno Nataniela z uniwersum Słodkiego Flirtu, jak i Ciebie samej - Readera. Liczę, że się Wam spodoba ☺️