25. "Wesołych świąt, mała"

106 10 73
                                    

Gdy przychodzą święta

Dwudziesty czwarty grudnia. To ten dzień, kiedy wszyscy będą biegali jak nakręceni. Wszystko będzie dopinane na ostatni guzik, aby nie okazało się, że czegoś ostatecznie zabraknie. Dzieciaki będą wyglądać przez okno i patrzeć tam w poszukiwaniu pierwszej gwiazdki, która zwiastuje przysiądnięcie do kolacji. Wszyscy staną za krzesłami, odmówią wspólnie modlitwę, a potem siądą przy stole. Każdy spróbuje po trochu ryby i innych dań, a gdy kolacja się skończy, dzieci wstaną od stołu i pobiegną pod choinkę, żeby ochoczo rozpakować leżące pod nią prezenty.

A Ty?

Ty siedziałaś na parapecie w swoim pokoju i patrzyłaś, jak kolejne płatki śniegu spadały na ziemię, lśniąc w świetle lamp. Uśmiechałaś się sama do siebie na myśl, że Twój brat spędzi te święta z nami. Nie mogłaś się doczekać, aż usiądziecie wszyscy razem przy jednym stole.

Brakowało Ci przy nim tylko jednej osoby.

Ojca, którego nigdy nie poznałaś.

Carter ciągle podkreślał, że zdecydowanie nie chciałabyś go poznać. Ale coś Cię do tego ciągnęło. Mimo że czułaś, że nie potrzebujesz tego człowieka w swoim życiu, chciałaś wiedzieć, kim był ten gnój, który zostawił Twoją mamę samą w ciąży.

- (T.i.)! - usłyszałaś, jak Twoja mama Cię woła. Nawet nie zwróciłaś uwagi, jak weszła do pokoju. Odwróciłaś głowę w stronę kobiety. - Czemu jeszcze się nie ubrałaś? Niedługo będziemy siadać do kolacji.

- Już, mamo - odpowiedziałaś, posyłając kobiecie uspokajający uśmiech.

Zeszłaś z parapetu, po czym podeszłaś do szafy i otworzyłaś ją. Bez namysłu wyjęłaś z niej białą sukienkę na szerokich ramiączkach, z rozkloszowanym dołem. Rozczesałaś włosy, po czym wyszłaś z pokoju, kierując się do jadalni. Spojrzałaś na brata, ubranego w białą koszulę i czarne spodnie oraz z brązową peruką na głowie. Miała ten sam kolor, co jego piękne, gęste włosy, nim zachorował...

Uśmiechnęłaś się jednak. Cieszyłaś się, że chłopak jest w domu i będzie mógł spędzić z Wami święta.

Tymczasem...

***

- Jebane święta - Kastiel warknął pod nosem, wypalając trzeciego już papierosa.

Stał przy parapecie okna w swoim pokoju i wzdychał co parę chwil. Owszem, planował później przyjść do Ciebie, aby dać Ci prezent, ale póki co wiedział, że spędzałaś święta ze swoją rodziną. On niestety nie miał takiego szczęścia. Jego rodzice byli w trasie i nie udało się im przyjechać do domu, aby spędzić Gwiazdkę ze swoim jedynym synem. Najwidoczniej woleli być sami, gdzie nikt im nie przeszkadza...

Demon podszedł do swojego pana i położył łapę na jego łydce. Chłopak odwrócił się, a jego czworonożny przyjaciel spojrzał na niego wyczekująco.

- Co? Głodny? - spytał go Kastiel, klepiąc go po głowie. - No dobra, chodź do kuchni - wypuścił ostatnią porcję dymu z płuc, zgasił papierosa w popielniczce, zamknął okno i ruszył do wspomnianego wcześniej pomieszczenia.

Z uśmiechem przyjrzał się, jak zwierzak zajadał się świeżo nasypaną karmą, jakby było to największy rarytas na świecie. Cóż, dla niego tak. Dla jego pana już niekoniecznie. Wydawał na nią sporo pieniędzy, ale mimo wszystko i tak nie przyciągała zapachem. Przynajmniej jego.

Poszedł do pokoju i usiadł na łóżku. Wyjął spod poduszki zdjęcie. Zdjęcie jego rodziców i jego z czasów, gdy był jeszcze kilkulatkiem. Maka trzymała go na kolanach i przytulała do swoich piersi, a ojciec obejmował ich swoimi ramionami. Wtedy życie było takie niewinne. Nie trzeba było się niczym martwić. A teraz? Teraz wszystko jest zbyt skomplikowane. Dalej czasem potrzebował uścisku matki czy rady ojca. Tak, jak kiedyś mu powiedziałaś, tęsknił. Tylko nie chciał tego przed nikim przyznać...

Impresje Nataniela - Słodki Flirt (reakcje)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz