XXII Oczekiwania

8 2 0
                                    


Po rozmowie z Zaro udałem się do mojego pokoju i zasnąłem, a dokładniej udałem się na krótką drzemkę, gdy obaj zeszliśmy z tamtego dachu bez dalszych opowieści które mogliśmy sobie opowiedzieć po zamku chodziła już służba i sprzątała. Mój spoczynek trwał pewnie z godzinę, gdy do moich drzwi zapukała niska dziecięca postać z brązowymi włosami i czerwonymi oczami. Roi wszedł do mojego pokoju i zaczął mnie szturchać trochę wystraszony. 

- Mael...? Mael. Mael! - powtórzył powoli trzy razy wybudzając mnie, uniosłem głowę patrząc na dziecko i oczekiwałem odpowiedzi. - Ojciec mówił że dzisiaj to ty mógłbyś mnie czegoś nauczyć.
- Czemu ja o tym nic nie wiedziałem...? - odparłem zaspanym głosem przecierając moje jeszcze bardziej zaspane oczy i odsuwając białe włosy sprzed nich.
- Zaro, miał ci o tym podobno powiedzieć. - no, czyli wiadomo już przynajmniej czemu naprawdę był w moim pokoju w nocy...
- Dobra, to chodźmy... - uniosłem się z łózka powoli i westchnąłem ciężko.

Podróże korytarzem mijały stopniowo coraz szybciej im dłużej żyłem w zamku, prawdopodobnie przez to że już się do nich przyzwyczajałem. Dawno nie odczuwałem tego dziwnego uczucia rutyny, wstaję rano, spotykam kogoś w moim pokoju bądź przed nim, a następnie robię to o co mnie poprosili. Wstąpiliśmy na teren pola treningowego, a ja westchnąłem poprawiając moje skrzydła. 

- Czego chcesz się nauczyć? - zapytałem chłopca z małym uśmiechem na twarzy gdy ten się powoli rozciągał w roku placu.
- Dobre pytanie... Pomyślałem że magia jest czymś nad czym powinienem się skupić. W końcu - chrząknąłem żeby mu przerwać.
- Błąd! - uśmiechnąłem się lekko zerkając na zdziwienie chłopca. - Skup się na tym co by było gdybyś nie mógł skorzystać z magii. - złapałem dwa drewniane miecze i podałem jeden z nich telekinezą Roiowi. - Naucz się korzystać z tego. Spokojnie, będę się oszczędzać. - chłopaka przeszły lekkie ciarki. 
- Byłbym zły gdybyś tego nie robił. - zaśmiał się. - Może opowiesz mi co nieco o świecie gdy będziesz mnie trenować. - zapytał trochę nieśmiało. 
- Jasne, czemu nie? - chłopak spojrzał na mnie z błyskiem w oku. 
- Dziękuję. - skłonił głowę, a ja uderzyłem go lekko w tył głowy mieczem. 
- Skup się na mnie, a nie na podziękowaniach. - uśmiechnąłem się, a Roi przyjął odpowiednią postawę.  - Nogi szerzej, rozluźnij bardziej barki, ugnij kolana. 

Chłopak poprawił swoją postawę i zaczął wymieniać ze mną uderzenia. Z początku tylko blokowałem żeby mógł się rozgrzać i zacząłem opowiadać.

- Mało wiecie o aniołach na głównym kontynencie co? - chłopak pokiwał głową dysząc. - To wytłumaczę... Anioły dzielą się na kukui, pouli i anoe, ale wy pewnie znacie je pod nazwami anioły i upadłe anioły. 
- Co z tymi aniołami anoe? - zapytał szybko, znowu wyprowadzając cios. 
- Wy chyba nie macie na nie konkretnej nazwy, ale to są te wszystkie dziwactwa z opowieści, wielkie gałki oczne ze skrzydłami, ale to też liczy się aniołów bez skrzydeł, bądź tego faceta który nas wtedy zaatakował. - wytłumaczyłem i zacząłem dalej uderzać. - Wiesz że każda broń coś symbolizuje?
- Co symbolizuje miecz? - zapytał, a ja w końcu zacząłem też walczyć. 
- Symbolizuję rycerza i rycerskie wartości, męstwo, poświęcenie dla ludu, waleczność, ale często też symbolizuje króla, największych władców na świecie. - powiedziałem uderzając chłopca, a ten upadł na ziemię i upuścił swój miecz. - Wszyscy oczekujemy że zostaniesz jednym z nich.
- Tak, wiem o tym... - powiedział niechętnie.
- Coś się stało? - zapytałem.
- Po prostu, nie lubię gdy ktoś czegoś ode mnie oczekuję. Wiem że nie będę takim królem jak mój ojciec... - westchnął ciężko.
- A jakim królem chcesz być? - zapytałem, a chłopak na chwilę zatracił się w swoich myślach.
- Kimś lepszym, mój ojciec wiele rzeczy robi dobrze, ale w wielu rzeczach mógłby się poprawić... - powiedział wzdychając.
- Dobra odpowiedź, nie powinieneś celować w coś co już zostało osiągnięte, celuj wyżej Roi. - przyklęknąłem przy księciu i uśmiechnąłem się. - Z czystej ciekawości co byś poprawił?
- Nie powiesz nic ojcu? - pokiwałem głową. - Mam wrażenie że jest niezdecydowany... Chcę być pokojowy, ale zarazem powiększyć granice państwa. 
- To dość ciekawe podejście do sprawy, mam rozumieć że ty byś wolał zdobyć teren siłą? - zapytałem ponownie, mając nadzieję że usłyszę odpowiedź przeczącą.
- Wolałbym w ogóle nie poszerzać tego terenu, po co nam więcej gdy mamy już dość sporo? - zapytał kręcąc głową.
- Masz ciekawy światopogląd, zobaczymy jakim królem będziesz Roi, ale teraz wstawaj. - wystawiłem do chłopaka rękę i pomogłem mu wstać.

Wróciliśmy do treningu i nie ukrywam że Roi się bardzo poprawił podczas niego. Stopniowo słońce zachodziło, a ja powoli zaczynałem się męczyć. Roi dawno temu był w tym stanie co ja teraz, ale starał się trenować dalej mimo zmęczenia. W końcu z transu treningu wyciągnął nas kto inny jak szarowłosa pokojówka. 

- Pierwszy dzień wiosny, a wy ćwiczycie...? Powinniście trochę posiedzieć na dworze. -  te słowa wyprowadziły mnie z równowagi przez co Roi mógł mnie uderzyć bez problemu.
- Ha! Nareszcie mi się udało! - wykrzyknął ucieszony. 
- Po pierwsze, to przez to że Klio mnie rozproszyła, a po drugie, co powiedziałaś Klio? - spojrzałem w kierunku dziewczyny, a ta zdziwiona poprawiła.
- Jest pierwszy dzień wiosny, a wy ćwiczycie? - odparła
- Cholera muszę porozmawiać ze Swainem. - odłożyłem miecz i spojrzałem na Klio. - Gdzie jest?
- W sali tronowej, a do czego ci jest potrzebny? - zapytała. 
- Muszę wyjechać w ważnej sprawie. - chłopak zaczął iść ze mną do sali tronowej. 
- Co to za ważna sprawa? - zapytał ciekawy. Miałem mu już powiedzieć żeby nie zadawał zbędnych pytań, ale przypomniałem sobie wczorajszą rozmowę z Zaro.
- Opowiem wam jak wrócę, obiecuję. - powiedziałem i przyśpieszyłem kroku rozpędzając się do truchtu. - Pewnie mnie nie będzie z miesiąc. 

Pobiegłem do sali tronowej i wszedłem do środka, całe szczęście Swain był sam, no poza Zaro, ale on i tak nie będzie zbyt dużo pytać. 

- Wasza wysokość. - Swain uniósł jego czerwoną dłoń.
- Swain. - powiedział gdy ja nabrałem powietrza.
- Swain, mam prośbę... - powiedziałem, a król uniósł brew.
- Jaką? - zapytał.
- Muszę wyjechać na miesiąc... - odparłem.
- W jakim celu jeśli mogę spytać? - ponownie zapytał.

Zastanowiłem się przez chwilę, ale nagle zobaczyłem kątem oka jak Zaro się uśmiecha. Ewidentnie wierzy że cokolwiek bym nie powiedział, Swain mi uwierzy i pozwoli na podróż. Miałem już skłamać o tym gdzie muszę się udać, bądź dać mu jakiś zmyślony powód, który ostatecznie nic nie tłumaczy bezpośrednio, ale moje włosy przybrały czarny kolor, a pióra zmieniły się z białych na czarne. "Co robisz?" Zapytałem mojej czarnowłosej wersji, ale ta odpowiedziała tylko. "Kończę z kłamstwami." Chciałem przejąć kontrolę, ale nie udało mi się. 

- Za niedługo... - wziąłem głęboki oddech, oczy Zaro patrzyły na mnie z nadzieją że powiem prawdę, a ja uśmiechnąłem się. To wystarczyło, by na twarzy błazna pojawił się usatysfakcjonowany uśmiech. - Za niedługo będzie rocznica śmierci mojego brata, chciałem wyruszyć na Loft żeby... Zadbać o jego grób...
- Nie wiedziałem że masz brata... - Swain spojrzał na mnie i wstał. Powoli zaczął iść w moim kierunku. Miałem wrażenie że zaraz dostanę informację o tym że nigdzie mnie nie puści. Ale Swain otworzył swoje ręce i przytulił mnie. - Przykro mi to słyszeć, potrzebujesz pomocy? Myrian może bez problemu zająć się nauką mojego syna.

Swain mnie puścił, a ja nie byłem pewny co powiedzieć... W końcu się otrząsnąłem.

-Nie... Po prostu potrzebuję czasu na podróż na wyspę Loft, tylko tyle. Około miesiąca... Może trochę dłużej... - powiedziałem cicho, a Swain tylko i jedynie pokiwał głową. - Dziękuję... 

Odwróciłem się i zacząłem iść w kierunku mojego pokoju żeby spakować się na podróż.

Oczami AniołaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz