XIX Ojciec i Syn

4 2 0
                                    

Trochę mi to zajęło, ale w końcu znalazłem pokój księcia. Nawet przez chwilę się nie zastanawiał nad pójściem ze mną gdy wyjaśniłem mu że idziemy na szkolenie z jego ojcem. Droga przebiegała bez większych problemów, w końcu byliśmy w zamku, a Roi tylko mówił o tym jak mu przykro że zostałem przez niego ranny i o tym ile się nauczył w ciągu tych ostatnich dni.

-Nie zrozum mnie źle, ale wątpię żebyś nauczył się dużo w taki krótkim czasie. - powiedziałem idąc tym samym korytarzem co wcześniej ze Swainem.
-To lepiej przestań wątpić, bo się zaskoczysz. -na jego dziecięcej twarzy zagościł pewny siebie uśmiech.
-Podczas tych dwóch tygodni nauczył się książe udawać pewnego siebie? - zaśmiałem się pod nosem i powoli zbliżałem się do celu naszej podróży.
-Bardzo zabawne... -powiedział cicho chłopak.

Otworzyłem drzwi i ujrzałem znany mi plac treningowy z kilkoma kukłami, tarczami i areną która dalej miała widoczne ślady walki między mną, a przywołańcem Myriana

-Trochę wam to zajęło... - Swain siedział na małej barierce zza której oglądał moją ostatnią "próbę".
-Trzeba było rozmieścić pokoje w bardziej niepraktyczny pokój moja wysokość. - powiedziałem nie ukrywając sarkazmu, a następnie westchnąłem. -Więc, jaki był twój plan wobec mnie na dzisiaj wasza wysokość?

Mężczyzna podniósł się z barierki i spojrzał na mnie, w tym momencie zrozumiałem jedną rzecz. Swain nie miał planu co robić teraz gdy jest tu jego syn...

-Dobra, powiedzmy że wymyśliłeś pomysł na sparing z twoim synem. Ty korzystasz tylko z telekinezy, a on może korzystać ze wszystkich swoich umiejętności. - powiedziałem do Swaina w myślach, a ten pokiwał głową.
-Synu, dzisiaj pokażesz mi czego nauczyłeś się od ostatnich lekcji z Maelem i Myrianem. - zaczął mówić stanowczym i poważnym tonem, patrząc w dół na swojego syna. 

-Chłopak nie zdawał się nawet wzruszony tym że jego rodzic chcę z nim walczyć, wręcz przeciwnie, zdawał się być trochę podekscytowany. Roi wyciągnął fiolkę z krwią i rzucił nią o podłogę. -Skąd ty to wziąłeś...?
-Szczury. - powiedział niewzruszony, to dziecko naprawdę jest dziwne...
-No dobra, więc gotowi obaj? - usiadłem na ziemi, a moja laska odleciała ode mnie. - Proszę cię nie złam jej... - rzuciłem zmęczonym głosem.
-Najwyżej cię zaniosę... Znowu.... - powiedział i zaczął kręcić laską.
-Gotowi obaj? - król i książę pokiwali głową, a ja uniosłem sprawną rękę i opuściłem ją.

Obaj ruszyli na siebie, a z kałuży krwi nagle wyłonił się podłużny kij zakończony długim zagiętym ostrzem... Kosa... Naprawdę wybrał kosę...? Broń z krwi przyleciała do chłopaka, ale Swain już wyprowadzał uderzenie, które, o dziwo udało się zablokować księciu, ale jego ojciec odepchnął go telekinezą, co spowodowało że kosa wyleciała mu z rąk. Książe zamienił kosę z powrotem w ciecz, która zaczęła lecieć na plecy jego ojca. Niestety plan Roia się nie udał, bo laska uderzyła go w głowę, a ten upadł na ziemię dekoncentrując się, co spowodowało że krew spadła trochę przed dotarciem do celu.

-Swain zwycięża. - podniosłem się z pomocą telekinezy i zabrałem moją laskę. - Zły dobór broni Roi... 
-Jak to zły, wydawał się dobry. - chłopak szybko się podniósł i spojrzał na mnie zbierając krew na nowo w jego broń. 
-Dla nowicjusza? Oczywiście że się taka wydaje, duży zasięg, wielkie ostrze, no i fajnie wygląda. Dla kogoś doświadczonego, jest ciężka, oporna i nieziemsko głupia. - widać było że Roi nie jest przekonany co do moich argumentów. - Zamachnij się na mnie. Tylko proszę na lewą stronę...

Przeczesałem moje zmieniające kolor włosy, a młodzieniec zamachnął się. Zrobiłem krok do przodu by uniknąć ostra, po czym chwyciłem trzonek kosy i przyciągnąłem chłopaka do siebie żeby uderzyć go w głowę laską.

Oczami AniołaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz