XXVI Świat nie był gotowy

1 0 0
                                    

Poczułem jakby coś właśnie opuściło moje ciało, które przeszedł dziwny dreszcz, jednak towarzyszył mu pewna ulga obserwowałem Cor bacznie gdy ta stała z twarzą zwróconą w moją stronę. Nagle kobieta zaczęła lecieć naprzód, a ja instynktownie próbowałem ją złapać, ale na mojej stronie stanął Myrian i Zaro, a królową złapał Main.

- Zostań tam gdzie jesteś - Myrian powiedział z lekką wrogością, podczas gdy Zaro pozostawał cichy.
- Myrian... Dość - Cor powiedziała cicho.
- Wasza wysokość ale - nadworny mag chciał coś powiedzieć, ale kobieta go uciszyła.
- Wycierpiał dość, a nawet zbyt wiele - królowa ponownie skierowała swoją twarz ku mojej. - Kontynuuj, nie bój się.

Wziąłem głęboki oddech, czując że powinienem już być na to gotowy, gotowy na to by spróbować jakoś wszystko im wytłumaczyć.

- Przejdźmy do najważniejszych rzeczy które powinniście usłyszeć - wziąłem głęboki oddech. - Nie uważam że jestem odpowiednią osobą by przebywać w tym miejscu. Victor byłby lepszą osobą by uczyć Roia o magii i kontroli, Victor byłby lepszym lokajem, sprawiałby mniej problemów i wiedziałby lepiej jak pomóc innym... Niestety to ja przeżyłem tą rewolucję, a nie on, a przynajmniej w teorii...
- O czym ty mówisz - nadworny mag zrobił krok naprzód.
- Opowiem wam o osobie którą był Victor Kiri... Victor był marzycielem, który nie potrafił żywić do kogokolwiek urazy - uśmiechnąłem się. - Nienawidził przemocy pomimo faktu że ktoś codziennie ją na nim stosował, chciał uszczęśliwiać anioły, te same anioły które nienawidziły go za sam fakt że odziedziczył złe geny. Był podobno kropka w kropkę jak jego ojciec, który umarł z końcem wojny. Chłopak znienawidzony przez świat, który po prostu nie był gotowy na jego geniusz i wizję.
- Dlaczego każdy go tak nienawidził - Klio, która do tej pory siedziała cicho, w końcu dodała coś do konwersacji.
- Bo był hybrydą, pół człowiekiem, pół aniołem - westchnąłem ciężko. -  Pluto na jego widok, popychano go, nawet nie wspominając ile razy musiał zarabiać na nową gitarę - zaśmiałem się pod nosem wspominając przeszłość.
- Był dzieckiem z - pokojówka zamilkła zanim mogła dokończyć.
- Gwałtu? Nie, w żadnym wypadku, był owocem prawdziwej miłości, która zakwitła pomimo wielu win - westchnąłem i spojrzałem w podłogę, po chwili słysząc odgłosy obcasów uderzających o podłogę, a gdy kroki ucichły zobaczyłem białoczarną sukienkę obok mnie.
- Nie bój się, mów śmiało - życzliwy głos szarowłosej dziewczyny wyrwał mnie z transu wspomnień. 
- Skoro był twoim bratem, to nie znaczy że ty również jesteś hybrydą - tym razem Zaro zadał pytanie.
- Nie, prawda jest taka że w sumie nikt nie wie kim byli moi rodzice, dlatego nigdy nie powiedziałem wam jak mam na nazwisko, po prostu go nie znam, bo rodziców też nigdy nie znałem. Wai po prostu znalazł mnie pod swoim barem - odparłem uśmiechając się pod nosem, a po chwili poczułem jak moja kontrola zanika. - Resztę opowiem wam ja, mu chyba już wystarczy...
- Wai to ten ojciec o którym kiedyś wspominałeś - Klio ponownie zapytała.
- Tak, może nie był prawdziwym ojcem, ale dał mi dach nad głową, uczył mnie wszystkiego czego chciałem i dał mi swój stary miecz żebym ćwiczył magię - położyłem dłoń na pochwie mojego miecza. - Wracając jednak do Victora... Chłopak miał cel, który narodził się kilka lat po izolacji Loft, anioły w końcu zaczynały go akceptować, nawet niektórzy zaczynali go szanować, choć obaj kiedyś stwierdziliśmy że to może być dlatego że ja byłem jego bratem. Jednak ten jeden małoznaczący chłopak z gitarą chciał zmienić cały świat, nawet jeśli zaprzepaści wszystko na co pracował te lata, więc poszedł szukać mnie - uśmiechnąłem się pod nosem przypominając sobie jak znalazłem go po środku pustyni. Dalsza część historii to trochę powtarzanie tego samego, szerzyliśmy ,,propagandę", zbieraliśmy członków i po prostu staraliśmy się o to żeby jak największa liczba osób popierała naszą wizję wolnego Loft - spojrzałem w sufit i westchnąłem - Świat jednak nie był gotowy na geniusz osoby takiej jak Victor, pewnego dnia dostałem informację że jedna z osób podtrzymujących barierę chciałaby do nas dołączyć. 
- Więc tak... - mag powiedział coś pod nosem.
- W taki sposób upadła bariera Loft, na to właśnie liczyliśmy, na to że ktoś wystarczająco ważny zobaczy że to co robi król jest złe, ale to było zbyt piękne. - przetarłem oczy wzdychając lekko. - wróciłem do zgliszcz naszego obozu, martwych kompanów i wykrwawiającego się brata - poczułem jak Klio lekko dotyka mojej dłoni, ale po chwili zabiera rękę. - Niestety przebywanie w pobliżu osoby tak zainteresowanej magią co Victor ma swoje minusy, poznałem wiele zaklęć, wiele z nich nie należało do moralnych...

Myrian nagle uniósł się, ale Zaro powstrzymał go od podejścia do mnie.

- Ty idioto, nie mów mi że - spojrzałem na rudego mężczyznę. 
- Próbowałem go wskrzesić? Tak - odparłem krótko.
- Zdajesz sobie sprawę jak głupim pomysłem jest igranie w sprawy życia i śmierci za pomocą czarnej magii? Może dlatego zawierasz te swoje kontrakty, żeby stopniowo płacić za własną głupotę - mag zaczął krzyczeć, prawie tak jakby fakt że korzystałem z czarnej magii rozwścieczył go bardziej niż moja krwawa przeszłość.
- Chciałbym żebym to ja zapłacił cenę za to co zrobiłem - westchnąłem ciężko. - Victor zapłacił cenę za moją głupotę, stracił ciało, pamięć, wszystko - pojedyncza łza spłynęła po moim policzku, a ja zamilkłem. 
- Co się stało z Victorem - Main zapytał po chwili.
- Zamienił swojego brata w zjawę, zbłąkaną duszę bez żadnych wspomnień, żyjącą w prawie ciągłym cierpieniu - Myrian odpowiedział za mnie.
- Ciągłym cierpieniu - zapytał nagle Roi, a Myrian dość ewidentnie nie chciał mu tego tłumaczyć.
- Zjawy czują ten sam ból, który sprawił że umarli, Victora potraktowali jako zamachowca i zdrajcę, nie umierał bezboleśnie - westchnąłem i poczułem się trochę źle z tym że Roi będzie o tym wiedział, ale w końcu musiałby się dowiedzieć... - Ale nie martw się, to nie jest aż tak okropny los jak można by sobie wyobrażać.
- Nie aż tak okropny? Co ty wiesz - Myrian westchnął. 
- Właściwie to wiem sporo, bo wiem że zjawy mają przebłyski dawnej świadomości, Victor jest na to potwierdzeniem, bo spotkałem go podczas mojej podróży w Loft. - nadworny mag zaniemówił. Po chwili jednak znowu spojrzał na mnie.
- Co z rzezią na aspektach? Jakie jest twoje wytłumaczenie - zapytał z widoczną wrogością.
- Nie mam wytłumaczenia, to była kwestia osobista, ale nie tego nie da się usprawiedliwić - westchnąłem, a królowa nagle wstała.
- Chcieli zrobić z twojego brata potwora... Zagrozili że zrobią coś co zmieni go z męczennika w kryminalistę w oczach ludu czyż nie - nie miałem zamiaru się tłumaczyć, ale najwidoczniej moje milczenie było wystarczająco wymowne żeby Cor wyciągnęła z niego jakieś wnioski.

Westchnąłem i zrobiłem kilka kroków w tył, tak by widzieć dokładnie każdą osobę zgromadzoną w sali tronowej, po chwili skupiłem się, a moje włosy i skrzyła przybrały barwy odpowiadające nam obu, lewa strona była czarna, a prawa biała.

- Wiem że nie możemy liczyć na to żeby ktokolwiek wybaczył nam to co zrobiliśmy, ale... Chcemy żyć tak jak nasz brat chciałby żyć, wnosząc jak najwięcej dobra w życie innych i naprawiając to co sami zniszczyliśmy - powiedziałem i westchnąłem ciężko, a po chwili padłem na kolana. - Wiemy że to miejsce pozwoli nam na naprawienie wielu rzeczy, więc chciałbym tu pozostać, ale werdykt pozostawię wam...

Oczami AniołaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz